Nieuchwytny przez lata Jacek Jaworek nie żyje. Policyjny profiler wyjaśnia, co się stało

Joanna Zaremba

Joanna Zaremba

2024-07-25, 15:00

Nieuchwytny przez lata Jacek Jaworek nie żyje. Policyjny profiler wyjaśnia, co się stało
Dom w Borowcach, w którym Jacek Jaworek zastrzelił brata, bratową i 17-letniego bratanka. Foto: Waldemar Deska/PAP/ Policja.pl

Czy Jacek Jaworek przez ostatnie trzy lata ukrywał się za granicą? A może jednak pozostał na terenie Polski? W czwartek prokuratura potwierdziła, że ciało znalezione w Dąbrowie Zielonej należy do Jacka Jaworka. Śledczy wciąż jednak próbują ustalić, kto w ostatnim czasie mógł pomagać mu w ukrywaniu się przed organami ścigania. - Moim zdaniem najbardziej prawdopodobna hipoteza jest taka, że ukrywał się doraźnie. Albo w lasach, albo u jakiegoś znajomego, albo w zabudowaniach, które dobrze znał - mówi nam psycholog policyjny i profiler Dariusz Piotrowicz.

Są wyniki badań DNA w sprawie Jacka Jaworka. Ciało mężczyzny, które znaleziono w Dąbrowie Zielonej, od samego początku łączone było z poszukiwanym od trzech lat 52-letnim mieszkańcem miejscowości Borowce, który w 2021 roku zastrzelił swojego brata, jego żonę i 17-letniego syna. Z wypowiedzi różnych ekspertów oraz doniesień medialnych można było wywnioskować, że prokuratura celowo zwleka z ujawnieniem wyników badań, żeby mieć 100-procentową pewność. W czwartek potwierdzono jednak, że znaleziony w Dąbrowie Zielonej mężczyzna to rzeczywiście Jacek Jaworek.

Teraz prokuratura próbuje m.in. ustalić, czy ktoś pomagał mu w jakikolwiek sposób podczas ukrywania się. W tej sprawie prowadzone jest odrębne postępowanie, o czym w czwartek na konferencji prasowej poinformowała Prokuratura Okręgowa w Częstochowie. – Chodzi tutaj o utrudnianie śledztwa w sprawie zabójstwa w Borowcach – przekazano.

Gdzie przez trzy lata przebywał Jacek Jaworek? "Ukrywał się doraźnie"

Co przez ostatnie trzy lata robił Jacek Jaworek? Po odkryciu w Dąbrowie Zielonej pytanie to powróciło do przestrzeni publicznej jak bumerang. W ostatnich latach pojawiały się różne hipotezy. Jedna z nich głosiła m.in., że przebywał za granicą, ukrywając się. Domniemania te szły dalej: skoro się ukrywał, ktoś musiał mu pomagać. Jak mogło się to odbywać? Dariusz Piotrowicz kolejny raz podkreśla, że wciąż poruszamy się w sferze przypuszczeń.

Jedno, jak zaznacza psycholog policyjny, jest jednak pewne. - Jest bardzo mało prawdopodobne, żeby po dokonaniu potrójnego zabójstwa - bądź co bądź pan Jaworek musiał być wtedy w silnych emocjach - nie wziął samochodu swojego brata, nie oddalił się pieszo w kierunku okolicznych lasów itp. Mógł wszystko wtedy zrobić. Mógł zabrać samochód komukolwiek, mógł nawet wziąć rower, choć to są tylko domniemania. Ale w mojej ocenie już zupełnie najmniej prawdopodobne jest to, że ktoś czekał na niego ze środkiem transportu i obydwaj - lub oboje, albo w grupie - uciekli i odtąd pan Jaworek się "ukrywał", z czyjąś zorganizowaną pomocą - wyjaśnia ekspert. 

REKLAMA

Czytaj także:

I zwraca uwagą na istotną różnicę. - Moim zdaniem najbardziej prawdopodobna hipoteza jest taka, że ukrywał się doraźnie. Albo w lasach, albo u jakiegoś znajomego, albo w zabudowaniach, które dobrze znał. Równie dobrze mógł ukrywać się w niedalekiej odległości od miejsca zdarzenia, w promieniu, który był mu dobrze znany - kontynuuje nasz rozmówca.

Podkreśla, że miejscowości, o których mówimy, nie są przecież duże: liczą po stu lub stu kilkudziesięciu mieszkańców. Według Dariusza Piotrowicza mężczyzna najpierw "przeczekał w pobliżu", a dopiero później mógł usiłować się przemieszczać. Ekspert apeluje jednak, by nie wierzyć w typowo sensacyjne teorie. - Takie sytuacje możemy zobaczyć tylko i wyłącznie w filmach: że czeka na niego jakaś ekipa, że on - po dokonaniu zabójstwa swojej rodziny - do kogoś dzwoni i zachowuje spokój, a później ucieka za granicę - zauważa.

"Mógł pomagać mu ktoś z rodziny"

Ale teorii o pomocy doraźnej, według eksperta, nie da się wykluczyć. - Oczywiście, mógł pomagać mu ktoś z rodziny lub osoby, które były z nim emocjonalnie związane. Zwłaszcza że grono tych osób zaczyna nam się poszerzać. Mogły to być partnerki, koledzy, przyjaciele, koledzy poznani w zakładzie karnym. Różne osoby, które poznał w swoim życiu, którym wyświadczył przysługę lub z którymi łączyły go jakieś więzi emocjonalne - słyszymy.

REKLAMA

Po zniknięciu Jaworka podnoszono również jeszcze inną hipotezę, dotyczącą samobójstwa. - Ja sam o tym mówiłem w programie TVP "997". I ta hipoteza wcale nie była aż tak oderwana od rzeczywistości, ponieważ opierała się na obserwacjach. Jeżeli osoba działa w silnych emocjach, zabijając osoby bliskie, jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że w jej umyśle pojawią się myśli samobójcze. Wtedy taka osoba najczęściej odbiera sobie życie niemalże natychmiast, na miejscu zdarzenia lub po pewnym czasie - zazwyczaj krótkim. Zarówno z badań, jak i z mojej wieloletniej praktyki sądowej wynika, że jest to nawet do kilkudziesięciu dni po zabójstwie. Ale w tych dynamicznych sytuacjach zazwyczaj wszystko rozgrywa się w czasie od minut do godzin. Tutaj nie możemy wykluczyć, że pan Jaworek miał taki zamiar tuż po popełnieniu czynu, ale coś - może ktoś? - musiało go od tego odwieść. Może pojawiło się jakieś schłodzenie emocjonalne, ponieważ nie zawsze jest taka tendencja, że te myśli kończą się realizacją - wyjaśnia profiler.

Ekspert zwraca też uwagę na szczególne okoliczności znalezienia ciała Jacka Jaworka.

- Tam jest częściowo zabudowana, drewniana czy ceglana, wiata - miejsce do palenia ognisk, grillowania. Okoliczni mieszkańcy przepytywani przez dziennikarzy mówili, że często zbiera się tam miejscowa młodzież, że odbywają się tam imprezy itp. Dlatego mało prawdopodobne jest, żeby pan Jaworek odebrał sobie życie na oczach świadków. Z doniesień medialnych wynika, że był ubrany adekwatnie do pogody, miał na nogach klapki. Takie okoliczności wskazywałyby na to, że Jacek Jaworek wcześniej przebywał jednak w pobliżu, w niedalekiej okolicy - zauważa.

"Znamy wiele przypadków, również seryjnych zabójców, którzy mają wyrzuty sumienia"

Ekspert odniósł się też do sytuacji osobistej w rodzinie Jaworków przed zabójstwem. Zwrócił uwagę, że w rodzinie był długotrwały konflikt na tle majątkowym - chodziło o dom rodzinny. Zbrodnia, którą popełnił Jaworek, miała zaś charakter ewidentnie impulsywny. Po dłuższym czasie natomiast mogły pojawić się dalsze przemyślenia i wyrzuty sumienia.

REKLAMA

- Osobom, którym trudno sobie to wyobrazić, proponuję, by przypomniały sobie sąsiadów mieszkających np. na wsi. - jak zażarty może być konflikt o tzw. miedzę - wskazuje. Dodaje, że w opisach mieszkańców można było znaleźć stwierdzenia takie jak np. "tylko bestia może zrobić coś takiego" lub że u takiej osoby nie mogą pojawić się wyrzuty sumienia. 

- To ewidentna nieprawda, powiedziałbym nawet, że bzdura. Znamy bardzo wiele przypadków, również wśród seryjnych zabójców, którzy mają wyrzuty sumienia w związku z tym, co robią. Osoby te często odczuwają silne poczucie winy, mają tendencję do powracania do tego, co zrobiły, i kategorycznej, negatywnej oceny swojego postępowania. Często jest to podstawą do pojawienia się myśli samobójczych - tłumaczy Dariusz Piotrowicz. I zauważa, że obecność Jaworka w Dąbrowie Zielonej, gdzie pochowani są zabici członkowie jego rodziny, w okolicach rocznicy zabójstwa może mieć wymiar emocjonalny. - To nam daje wyraźny sygnał o symbolice emocjonalnej tego miejsca i jego pojawieniu się tam - uważa Piotrowicz.

Ktoś doprowadził do jego śmierci? "Nie chcę, żeby to wybrzmiało jak oskarżenie"

Prokuratura bada m.in. teraz wątek potencjalnego udziału osób trzecich w śmierci Jacka Jaworka, choć - jak wynika z dzisiejszego oświadczenia - nic na to na razie nie wskazuje. Ale i tutaj ekspert zauważa szczególny niuans. - Odrębną sprawą jest to, że o ile fizycznie może być to niepotwierdzone - w sensie obrażeń fizycznych, zadanych ręką innej osoby niż pan Jaworek - to jednocześnie prowadzone jest postępowanie w kierunku np. pomagania lub namawiania do próby samobójczej, tego, czy ktoś mógł w jakiś sposób doprowadzić taką osobę do samobójstwa - zaznacza.

REKLAMA

Czy prokuratura może mieć już na celowniku konkretne osoby? - Absolutnie nie chcę, żeby to wybrzmiało jak oskarżenie. Ale mogę odnieść się do statystyk na temat osób, które były namawiane lub podżegały do próby samobójczej. Zdecydowana większość to osoby z rodziny lub osoby bliskie: partnerzy, partnerki, przyjaciele, dobrzy znajomi - zauważa.

Zabójstwo w Borowcach

Środa, 7 lipca 2021 roku. Dla państwa Jaworków musiał to być decydujący dzień, bo właśnie wtedy stawili się w komendzie policji w Borowcach. Janusz i Justyna Jaworkowie obawiali się Jacka, który już wcześniej miał im grozić. - Było to zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez pana Jacka Jaworka na ich szkodę, a miało polegać na kierowaniu wobec nich gróźb karalnych. Chodziło o groźby werbalne. To zawiadomienie jest dość zwięzłe w treści – mówił wtedy mediom Krzysztof Budzik z zespołu prasowego Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. Wtedy jednak rodzina nie wspomniała, że Jaworek wcześniej sugestywnie pokazał im, gdzie trzyma broń.

Dwa dni później już nie żyli. Z 9 na 10 lipca 2021 roku policja otrzymała wezwanie o awanturze domowej we wsi Borowce. Według śledczych tej nocy Jacek Jaworek wszedł do domu, który dzielił z bratem, bratową i ich dziećmi. Mężczyzna zaczął do nich strzelać. Zabił trzy osoby: brata, jego żonę oraz 17-letniego bratanka Kubę. Strzelaninę przeżył tylko młodszy syn Jaworków. 13-letni Gianni, kiedy usłyszał krzyki i wystrzały, schował się w szafie. Potem zdołał uciec przez okno.

REKLAMA

Jaworek zabrał ze sobą broń i przepadł jak kamień w wodę. Choć akcja poszukiwawcza ruszyła od razu, media na początku donosiły o rzekomej opieszałości policji w wykonywaniu czynności operacyjnych, co mogło wpłynąć na fakt, że sprawca skutecznie uciekł. Służby dementowały, ale szczegółów na ten temat w przestrzeni publicznej przybywało. Za 52-latkiem wystawiono list gończy i tzw. czerwoną notę Interpolu.

Jacek Jaworek został oskarżony m.in. o potrójne morderstwo. Od trzech lat pozostawał nieuchwytny i nie wiadomo, co się z nim działo. W końcu prokuratura umorzyła śledztwo, ale zaangażowani w nie przedstawiciele służb wciąż próbowali ustalić, co dokładnie stało się z poszukiwanym mężczyzną. Bieg całej sprawy zmieniły dopiero oficjalne wyniki badań DNA ciała znalezionego w Dąbrowie Zielonej.

Dariusz Piotrowicz - Psycholog, profiler, kierownik studiów podyplomowych Psychologia śledcza w praktyce operacyjnej i procesowej na Uniwersytetu SWPS.


Źródło: PolskieRadio24.pl/kmp

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej