Real Madryt i Atalanta Bergamo powalczą o Superpuchar Europy. Od wtorku Mbappe w Warszawie

Wszystko zaczęło się w 1976 roku w Mielcu, a środowy mecz o Superpuchar Europy z Atalantą Bergamo to szósta wizyta w Polsce Realu Madryt, najbardziej utytułowanego klubu piłkarskiego na Starym Kontynencie. 

2024-08-13, 07:50

Real Madryt i Atalanta Bergamo powalczą o Superpuchar Europy. Od wtorku Mbappe w Warszawie
Na polskiej ziemi w meczu o stawkę pierwszy raz koszulkę Realu Madryt założy Kylian Mbappe. Foto: PAP/PR

W środę 14 sierpnia o godzinie 21:00 oczy piłkarskiego świata będą zwrócone na Warszawę. Na PGE Narodowym Real Madryt i Atalanta Bergamo powalczą o pierwsze trofeum w nowym sezonie.

Drużyny przylecą do Polski we wtorek. Real Madryt ma wylądować w warszawie około godziny 12:40. Chwile później na warszawskim lotnisku mają się pojawić piłkarze Atalanty.

Piłkarze trenera Carlo Ancelottiego stacjonować będą w hotelu Radisson Collection, znajdującym się przy ul. Grzybowskiej 24. Drużyna Atalanty będzie stacjonować w hotelu InterContinental przy ul. Emilii Plater 49.

We wtorek jako pierwszy na warszawskim stadionie pojawi się zdobywca Ligi Europy z poprzedniego sezonu. Konferencja prasowa Atalanty rozpocznie się o godzinie 16:45. Później o 17:30 Włosi wyjdą na jedyny otwarty dla mediów trening. Najprawdopodobniej obok trenerów na konferencjach pojawi się też jeden z zawodników.

REKLAMA

Ancelotti spotka się z dziennikarzami o 19:15. Real pojawi się na płycie PGE Narodowego punktualnie o 20:00 i zakończy zajęcia godzinę później.

Sędzią głównym środowego meczu będzie 36-letni Szwajcar Sandro Schaerer.

To nie pierwsza wizyta Ralu Madryt w Polsce 

Pierwsza wizyta słynnych "Królewskich" w Polsce miała miejsce we wrześniu 1976 roku. W pierwszej rundzie Pucharu Europy Mistrzów Krajowych, poprzedniku obecnej Ligi Mistrzów, na Real trafiła Stal Mielec. Zespół prowadzony przez Edmunda Zientarę na własnym stadionie, w obecności ok. 40 tys. widzów (były nawet pomysły, by przenieść spotkanie na Stadion Śląski do Chorzowa), przegrał 1:2.

Gole dla gości uzyskali Vicente Del Bosque, który później święcił trenerskie sukcesy z Realem i reprezentacją Hiszpanii, oraz Santillana, a kibice mogli zobaczyć w akcji także m.in. niemieckiego mistrza świata Paula Breitnera czy Jose Antonio Camacho.



W rewanżu rozegranym w Walencji - stadion w Madrycie był zamknięty po rozróbach kibiców - mielczanie przegrali 0:1 i odpadli z rozgrywek.

W 1988 roku szansę na wyeliminowanie "Królewskich" miał Górnik Zabrze, który rywalizował z nimi drugiej rundzie PEMK.

- Nie byliśmy gorsi. Pozostał niedosyt - powiedział były bramkarz Górnika Józef Wandzik.

- Mieliśmy wtedy naprawdę fantastyczny zespół, panowała świetna atmosfera i podeszliśmy do tego dość lekko. Obejrzeliśmy na wideo kilka meczów Hiszpanów. Źli byliśmy na siebie po obu spotkaniach z Realem, bo wcale nie byliśmy w nich Kopciuszkiem, nie byliśmy gorsi – zauważył mieszkający na stałe w Grecji były zawodnik Ruchu Chorzów, Górnika Zabrze i Panathinaikosu Ateny.

Real zabrzanie podjęli na Stadionie Śląskim w Chorzowie i przegrali 0:1 po trafieniu Meksykanina Hugo Sancheza z rzutu karnego.

- Nie wiem, czy po moim starciu z Emilio Butragueno powinien być karny. Niektórzy sędziowie podyktowaliby go, inni - nie. Wiadomo, że wielkie drużyny traktuje się nieco lepiej – wspomniał Wandzik, 52-krotny reprezentant Polski.

W rewanżu na Santiago Bernabeu piłkarze trenera Marcina Bochynka – po golach Piotra Jegora i Krzysztofa Barana – prowadzili 2:1, co dawało im awans, ale ostatecznie ulegli 2:3 i odpadli. Hiszpańską ekipę szkolił wówczas Holender Leo Beenhakker, późniejszy selekcjoner biało-czerwonych.

- Kiedy wyjeżdżaliśmy ze stadionu miejscowi kibice żegnali nas brawami. Niech to będzie za cały komentarz – przypomniał Wandzik.

Zdaniem Roberta Warzychy - innego zawodnika ówczesnego Górnika - po trafieniu na Real jemu i kolegom towarzyszyła mieszanka obawy i zadowolenia.

- Z jednej strony cieszyła nas możliwość gry z takim przeciwnikiem. Z drugiej – trochę się baliśmy, co to będzie. Pamiętajmy przy tym, że dziś jesteśmy w większym stopniu Europejczykami niż wtedy. Różnice między krajami się zatarły. Ponad 20 lat temu nie jeździło się za granicę tak, jak dziś – zauważył Warzycha.

Podkreślił, że Real był wtedy zespołem z absolutnego europejskiego topu. - Byli np. Butragueno i Sanchez, którzy też potrafili strzelać mnóstwo goli, jak później Cristiano Ronaldo czy Karim Benzema – ocenił mieszkający w USA 47-krotny reprezentant Polski.

Po Stali i Górniku z Realem zmierzyła się też jeszcze Wisła Kraków. W 3. rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów w sezonie 2004/05 na własnym boisku przegrała 0:2, a w stolicy Hiszpanii 1:3.

Na ławkach trenerskich zasiedli wtedy Henryk Kasperczak i Jose Antonio Camacho, którzy 28 lat wcześniej spotkali się na murawie w Mielcu podczas pierwszej wizyty Realu w Polsce.

- Uważam, że Wisła to dobra drużyna, ale miała pecha, że trafiła na Real. Gdyby grała z innym zespołem, miałaby duże szanse na awans do dalszych rund Ligi Mistrzów - skomentował szkoleniowiec hiszpańskiej ekipy.

Na kolejną wizytę "Los Blancos" w Polsce trzeba było poczekać 10 lat - 16 sierpnia 2014 na PGE Narodowym odbyła się druga edycja tzw. Super Meczu, którym Real przegrał z Fiorentiną 1:2. Wtedy też przyjechał do Warszawy w glorii triumfatora Ligi Mistrzów, choć wydarzenie miało charakter towarzyski i komercyjny.

Bramkę dla zespołu z Madrytu już na początku spotkania zdobył jeden z najsłynniejszych zawodników świata - Cristiano Ronaldo, który wzbudzał największe zainteresowanie sympatyków futbolu. Ku ich radości trener Carlo Ancelotti, który teraz ponownie przyjedzie do Warszawy w tej roli, Portugalczyka wystawił od pierwszej minuty. Gdy spiker wyczytywał jego nazwisko, fani zgotowali mu ogromną wrzawę. W wyjściowym składzie znalazł się wtedy również sprowadzony za 80 milionów euro Kolumbijczyk James Rodriguez oraz kostarykański bramkarz Kaylor Navas, który do ekipy z Hiszpanii trafili po udanych występach w brazylijskim mundialu.

Dwa lata później los skojarzył Real w jednej grupie Champions League z Legią Warszawa, kiedy jakikolwiek mistrz Polski po raz ostatni rywalizował w tej fazie. "Królewscy" przyjechali do stolicy w szczególny dzień - 1 listopada, a zagrali nazajutrz w równie wyjątkowych okolicznościach - przy pustych trybunach, co było efektem kary nałożonej przez UEFA na warszawski klub za zachowanie kibiców.

W Realu wystąpili m.in. Dani Carvajal i Lucas Vazquez, którzy wciąż są zawodnikami tego klubu, a ten pierwszy był jedną z gwiazd zakończonych sukcesem niedawnych mistrzostw Europy i niektórzy widzą w nim kandydata do "Złotej Piłki". Grali też m.in. Niemiec Toni Kroos, który po Euro 2024 zakończył karierę, obecny kapitan mistrzów kontynentu Alvaro Morata czy Francuz Karim Benzema, a przede wszystkim Cristiano Ronaldo, na którego mimo przenikliwego zimna pod hotel Bristol długimi godzinami wyczekiwały tłumy najmłodszych miłośników futbolu.

- Martwi mnie, że to nie będzie święto, tylko zwykły mecz, któremu czegoś zabraknie - zdrowych emocji na trybunach - przyznał przed pierwszym gwizdkiem sędziego ówczesny szkoleniowiec Legii Jacek Magiera. Skończyło się 3:3, a legioniści prowadzili nawet 3:2. Ten jeden punkt w końcowym rozrachunku zapewnił im jednak udział w kolejnej fazie Ligi Europy, a do tego przeszli do historii, bo jako pierwszy polski zespół nie przegrali z Realem w europejskich pucharach.

"To nawet lepiej, że nie było świadków" - tak hiszpańska "Marca" skomentowała występ madryckiej drużyny w tym meczu.

Teraz stawka będzie dużo wyższa, bo choć gablota z trofeami na Santiago Bernabeu jest regularnie uzupełniana, to zawsze jest w niej miejsce na nowe. Do tego w barwach Realu ma zadebiutować Francuz Kylian Mbappe, więc zainteresowanie spotkaniem jest ogromne.

REKLAMA

red, PAP/PR24

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej