Bitcoiny wyrzucił do kosza. Sąd przeciw szukaniu 740 mln USD

Brytyjczyk James Howells przegrał w sądzie sprawę o poszukiwanie na wysypisku śmieci dysku twardego, na którym przed laty zapisał bitcoiny. Kryptowaluta ma być obecnie warta ok. 740 mln dolarów. Mężczyzna nie zgadza się z decyzją sądu i zapowiada apelację.

2025-01-10, 11:21

Bitcoiny wyrzucił do kosza. Sąd przeciw szukaniu 740 mln USD
Symboliczna moneta z logo Bitcoina. Kryptowaluta nie ma żadnej fizycznej reprezentacji w postaci realnych monet czy banknotów.Foto: Shutterstock/Bigboss101

Dysk z bitcoinami na wysypisku śmieci. Sprawa jednego z pierwszych "górników" kryptowaluty

James Howells, pracujący jako specjalista IT, domagał się zgody na przeszukanie wysypiska śmieci, na które przed laty omyłkowo trafił jego stary komputer. 39-latek należał do najwcześniejszych bitcoinowych "górników" - wykopywał walutę w 2009 roku, kiedy było to niemal darmowe i bardzo proste. Zgromadził w ten sposób 8 tys. BTC, a klucz do nich zapisał na twardym dysku. Cztery lata później (kryptowaluta kosztowała wówczas 13 dolarów) podczas przeprowadzki omyłkowo dysk został wyrzucony do kosza i trafił na miejskie wysypisko śmieci w walijskim Newport.

Inżynier zorientował się, co się stało, ale ilość śmieci na wysypisku, które ma rozmiary boiska do piłki nożnej, zdążyła w tym czasie urosnąć o ponad metr. Poszukiwanie komputera wymagało zgody rady miejskiej, która z powodu przepisów związanych z ochroną środowiska nie wyraziła na to zgody.

Propozycja dla miasta: udział w zyskach

Decyzja miasta skłoniła mężczyznę do rozpoczęcia batalii prawnej. Jednocześnie zaoferował radzie miejskiej i mieszkańcom Newport sowity udział w zyskach. Dwa lata temu szacował koszt przeszukania wysypiska na 11 mln USD - miał do tego zadania pozyskać m.in. dwa psy-roboty wytwarzane przez Boston Dynamics oraz wykorzystać sztuczną inteligencję. Rada miejska konsekwentnie odmawiała zgody i podkreślała, że poszukiwania będą kosztować miliony, a wcale nie muszą przynieść pożądanego efektu. Nie wykluczano też, że po kilkunastu latach dysku nie da się już odczytać.

Howells zaangażował fachowców od ochrony środowiska i zatrudnił specjalistę, który uczestniczył w odzyskiwaniu danych z czarnej skrzynki wahadłowca Columbia. Wobec oporu lokalnych władz skierował sprawę do sądu. W trakcie procesu rada Newport argumentowała, że pozwolenia środowiskowe zabraniają wszelkich prób przekopywania wysypisk, a ponadto kiedy dysk trafił na nie, stał się własnością miasta.

REKLAMA

Sąd mówi o braku szans powodzenia i uzasadnionych podstaw roszczenia

Portal dziennika "The Guardian" poinformował, że sędzia przyjął tę argumentację i odrzucił roszczenia Howellsa. Sąd orzekł, że nie ma "uzasadnionych podstaw" do roszczenia i "żadnych realnych perspektyw" na powodzenie w procesie.

Podczas gdy wysypisko śmieci w Newport w Walii mieści ponad 1,4 miliona ton odpadów, Howells stwierdził, że zawęził lokalizację dysku z portfelem Bitcoin do obszaru o pojemności 100 000 ton.

Howells: żyją w średniowieczu

- Rada żyje w średniowieczu. Newport mogłoby wyglądać jak Las Vegas lub Dubaj, gdyby miała na tyle dalekowzroczności, by się zaangażować. Ale nie rozumieli kryptowaluty i nie chcieli się uczyć - powiedział Howells, który zapowiada złożenie apelacji do Sądu Najwyższego. Uważa, że bitcoiny zapisane na jego dysku mogą być wkrótce warte nawet 1,2 mld dolarów.

Rada Miasta Newport odpowiedziała, że wielokrotnie przekazywała mężczyźnie, że wykopaliska na wysypisku śmieci nie są możliwe na mocy pozwolenia środowiskowego, oraz że "prace tego rodzaju miałyby ogromny negatywny wpływ na środowisko w okolicy".

REKLAMA

"Rada jest jedynym organem upoważnionym do prowadzenia działań na tym terenie. Roszczenie pana Howellsa nie ma podstaw i rada stanowczo się temu sprzeciwia" - przekazano.

Czytaj także:

Źródło: PAP/Independent/Manchester Evening News/pg

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej