Szczątki Falcona spadły na teren Polski. "Błąd konstrukcyjny rakiety"

- Statek, który deorbituje, wchodzi w coraz gęstsze warstwy atmosfery, przemieszcza się zależnie od swojego kształtu i masy i innych wypadkowych przez setki kilometrów. Kiedy straci swoją integralność, te części spadają w sposób balistyczny. Nie da się przewidzieć, gdzie taka masa szczątków spadnie - mówił w Polskim Radiu 24 Krzysztof Kurdyła, ekspert ds. orbit i kosmosu.

2025-02-20, 12:15

Szczątki Falcona spadły na teren Polski. "Błąd konstrukcyjny rakiety"
Start rakiety Falcon 9, Floryda, USA 15.01.2025. Foto: PAP/EPA/CRISTOBAL HERRERA-ULASHKEVICH

W nocy z wtorku na środę w niektórych rejonach Polski na niebie można było zobaczyć rozbłyski. Polska Agencja Kosmiczna potwierdziła, że nad terytorium Polski doszło do niekontrolowanego wejścia w atmosferę członu rakiety nośnej Falcon 9.

W środę policja z Poznania otrzymała zgłoszenie, że na terenie firmy w pobliskich Komornikach spadł obiekt przypominający kompozytowy zbiornik. Nikt nie ucierpiał. Kilka kolejnych potencjalnych elementów rakiety znaleziono też w innych miejscach pod Poznaniem.

Krzysztof Kurdyła wyjaśniał, że sytuacja, z którą mieliśmy do czynienia, jest ewenementem. - To efekt błędu konstrukcji tej konkretnej rakiety, coś nie zadziałało dobrze. Nie zdarza się to aż tak często, by z tego powodu panikować. Trzeba patrzeć takim firmom na ręce, ruch w kosmosie zwiększa się bardzo szybko. Trzeba pilnować, żeby takich technicznych dopilnowano, bo tego statystycznie będzie znacznie więcej - zaznaczył.

Posłuchaj

Krzysztof Kurdyła o incydencie w związku ze szczątkami rakiety Falcon 9 (Temat dnia) 24:21
+
Dodaj do playlisty

Jak wyjaśniał ekspert, obiekty, które odnaleziono, przetrwały dlatego, że pierwotnie były wewnątrz rakiety. - Największe uderzenie w momencie, kiedy rakieta rozpadła się, wzięła jej obudowa. Elementy z włókien węglowych są dość trwałe, dlatego w takiej formie dotarły na ziemię, planowo powinny trafić do oceanu - stwierdził i przyznał, że spadające części rakiety stanowiły zagrożenie. Gdyby element trafił w człowieka, taka osoba by zginęła.

REKLAMA

"To nie jest powód do paniki"

Ekspert zaznaczył, że trudno o precyzyjne ostrzeżenie o niebezpieczeństwie w tej sytuacji, ponieważ strefa wchodzenia obiektu w atmosferę mierzy setki kilometrów. - Statek, który deorbituje, wchodzi w coraz gęstsze warstwy atmosfery, przemieszcza się zależnie od swojego kształtu i masy i innych wypadkowych przez setki kilometrów. Kiedy straci swoją integralność, te części spadają w sposób balistyczny. Nie da się przewidzieć, gdzie taka masa szczątków spadnie, na którą miejscowość. Trzeba patrzeć na ręce, pilnować procedur, ale to nie jest powód do paniki - stwierdził Kurdyła.

Czytaj także:

Więcej w nagraniu. 

* * * 

Audycja: Temat dnia
Prowadzący: Małgorzata Żochowska
Gość: Krzysztof Kurdyła, ekspert ds. orbit i kosmosu
Data emisji: 20.02.2025
Godzina emisji: 11.33

Polskie Radio 24/ka/kor

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej