Ścigały go trzy drony. W Ukrainie poległ 18-latek z Manchesteru
Miał jeszcze 17 lat, kiedy poleciał z Manchesteru na wojnę w Ukrainie. Tam zginął cztery miesiące później. Niósł zaopatrzenie na front w ciężkim plecaku, a na otwartej przestrzeni ścigały go trzy rosyjskie drony - relacjonuje jego przyjaciel.
2025-02-03, 12:23
Wojna w Ukrainie. Zginął 18-latek z Wielkiej Brytanii
Brytyjczyk James Wilton nie miał wcześniejszego doświadczenia wojskowego, tym bardziej w walkach na froncie. W lipcu ubiegłego roku dołączył do międzynarodowej grupy bojowej, której zadaniem było dostarczanie zaopatrzenia na linię frontu. Jego przyjaciel relacjonuje, że drony dopadły nastolatka na otwartej przestrzeni. W tej misji uczestniczyli oprócz nich jeszcze czterej żołnierze. Szli dwójkami, oddaleni o kilkadziesiąt metrów od siebie. Nieśli 60-kilogramowe plecaki.
Ojciec Jamesa, Graham, powiedział gazecie "The Sun": "Nigdy się z tym nie pogodzę. Nie chciałem, żeby jechał, ale on był zdecydowany. Chciał pomóc Ukrainie. Dodał, że chciałby zamienić się z nim miejscami. - Wtedy on mógłby wrócić do domu z kuflem piwa i oglądać rzutki w telewizji zamiast mnie - stwierdził.
Przyjaciel był przy jego śmierci
Amerykański ochotnik i przyjaciel poległego Jamesa Jason był przy śmierci 18-latka. Powiedział, że bojownicy musieli zanieść zapasy walczącym. W tym celu musieli przebyć otwarte pole bez żadnych drzew. Jason był liderem zespołu i obaj szli z tyłu, zamykając pochód, w ostatniej dwójce.
Jason przeżył, ale potem stracił stopę w jednej z potyczek. Jak mówił dziennikarzom, James nie mógł pogodzić się z agresją Rosji przeciw Ukrainie. Przybył do Ukrainy tydzień przed 18. urodzinami.
REKLAMA
Czytaj także:
- F-35 i AWACS ruszyły za Rosjanami. Próba sił w Arktyce
- Rosjanie zbombardowali swoje terytorium. Około sto osób pod gruzami. "Słychać krzyki"
- Spod gruzu wydobywali ludzi. Atak Rosji na blok mieszkalny rakietą Ch-22, rośnie liczba ofiar
Źródło: IAR/in./agkm/kor
REKLAMA