Aktor i działacz polityczny ścigany listem gończym. Chodzi o przestępstwa seksualne

Bartłomiej M. jest ścigany listem gończym. Sprawę prowadzi oddział policji w Krapkowicach na Opolszczyźnie. Ten adres był jest ostatnim miejscem zameldowania. Policji nie udało się dotąd ustalić jego miejsca pobytu. Wiadomo, że nie ma go na Opolszczyźnie, ale także w Warszawie pod adresem, który podawał podczas trwania procesu sądowego. 

- Na razie nie posiadamy informacji co do miejsca przebywania Bartłomieja M. - poinformował w rozmowie z Newsweekiem nadkom. Piotr Wilusz z Komendy Powiatowej Policji w Krapkowicach.

14 przestępstw o charakterze seksualnym

57-latek po wielu latach procesu został w czerwcu br. skazany pełnomocnie na pięć lat więzienia. Sprawa dotyczyła gwałtu na 16-latce. Mimo wyroku skazującego mężczyzna pozostawał na wolności jeszcze pod koniec lipca.

Nie stawił się także w sierpniu przed sądem w Warszawie. Toczy się tam sprawa, w której jest oskarżony o popełnienie 14 przestępstw o charakterze seksualnym. To m.in. dziewięć gwałtów, w tym cztery popełnione na osobach poniżej 15. roku życia. Status pokrzywdzonych w śledztwie ma 13 kobiet.

• Roman Polański uniewinniony. Aktorka przegrała proces
• Pobił, dusił i groził śmiercią. Brutalny napad na pracownicę lombardu

Śledczy informowali, że "oskarżony pod pretekstem wykonywania sesji zdjęciowych zwabiał nastoletnie dziewczyny, z których najmłodsze miały 14, najstarsza 17 lat, głównie do wynajmowanego przez siebie mieszkania w Warszawie, a następnie po podaniu im alkoholu lub środka odurzającego doprowadzał je do obcowania płciowego lub innych czynności seksualnych". "Pokrzywdzone w swych zeznaniach wskazywały, że oskarżony sugerował, iż jest znanym i wpływowym aktorem telewizyjnym, a profesjonalne sesje mogą je wypromować" -dodano.

Bartłomiej M. w przeszłości był związany z Platformą Obywatelską (w 2005 r.), ale już w 2011 i 2015 r. startował do Sejmu jako kandydat Prawa i Sprawiedliwości. Na co dzień mężczyzna grał jako aktor epizodyczny w filmach i serialach telewizyjnych. Występował także w reklamach.

Newsweek/st