Czym różnimy się od zwierząt? Czesław Miłosz w obronie honoru kota
Czy obserwacja kota, który "śpi słodko na biurku obok komputera", może prowadzić do jego obrony, a przy tym do refleksji na temat okrucieństwa przyrody, samotności człowieka w być może pustym kosmosie czy filozofii św. Augustyna? Może, jeśli kotu przygląda się Czesław Miłosz.
2024-07-28, 05:50
Punktem wyjścia tej historii był, jak to sam określił Czesław Miłosz, "atak na kota". Okoliczności tego ataku były szczególne, obrona zresztą też, wszystko wywołało zaś wielką debatę, która znacznie wykroczyła poza koci temat. Warto ją przypomnieć w Roku Czesława Miłosza, na kilka tygodni przez rocznicą śmierci noblisty – historia ta bowiem skupia jak w soczewce problemy, z którymi ten znakomity twórca zmagał się na kartach swoich dzieł przez całe życie.
Kot przejawia sadyzm?
Zaczęło się od artykułu z 1993 roku prof. Marii Podrazy-Kwiatkowskiej, znakomitej humanistyki, zatytułowanego "Przeciw okrucieństwu" (a powstał on po lekturze książki przedwojennego filozofa Mariana Zdziechowskiego "O okrucieństwie").
Teza artykułu brzmiała: "Okrucieństwo tkwi w istocie świata". Nie tylko człowiek, pisała autorka tekstu, na przestrzeni dziejów dowiódł, że nie zawaha się przed zadaniem najstraszniejszego bólu. "Cała natura jest okrutna", czytamy w tym artykule.
Według prof. Marii Podrazy-Kwiatkowskiej przyroda podszyta jest okrucieństwem. "Kot przejawia sadyzm, męcząc swoją ofiarę". A to tylko wierzchołek góry lodowej, bo okrucieństwo wydaje się być w naturze wszędzie.
REKLAMA
W dalszej części artykułu znalazły się również refleksje na temat podejrzanego "piękna wszechświata" (przecież pod tym pięknem pulsuje zadawany sobie nawzajem ból) i próby szukania antidotum – coś, co można by znaleźć "przeciw okrucieństwu".
Niewinne pająki, rekiny i pytony
Lektura takiego artykułu była dla Czesława Miłosza niczym młyn na wodę. Przecież to były jego całożyciowe tematy. No i, rzecz nie bez znaczenia, poeta znał koty. Choćby w latach 80. XX w. w jego domu w Berkeley w Kalifornii przechadzał się kot o imieniu Tiny.
W 1994 roku Czesław Miłosz opublikował wiersz "Do Pani Profesor w obronie honoru kota i nie tylko. (Z okazji artykułu "Przeciw okrucieństwu" Marii Podrazy-Kwiatkowskiej)". Jakkolwiek nic nie zastąpi czytania poezji, a punktowe referowanie przedstawianych w liryce treści z natury rzeczy ją upraszcza – spróbujmy w największym skrócie opisać to, co poeta "do Pani Profesor" napisał.
"Mój miły pomocnik, nieduży tygrysek,
Śpi słodko na biurku obok komputera
I nic nie wie, że Pani jego ród obraża".
REKLAMA
Ta "obraza" i ten "atak na kota" wynikały z jednego: jeśli nasz czterołapy domownik "bawi się myszą lub półżywym kretem" – podkreślał poeta – nie robi to z okrucieństwa. Kot, jak i cała przyroda, nie mają świadomości "czynienia zła", zadawania bólu. Tylko ludzka świadomość, czytamy w wierszu, zdolna jest do empatii, umie na chwilę przenieść się w to "Inne,/współ-odczuć mękę i panikę myszy".
W tym sensie przyroda jest obojętna na dylematy dobra i zła, nie można ją oceniać ludzkimi miarami. Z perspektywy natury kołowrót narodzin, walki o byt, wzajemnego pożerania się – to wszystko jest "niewinne". Dlatego trzeba bronić honoru i kota, i "pająków, modliszek, rekinów, pytonów", i całej zwierzęcej reszty.
Posłuchaj
Milion lat samotności
Jednak to tylko początek problemu dla poety, który wciąż wracał do takich pytań, jak: "Kim jest człowiek?", "Co odróżnia nas, zanurzonych w biologii, od świata natury?", "Czy historia świata, w tym ewolucji, ma sens?", "Skąd pochodzi zło i wszechobecne cierpienie?", "Jak to cierpienie pogodzić z wiarą we wszechmocnego i dobrego Boga?".
REKLAMA
Właśnie. Jeśli kot "pastwiący się" (z ludzkiego punktu widzenia) nad myszą jest poza dobrem i złem, jeśli od milionów lat maszyna ewolucji działa według niewrażliwych na cierpienie i jednostkowy los twardych prawideł biologii - jak w tym wszystkim umieścić człowieka z jego świadomością i potrzebą sensu?
Nie da się prosto go umieścić, czytamy u Miłosza, dlatego człowiek jest samotny w obojętnym na jego los i cierpienie "bladym mrowisku galaktyk".
I tu przychodzi na ratunek religia.
"Ciągle rozmyślam o religii"
Czesław Miłosz jako twórca zainteresowany żywo religią? Jak najbardziej.
REKLAMA
Nie była to oczywiście religijność łatwa. Poeta szukał, zdarzało mu się zawędrować na obrzeża herezji, czasem wyrażał skrajnie zwątpienie. Zawsze jednak obrona wiary była jedną z jego największych trosk.
"Zamiast zostawić teologom ich kłopoty, ciągle rozmyślam o religii" – pisał Miłosz. Skąd ta niecodzienna jak na literata pasja? Za mojego życia, tłumaczył, uległy rozpadowi idee, które stały przez stulecia u podstaw zachodniej cywilizacji: wiara w wyjątkowe miejsce człowieka w naturze (wskutek teorii ewolucji rozmyła się granica między ludźmi a zwierzętami), wiara w życie pozagrobowe (jak wierzyć w niebo i piekło, skoro już nie potrafimy sobie tych miejsc wyobrazić?), wiara w Opatrzność (historia jest przede wszystkim opowieścią o ludzkiej nieprawości, zapisem cierpień milionów niewinnych istnień).
W obliczu tego kryzysu poeta podjął niełatwą walkę o przetrwanie - nie tylko religii, ale także samego siebie. Bo według Miłosza tylko religia potrafi nadać ostateczny sens ludzkiemu życiu.
Człowiek i zwierzę
Ta opowieść, która rozpoczęła się od obserwacji kota i obrony jego honoru, kończy się w tekście Miłosza na szczególnym wyznaniu wiary. Albo może wyznaniu nadziei.
REKLAMA
Ludzie, czytamy, "nadzieje pokładają w ludzkim Bogu”, który "lituje się /nad każdą schwytaną myszą, skaleczonym ptakiem". "Ludzki Bóg" przywołuje tu rzecz jasna idee chrześcijańskie. A tę religię właśnie wynosił poeta ponad inne za jej antropocentryczny charakter (Bóg, który "stał się człowiekiem dla nas ludzi i dla naszego zbawienia").
Mimo wspólnoty zatem, przez naszą biologiczność, ze światem natury gatunek ludzki jest według Miłosza odrębny od reszty tego, co żyje. Człowieka wyróżnia świadomość, czyniąc go jednocześnie przeraźliwie samotnym, pozostawionym samemu sobie.
Kot to dopiero początek
Tekst Czesława Miłosza w obronie "zaatakowanego kota" można by rzecz jasna opatrzyć ogromnymi przypisami. Bo kontekstów jest tu bardzo wiele: starotestamentalna "Księga Hioba", filozofia św. Augustyna, Arthura Schopenhauera czy Simone Weil, refleksje o tym, czym jest piękno natury (skoro pod tym pięknem kryje się ból istot żywych), pytania o istotę człowieczeństwa, o "zbawienie zwierząt", o poznawalność Boga, a nawet o to, czy światem nie rządzi przypadkiem jakaś pierwotna zła siła.
Czy tę obronę kota, potraktowaną tu jako punkt wyjścia do tych wszystkich fundamentalnych spraw, można by odczytać również nieco ironicznie? Zapewne tak, choć ten wiersz Miłosza wywołał bardzo poważne odpowiedzi. Filozof Leszek Kołakowski napisał esej "Udręczenie", a teolog Jan Andrzej Kłoczowski OP szkic zatytułowany "Hiobowe zabawy?".
REKLAMA
***
Czytaj także:
- Między herezją a wiarą. Simone Weil – "Sokrates naszych czasów"
- "Guru religioznawstwa". Pasje i niespełnienia Mircei Eliadego
***
Z jednej strony, jak podkreślała w Polskim Radiu poetka Małgorzata Lebda, "Czesław Miłosz mówił o prostych rzeczach". Z drugiej strony, o czym w innej audycji opowiadał poeta i krytyk Piotr Matywiecki, noblista wielokrotnie poruszał arcytrudne tematy. Jak choćby ten o przynależnym tylko ludziom współczuciu, które jest wezwaniem do milczącego Boga. Jest podszytym rozpaczą wołaniem do Tego, który musi istnieć, bo jest gwarantem sensu.
REKLAMA
Poetycka opowieść, u której początku kot śpi słodko obok komputera poety, potwierdza tę prostotę i złożoność Miłoszowych dzieł. I zachęca, zwłaszcza w Roku Czesława Miłosza, do dalszych poszukiwań, lektur i uważnego przyglądania się światu. W tym tajemniczym, jak zawsze, kotom.
jp
Źródła: Czesław Miłosz, "Wiersze wszystkie", Kraków 2011.
REKLAMA