Rosyjski dron nad Polską? Wiceszef MON: to mogła być próba badania naszej reakcji

2024-08-27, 19:27

- Tego rodzaju dron, jeśli był to dron, posiada dość prymitywny i głośny silnik tłokowy. Działa, aż skończy mu się paliwo. Spada i może też zatrzymać się na drzewie. Możemy i powinniśmy go zlokalizować. Uda nam się to, jeśli obiekt znajduje na terytorium Polski. Jeśli wyleciał, to będziemy mieli potwierdzenie, że Rosjanie badali nasze reakcje - mówił w Polskim Radiu 24 wiceminister obrony narodowej Stanisław Wziątek.

Cały czas trwają poszukiwania obiektu, który naruszył polską przestrzeń powietrzną.

- Nie mamy 100 proc. pewności, że był to dron. Spekulacje na ten temat biorą się z analizy trajektorii lotu i prędkości. Odpowiadają one zdolnościom, które posiadają drony Szahid. Nawet jeśli nie jest to najnowocześniejsza konstrukcja, to przenosi śmiercionośną broń. Gwarantuję, że obiekt był monitorowany. Wiemy, gdzie zniknął jego sygnał. Jeśli dron zejdzie poniżej określonego pułapu, to staje się niewidoczny dla radarów - powiedział Stanisław Wziątek.

Wojna podprogowa

Wiceszef MON przypomniał też, że Polska nie znajduje się w stanie wojny. - Być może jest to sytuacja podprogowa, wojna hybrydowa, ale generalnie znajdujemy się w stanie pokoju. Nie możemy więc użyć innych procedur. Podczas pokoju musimy taki obiekt namierzyć radarami i stwierdzić też fizycznie, że powinien być zestrzelony. W przestrzeni mógł przecież pojawić się na chwilę ukraiński samolot. Nie strzelamy, jeśli nie widzimy obiektu. Być może powinny zostać zmienione procedury, być może powinniśmy wprowadzić jeszcze jeden, środkowy poziom wojny podprogowej, który pozwoli reagować, gdy obiekt nie jest widoczny - tłumaczył Wziątek.

Posłuchaj

Wiceszef MON Stanisław Wziątek gościem Krzysztofa Grzybowskiego (Rozmowa Polskiego Radia 24) 13:37
+
Dodaj do playlisty

- Odpowiedzialność za zestrzelenie takiego obiektu też jest ogromna. Odłamki, które spadają, robią ogromne spustoszenie. Dlatego nie powinniśmy strzelać do obiektu, którego fizycznie nie widzimy. Musimy mieć pewność, że nie znajdują się pod nim domy i obiekty mieszkalne. Niczego, co wiązałoby się z dodatkowymi szkodami - dodał.

REKLAMA

Rosjanie badali reakcję

Nie wykluczył też, że nie był to przypadkowy, zabłąkany obiekt latający. - To mogła być próba badania naszej odporności lub reakcji. Przećwiczenie naszych reakcji było swego rodzaju lekcją poglądową dla Rosjan. Co zobaczyli? Wszystkie siły w powietrzu, samoloty F-16, polscy i amerykańscy piloci w pełnej gotowości. W razie rzeczywistego ataku dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych zdecydowałby o zestrzeleniu obiektu. Na razie poszedł na zewnątrz sygnał: widzą, obserwują, poderwali wszystkie siły, są w stanie najwyższej gotowości. Nie śpią i w każdej chwili mogą zareagować - tłumaczył Wziątek.

- Tego rodzaju dron, jeśli był to dron, posiada dość prymitywny i głośny silnik tłokowy. Działa, aż skończy mu się paliwo. Spada i może też zatrzymać się na drzewie. Możemy i powinniśmy go zlokalizować. Uda nam się to, jeśli obiekt znajduje na terytorium Polski. Jeśli wyleciał, to będziemy mieli potwierdzenie, że Rosjanie badali nasze reakcje - podsumował wiceszef MON.

Kolejny taki przypadek

Niezidentyfikowany obiekt przekroczył polską granicę w poniedziałek o godzinie 6.43, kiedy trwał zmasowany atak rosyjskiego lotnictwa strategicznego na Ukrainę. Obiekt około godziny 7 rano zniknął z radarów. Do takich sytuacji dochodziło już kilkakrotnie w państwach NATO od czasu rosyjskiej napaści na Ukrainę.

***

Audycja: Rozmowa Polskiego Radia 24
Prowadzący: Krzysztof Grzybowski
Gość: Stanisław Wziątek (wiceszef MON)
Data emisji: 27.08.2024
Godzina emisji: 17.33

REKLAMA

PR24/wmkor

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej