Mijają 24 lata od starcia Gołota - Tyson. Walka, której nie było

To już 24 lata od chwili, kiedy doszło do walki Andrzej Gołota - Mike Tyson. Starcie Polaka z legendą światowego boksu zakończyło się skandalem, o którym mówiono latami.

2024-10-20, 11:12

Mijają 24 lata od starcia Gołota - Tyson. Walka, której nie było
Od walki Andrzej Gołota - Mike Tyson minęły 24 lata. Foto: PAP/ Jason Kryk

Pojedynek, który odbył się w październiku 2000 roku, był ostatnim starciem Gołoty z wielkim rywalem. Nie można było dziwić się, że napięcie było ogromne - obaj pięściarze byli kontrowersyjni, uznawano ich za walczących nieczysto. Tyson miał za sobą odsiadkę, odbudowywał swoją karierę po skandalu z Evanderem Holyfieldem, któremu odgryzł kawałek ucha. Pokonał czterech kolejnych rywali, na drodze do pojedynku o tytuł stanął Polak. On także marzył o tym, że uda się wspiąć na szczyt i dostać jeszcze jedną szansę na mistrzowski pas.

Kibice wciąż pamiętali kapitalne walki z Riddickiem Bowe'em, ale świeższym wspomnieniem była sromotna klęska z Lennoxem Lewisem. Przebieg pojedynku o pas WBC zaskoczył największych fachowców. Polak był spięty, wytrzymał w ringu zaledwie 95 sekund, zanim Brytyjczyk zakończył jednostronne i wstydliwe widowisko, któremu towarzyszyły ogromne kontrowersje. 

Przed starciem Polak narzekał na lewe kolano, dostał zastrzyk, po którym nie powinien wychodzić do ringu. Po walce zemdlał i obawiano się, że wszystko skończy się tragicznie. Ostatecznie po latach wygrał proces z lekarzem, który podał mu wówczas lidokainę - sąd orzekł odszkodowanie w wysokości miliona dolarów. Trauma i porażka w rekordzie jednak pozostały.

REKLAMA

Gołota próbował wrócić na szczyt - pokonał m.in. Coreya Sandersa, a pojedynek przeszedł do historii ze względu na swoją brutalność. W 1998 roku we Wrocławiu zmierzył się z byłym mistrzem świata Amerykaninem Timem Witherspoonem.

Rok później w Atlantic City spotkał się z Michaelem Grantem. Zwycięzca miał walczyć z Lewisem o zunifikowane mistrzostwo świata w wadze ciężkiej. W pierwszej rundzie miał Granta dwukrotnie na deskach, a mimo to przegrał. Obijał rywala, ale w dziesiątej rundzie jeden cios zniszczył cały wysiłek. Gołota padł na ring, wstał, ale krańcowo wyczerpany nie chciał dalej walczyć. Później odniósł dwa zwycięstwa z niezłymi rywalami.

Nadszedł rok 2000, który przyniósł pojedynek z jednym z najsłynniejszych i najbardziej kontrowersyjnych pięściarzy na świecie - Mike'em Tysonem. 

Jak się okazało, miała to być kolejna walka, o której mówiono latami. W Polsce wielu wspomina ją do dziś. Nie ze względu na piękno, bokserski kunszt czy emocje.

REKLAMA

W pierwszej rundzie Polak leżał na deskach po piekielnie mocnym ciosie. Uratował go gong. Na drugą rundę wyszedł i radził sobie lepiej, wydawało się, że przetrwał najgorsze. Ale między drugą i trzecią rundą zdecydował, że nie będzie dalej walczył. Świat obiegły sceny, jak trener Al Certo próbuje włożyć do jego ust ochraniacz, jednocześnie krzycząc na pięściarza i przeklinając.

Nie pomogło. Gołota uciekł z ringu, publiczność była wściekła, w stronę pięściarza leciało wszystko to, co kibice mieli pod ręką. Droga wstydu.

Wszyscy wzięli jego rezygnację za przejaw tego, o czym mówiono już od walk z Bowe'em, w których miał wygraną na wyciągnięcie ręki - Gołota nie ma psychiki do tego, by być najlepszym. Przestraszył się potężnie bijącego przeciwnika. Okazało się, że prawda leżała gdzie indzie. Problem w tym, że wtedy nikt nie mógł o tym wiedzieć.

REKLAMA

Okazało się, że Tyson zadał cios, który złamał Gołocie kość policzkową. W klinczu uderzył głową, rozcinając łuk brwiowy. Ból był nie do zniesienia, zresztą można sobie wyobrazić, co mogło się stać, gdyby Amerykanin trafił w to samo miejsce jednym ze swoich owianych koszmarną sławą sierpowych. Dla jednych Gołota pokazał brak charakteru, spanikował. A być może po prostu podjął jedyną słuszną decyzję, w przeciwieństwie do trenerów, którzy za cenę zdrowia chcieli zmusić go do tego, by dalej bił się z Tysonem.

Kilka miesięcy później Komisja Kontroli Sportowców stanu Michigan uznała walkę za nieodbytą, ponieważ w moczu Tysona wykryto marihuanę. "Żelazny Mike" napisał w swojej książce, że sięgnął po nią ze strachu, który Gołota wzbudził w nim jeszcze na ważeniu.

Na Polaku wieszano psy, zarzucano mu, że jest tchórzem, nie ma charakteru do walki. Prawda jednak jest taka, że do tego pojedynku nie powinno w ogóle dojść.

REKLAMA


Gołota miał jeszcze swoją szansę walki o mistrzowski pas wagi ciężkiej - w 2004 roku walczył z Chrisem Ruizem, jednak przegrał na punkty po werdykcie, który trudno było uznać za sprawiedliwy.

Czytaj także:

ps, PolskieRadio24.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej