Premier League. Koszmar Manchesteru United. Liverpool rozbił "Czerwone Diabły"

W największym hicie 3. kolejki Premier League Liverpool rozbił 3:0 Manchester United. Drużyna Arne Slota pokazała, że już na początku kadencji nowego menedżera potrafi grać na bardzo wysokim poziomie.

2024-09-01, 19:02

Premier League. Koszmar Manchesteru United. Liverpool rozbił "Czerwone Diabły"
Piłkarze Liverpoolu bez większych problemów pokonali Manchester United. Foto: EPA/PETER POWELL

Popołudnie na Old Trafford znów było traumatycznym przeżyciem dla kibiców "Czerwonych Diabłów". Liverpool mógł wyjść na prowadzenie już po kilku minutach, ale trafienie Trrenta Alexandra-Arnolda nie zostało uznane ze względu na spalonego. "The Reds" nie załamywali się jednak, w pierwszej połowie wykorzystali dwa katastrofalne błędy Casemiro i pewnie prowadzili. Dwukrotnie na listę strzelców wpisywał się Luis Diaz. Kolumbijczyk w obu przypadkach wykorzystywał podania Mohameda Salaha.

W drugiej części gry tylko podkręcili tempo, a trzeciego gola dołożył Salah. "Czerwone Diabły" miały swoje szanse, ale Liverpool był tego dnia o klasę lepszy, prezentował też lepszą skuteczność. Trybuny na Old Trafford opustoszały już kilkanaście minut przed końcem i trudno dziwić się fanom z Manchesteru - gra pod wodzą ten Haga wciąż wygląda źle i niewiele wskazuje na to, by coś miało się tu zmienić. Problemy, które były już na początku jego kadencji, cały czas są obecne w grze drużyny, mimo ogromnych nakładów finansowych i wielu zmian personalnych.

W przeciwnych nastrojach mogą być kibice "The Reds", którzy nie czują jak na razie rozpaczy z powodu utraty Juergena Kloppa. Arne Slot spisuje się jak na razie znakomicie i przyszłość pod jego wodzą zapowiada się naprawdę ekscytująco.

REKLAMA

We wcześniejszych spotkaniach nie popisały się dwa zespoły z Londynu, które chcą mierzyć w tym sezonie wysoko - Chelsea w derbowym starciu nie dała rady pokonać Crystal Palace.

"The Blues" mieli przewagę praktycznie w każdym aspekcie gry, stworzyli sobie wiele dogodnych sytuacji, jednak ostatecznie musieli przełknąć remis 1:1, który będą traktować jak porażkę. Po okazałej wygranej z Wolverhampton w poprzedniej kolejce podopieczni Enzo Mareski nie zdołali dopisać do swojego konta kompletu punktów.

Niesamowicie frustrujące popołudnie przeżyli fani Tottenhamu, ale patrząc na to, jak wyglądało wiele meczów poprzedniego sezonu, mogą oni podchodzić do takich spotkań na chłodno. Tottenham w przekroju całego spotkania był zespołem lepszym, który wielokrotnie był bliski zdobycia gola. Newcastle, które na własnym w starciu z tym rywalem wygrywało bez żadnych problemów, tym razem miało więcej problemów. W pierwszych dwóch meczach sezonu piłkarze Eddiego Howe'a nie przekonywali - tym razem było podobnie, ale w przeciwieństwie do "Spurs" potrafili wykorzystać okazje. 

Prowadzenie dał im w pierwszej połowie Barnes, w drugiej Tottenham zdołał wyrównać i nieustannie naciskał, ale w końcówce stracił gola po szybkiej kontrze. "Sroki" mogą świętować, bo 7 punktów po tej grze to wynik ponad stan.

REKLAMA

Tottenhamowi pod wodzą Postecoglu cały czas czegoś brakuje - przede wszystkim jest to umiejętność wykorzystywania sytuacji, ale problemem jest także defensywa, która sezon po sezonie nie gra na poziomie mogącym dać londyńczykom nadzieje na sukces w Premier League lub Europie.

Czytaj także:

red

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej