Publikowanie zdjęć dzieci w sieci kontra ich prawa. Eksperci apelują
Rodzice często publikują w internecie zdjęcia czy filmy swoich dzieci od pierwszych dni ich życia. Tymczasem może to rodzić wiele problemów i zagrożeń. Czego warto unikać i jak chronić naszą prywatność, radzi Urząd Ochrony Danych Osobowych (UOPDO) w specjalnym poradniku.
2024-07-09, 14:33
"Sharenting" to termin, który określa zjawisko publikowania przez rodziców w internecie różnego rodzaju treści z udziałem swoich pociech w roli głównej. Nierzadko w sieci bezrefleksyjnie publikowane są fragmenty prywatnych rozmów.
"23 proc. dzieci ma swój cyfrowy ślad już przed narodzinami w postaci zdjęć z USG ciąży, które krążą w sieci. Z dostępnych danych wynika, że w Europie ten odsetek wynosi ok. 15 proc., a w Polsce 10 proc. rodziców decyduje się na taką publikację" - podaje fundacja Orange, która współpracowała z Urzędem Ochrony Danych Osobowych przy wydaniu poradnika pt. "Wizerunek dziecka w internecie. Publikować czy nie?".
Wraz z wiekiem dziecka liczba rodziców, którzy dokumentują w sieci dorastanie swoich pociech, wzrasta do 40 proc. Średnio w ciągu roku udostępniają 72 zdjęcia i 24 filmy. Niestety materiały te są w zasięgu innych użytkowników sieci, którzy mogą z nich korzystać bez ograniczeń. W sytuacji, gdy dziecko jest już starsze, jedna czwarta rodziców pyta je o zgodę na publikację jego wizerunku.
Skutki publikacji wizerunku dzieci w sieci
Tymczasem rezygnacja przez dorosłych opiekunów osób nieletnich z ochrony ich prywatności w internecie może rodzić wiele negatywnych emocji, szczególnie u młodzieży. Z raportu Nastolatki 3.0 wynika, że 45,5 proc. młodych ludzi w Polsce potwierdza, że ich rodzice lub opiekunowie upubliczniają ich wizerunek. Dla 23,8 proc. z nich jest to powód do zawstydzenia, a dla 18,8 proc. do niezadowolenia.
REKLAMA
Sharenting stwarza także przestrzeń do wielu niebezpieczeństw. Prezes Urzędu Mirosław Wróblewski uczula, że wizerunek to dane osobowe i dobro osobiste. Zaznacza, że nierozważne udostępnianie zdjęć i filmów dziecka w internecie może narazić je na hejt, cyberprzemoc, kradzież cyfrowej tożsamości i stanie się ofiarą pedofilii.
- Dlatego tak ważna jest edukacja rodziców i opiekunów, a także rozmowa z samymi dziećmi. Edukacja cyfrowa jest niezwykle istotna. Już teraz każdy z nas może korzystać z odpowiednich rozwiązań, na przykład ustawień prywatności w mediach społecznościowych - wskazuje.
Wiceprzewodnicząca państwowej komisji do spraw pedofilii Justyna Kotowska wyjaśnia, czym może grozić nierozważne zamieszczanie wizerunku dziecka w internecie. - Rodzice tak naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, że publikując wizerunek dziecka, tracą kontrolę nad materiałem, który publikują. Nie zdają sobie również sprawy, że dla nich niewinne zdjęcie może trafić na fora, gdzie znajdują się materiały pornograficzne z udziałem dzieci - uczula Kotowska.
Na publikacji może się nie zakończyć. Istnieje ryzyko, że osoby niebezpieczne dla dziecka będą dążyć do jego wykorzystania na tle seksualnym.
REKLAMA
Zdarzają się też kradzieże "cyfrowych tożsamości" na tle seksualnym. W 2023 roku skradziono z mediów społecznościowych zdjęcia 28 hiszpańskich nastolatek. Na ich bazie stworzono aplikację działającą w oparciu o sztuczną inteligencję roznegliżowanych deepfake’ów (tzw. deepnude). Do fotografii, które przedstawiały twarze nastolatek, dorobiono obraz nagich ciał.
W sieci nic nie ginie
Warto podkreślić, że raz umieszczone w internecie zdjęcia czy filmy są udostępniane przez tysiące użytkowników, co powoduje, że trudno je usunąć, a właściwie staje się to niemożliwe. Dzieje się tak np. z filmikami ukazującymi małe dramaty młodych ludzi, które u dorosłych wywołują śmiech. Takie materiały mogą też naruszać godność dziecka.
Eksperci uczulają, że zdjęcia czy filmy opublikowane w sieci przestają być własnością tylko publikujących. Mogą być kopiowane i wykorzystywane do różnych celów, niekoniecznie zgodnych z intencją publikujących.
Dzieci mogą paść ofiarą cyberprzemocy
Wizerunki dzieci, zarówno na fotografiach, jak i filmach, mogą stać się także przedmiotem hejtu, kpin i komentarzy, które będą destrukcyjnie działać na samoocenę dziecka, rodząc w nim uczucia złości, smutku czy poczucia bezradności. Szczególnie nastolatki potrafią wykorzystywać tego typu materiały, by kogoś szantażować, a nawet dręczyć.
REKLAMA
Szkoły publikują wizerunki naszych dzieci
Okazuje się także, że informacje o dziecku publikowane przez szkołę, np. jego imię, mogą trafić w niepożądane ręce i być wykorzystane do dowolnych celów. Nierzadko mogących zagrażać jego bezpieczeństwu.
Eksperci zwracają uwagę, że wizerunki dzieci potrafią bezprawnie wykorzystywać w celach komercyjnych niektórzy influencerzy i influencerki.
Fundacja Orange informuje, że "we Francji i w Norwegii toczy się nawet dyskusja na temat wprowadzenia zakazu publikowania wizerunków dzieci przez rodziców w celach komercyjnych". Nieodosobnione są bowiem przypadki, że firmy prowadzące różnego rodzaju zajęcia na terenie szkoły filmują lub fotografują ich przebieg, a materiał wykorzystują do swojej promocji.
Publikując materiały dotyczące naszych dzieci, pamiętajmy, że mogą one także wpłynąć na ich przyszłość nie tylko w relacjach z rówieśnikami, ale także zawodową. Nie wykluczone, że rekruterzy czy rekruterki prześledzą w internecie informacje o kandydatach na dane stanowisko. Dlatego warto, by dorośli wzięli odpowiedzialność za ochronę prywatności dziecka.
REKLAMA
- Jak przygotować dzieci na pójście do żłobka? [PODCAST]
- Dzieci w sieci. Możliwości i pułapki
- Dzieci w sieci. Jak uczyć bezpiecznego korzystania z internetu?
kg/IAR/UODO/fundacja.orange
REKLAMA