Uwolniony Polak opowiada o horrorze w Kongu. "To prezydent zafundował mi piekło"
- Czuję się zadowolony, że jestem już w domu - powiedział Polskiemu Radiu Mariusz Majewski. Uwolniony Polak dziękował Andrzejowi Dudzie za wstawienie się za nim u lokalnych władz, ale jednocześnie stwierdził, że to prezydent "zafundował mu piekło w Afryce". Mężczyzna opowiedział nam też dramatyczne szczegóły pobytu w kongijskim więzieniu. - Byłem w otoczeniu morderców i gwałcicieli. Dwukrotnie chciałem odebrać sobie życie. Koszmary będą mi towarzyszyły do końca - opowiadał ze łzami w oczach.
2024-05-28, 21:10
Uwolniony z więzienia w Demokratycznej Republice Konga podróżnik Mariusz Majewski wylądował we wtorek na lotnisku Chopina w Warszawie. Polak został zatrzymany w lutym i skazany na dożywocie za szpiegostwo.
W sprawę wyswobodzenia mężczyzny zaangażowali się prezydent Andrzej Duda oraz polski MSZ. Strona polska zapewniła Demokratyczną Republikę Konga, że Majewski nie jest szpiegiem ani terrorystą, lecz zwykłym podróżnikiem.
- Niestety, to nasz prezydent zafundował mi piekło w Afryce - powiedział nam po wylądowaniu w Warszawie Mariusz Majewski. - Oczywiście, wierzę w to, że nie było to jego intencją, ale moim zdaniem w dyplomacji nie zawsze liczy się to, co się powie i zrobi, tylko ważniejsze jest to, jak to zostanie odebrane - dodał.
Mariusz Majewski wskazał, że chodzi o wizytę prezydenta Andrzeja Dudy w Rwandzie. - Jego niefortunna dyplomacja, wypowiedzi, zachowanie spowodowały to, że mieszkańcy Demokratycznej Republiki Konga uważają, że jesteśmy zaangażowani nie tylko politycznie, ale również militarnie w konflikt, jaki ten kraj prowadzi na wschodzie (...), na terenach okupowanych przez Rwandę, bardzo bogatych w złoża mineralne. W przekonaniu tych mieszkańców nasi żołnierze walczą ramię w ramię u boku armii Rwandy i zabijają ich braci i siostry - dodał.
REKLAMA
Zobacz również:
Polak skazany w Kongu. "Prezydent wyprostował tegoroczną wizytę"
Po interwencji polskich władz i rozmowach dwustronnych między Polską a Demokratyczną Republiką Konga Polak został uwolniony i trafił najpierw do konsulatu w Brukseli, a we wtorek po południu przyleciał do Warszawy. Mariusz Majewski dziękował przyjaciołom, rodzinie, dziennikarzom, Polskiemu Czerwonemu Krzyżowi, Kancelarii Premiera, szefowi MSZ, a także polskiej ambasadzie w Brukseli, polskiemu ambasadorowi w Angoli i Rwandzie oraz ambasadzie Belgii w Kongu. Podziękował też prezydentowi Konga za "zielone światło".
Podziękował jednocześnie prezydentowi Andrzejowi Dudzie za "rozmowę telefoniczną, którą wykonał on w ten weekend z prezydentem Demokratycznej Republiki Konga Félixem Tshisekedim".
- Wydaje mi się, że w jakiś sposób wyprostował tegoroczną wizytę w Rwandzie. W moim odczuciu, z mojej perspektywy, wygląda to tak, jakby po tym geście otworzyły się drzwi do mojej wolności - zaznaczył.
"Aresztowano mnie tylko dlatego, że jestem Polakiem"
REKLAMA
Rozmówca Polskiego Radia dodał, że został zatrzymany na kongijskiej prowincji w samochodzie przez specjalną gwardię kongijskiego prezydenta, podległą bezpośrednio głowie państwa.
- Aresztowano mnie tylko dlatego, że jestem Polakiem. Postawiono mi zarzuty szpiegostwa, działania na rzecz obcego wywiadu, sabotażu, przygotowywania do wysadzenia lotnisk, obiektów wojskowych i instalacji wojskowych, współpracę z terrorystami, a także - w trakcie procesu - dołożono chęć obalenia rządu i prezydenta. Te wszystkie zarzuty były zagrożone karą śmierci, jakiej żądał prokurator - zaznaczył.
Polak skazany został przed sądem wojskowym w pokazowym procesie, przy dwustuosobowej widowni, na karę dożywocia i grzywnę 10 mln dolarów. - To, że jestem tutaj dzisiaj żywy, uważam za cud. Po wyroku myślałem, że nie ma dla mnie szans - dodał Mariusz Majewski.
"Koszmary będą towarzyszyły mi do końca życia"
Jak mówił, w więzieniach Konga dużo przeszedł. Był bity, poniżany, znęcano się nad nim i wielokrotnie grożono śmiercią.
REKLAMA
- W centralnym więzieniu w Kinszasie, wybudowanym dla 1,5 tys. więźniów, aktualnie znajduje się 15 tys. skazanych. Wśród nich są mordercy, gwałciciele. To 15 tys. afrykańskich więźniów i wśród nich jeden "mundele" - "białas", czyli ja, na dodatek Polak - opowiadał.
- Każdego dnia walczyłem o to, żeby żyć, a to nie było najgorsze więzienie. W innych było dużo gorzej. - Dwukrotnie chciałem odebrać sobie życie. Koszmary tego, co tam widziałem i przeżyłem, będą towarzyszyły mi do końca życia - dodał.
Mężczyzna spędził w czterech kongijskich więzieniach trzy miesiące, długi czas bez dostępu do leków i wody. Jak mówił, jego morale bardzo spadło, po miesiącu przestał jeść. Potem trafił do zakładu, w którym udało mu się skontaktować z rodziną. - To uratowało mi życie, tam po raz pierwszy skontaktowałem się z rodziną - mówił Mariusz Majewski.
Posłuchaj
52-latek jest członkiem klubu podróżnika "Traveler's Century Club". Do tej pory był w 195 państwach ONZ i na wszystkich siedmiu kontynentach.
REKLAMA
Z Mariuszem Majewskim rozmawiała Gabriela Jelonek.
- Kryzys humanitarny w Sudanie. Polska organizacja alarmuje. "To może skończyć się katastrofą"
- [PODCAST ŚWIAT] Dlaczego Libia zbankrutowała?
IAR/mbl
kormp
REKLAMA
REKLAMA