Skoki narciarskie Wisła 2024. Małysz mówi o przyszłości Thurnbichlera. "Skoczkowie i sztab mają wszystko"

Konkursy w Wiśle miały być kluczowym sprawdzianem formy polskich skoczków. Oczekiwania były spore, ale wyniki wciąż nie przystają do ambicji zarówno kibiców, jak i prezesa PZN Adama Małysza. Po zawodach Małysz skomentował obecną sytuację kadry oraz przyszłość trenera Thomasa Thurnbichlera.

2024-12-09, 11:37

Skoki narciarskie Wisła 2024. Małysz mówi o przyszłości Thurnbichlera. "Skoczkowie i sztab mają wszystko"
Prezes PZN Adam Małysz (L) oraz Thomas Thurnbichler (P), trener reprezentacji Polski w skokach narciarskich podczas konferencji prasowej zorganizowanej w Hotelu Gołębiewski w Wiśle. Foto: PAP/Grzegorz Momot

Przed konkursem w Wiśle Adam Małysz otwarcie mówił, że liczy na obecność dwóch polskich skoczków w czołowej dziesiątce. Podobne ambicje deklarował trener Thomas Thurnbichler. 

Jednak Biało-Czerwoni ani razu na swojej ziemi nie zajęli miejsca w czołowej dziesiątce. Najlepiej spisał się Paweł Wąsek, który dwukrotnie był jedenasty. W niedzielę w finałowej trzydziestce znalazło się sześciu naszych skoczków.

Cel nie został zatem osiągnięty, choć tragedii nie było, głównie za sprawą Pawła Wąska i Aleksandra Zniszczoła, którzy w tym sezonie wyrastają na liderów drużyny.

Główny problem tkwi w tych, którzy przez lata byli trzonem reprezentacji - zawodzą mistrzowie tacy jak Kamil Stoch, Piotr Żyła czy Dawid Kubacki, którzy wciąż szukają optymalnej dyspozycji.

REKLAMA

- Z jednej strony cieszy mnie postawa Pawła i Olka, ale martwi dyspozycja bardziej doświadczonych zawodników. Wiemy, na co ich stać, a obecnie powinni prezentować zupełnie inny poziom - zauważył Małysz.

- Nie jest źle, ale też nie jest super dobrze. Chciałoby się, żeby ten poziom był wyższy - dodał.

Prezes PZN zwrócił uwagę na techniczne aspekty skoków, które mogą mieć wpływ na wyniki. W jego opinii nowoczesny sprzęt i zmodyfikowana technika preferują agresywnych skoczków, którzy atakują próg i dynamicznie przechodzą w drugą fazę lotu. Taki styl skutecznie prezentują obecnie Austriacy i Norwegowie. Tymczasem wielu Polaków nadal skacze w stylu wypracowanym za kadencji Stefana Horngachera, który opiera się na mocnym odbiciu z progu.

- W obecnym sprzęcie brakuje im prędkości w drugiej fazie lotu. Paweł Wąsek jest najbliżej nowego stylu, co pozwala mu walczyć z czołówką. Reszcie naszych zawodników brakuje jednak odpowiedniego przeciągnięcia, co skutkuje słabszymi odległościami - tłumaczył Małysz.

REKLAMA

Pomimo tego, że w Wiśle nie udało się zrealizować zakładanego celu, prezes PZN dostrzega postęp.

- Naszym marzeniem było, by dwóch Polaków znalazło się w dziesiątce. Wciąż brakuje nam kilku metrów do światowej czołówki, ale nasi skoczkowie zbliżają się do najlepszych - ocenił.

Adam Małysz zapowiedział dalsze rozmowy z trenerami i ekspertami, by poprawić wyniki kadry.

REKLAMA

Pozycja Thurnbichlera nie wydaje się zagrożona, pytanie jednak, ile czasu zajmie proces, który ma na celu dogonienie czołowych w tym momencie drużyn i czy to właśnie ten szkoleniowiec stanie na wysokości zadania i przywróci blask Biało-Czerwonym. Trudno też wykluczyć zmianę na stanowisku, jednak na decyzje przyjdzie czas.

- Ciągle prowadzimy dyskusje i toczymy rozmowy. Choćby dlatego, że skoczkowie i sztab mają wszystko, a jednak nie ma takich rezultatów, jakich byśmy oczekiwali. To nie jest czas na to, by myśleć o jakichkolwiek zmianach. W pewnym sensie osiągnęliśmy to, co chcieliśmy. Liderem kadry jest młody zawodnik, który robi wielkie postępy. Mamy też coraz lepszych juniorów. Trochę mi szkoda tych starszych zawodników - stwierdził Małysz w rozmowie z Interią.

Kolejne konkursy w Pucharze Świata odbędą się w Titisee-Neustadt w dniach 13-15 grudnia. Na piątek zaplanowano konkurs duetów, natomiast w sobotę i niedzielę odbędą się zawody indywidualne.

REKLAMA

Czytaj także:

ps, PolskieRadio24.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej