Nie żyje legendarny wibrafonista Roy Ayers. Jego przebój nuciły pokolenia

"Z wielkim smutkiem rodzina legendarnego wibrafonisty, kompozytora i producenta Roya Ayersa informuje o jego śmierci. Zmarł 4 marca 2025 roku w Nowym Jorku po długiej chorobie. Był niezwykle wpływowym i pożądanym współpracownikiem w branży muzycznej" - przekazano na oficjalnym profilu artysty. Informację podało także m.in. amerykańskie radio publiczne NPR. 

We wpisie zaznaczono także, że rodzina legendarnego jazzmana prosi o poszanowanie prywatności w tym trudnym dla nich czasie. "Przeżył piękne 84 lata i będzie nam go brakowało" - napisali bliscy zmarłego muzyka. 

Pod wpisem, na smutne wieści, zareagowali fani wibrafonisty. "Nie ma sposobu, by w pełni wyrazić jego wkład w muzykę" - napisała jedna z miłośniczek jego twórczości. "Był największym artystą na scenie jazz funku i soulu [...] Był wielką inspiracją dla innych artystów, samplowanym częściej niż inni ważni muzycy" - stwierdził inny z fanów. 

REKLAMA

Roy Ayers nie żyje. Po sample z jego twórczości sięgały współczesne gwiazdy

Roy Ayers debiutował w 1963 r. albumem "West Coast Vibes", wydanym po latach akompaniowania takim jazzmanom jak Herbie Mann, Hampton Hawes i Chico Hamilton. W 1970 r. wibrafonista zdecydował się opuścić zespół popularnego flecisty Herbiego Manna i stanąć na czele własnej formacji, którą nazwał Roy Ayers Ubiquity. To w tej grupie rozwinął brzmienie, które zapewniło mu sławę, łączące wpływy jazzu z funkiem i soulem.  Chciałem grać wszystko: jazz, funk, soul, pop, blues - tłumaczył w 2005 r. w rozmowie z "Boston Globe".

Największym przebojem w jego dorobku była piosenka "Everybody Loves the Sunshine" z 1976 r.

Utwór jest często wykorzystywane jako źródło sampli przez artystów hip-hopowych jak Dr. Dre, Kanye West, Pharrell Williams, Mary J. Blige, Mos Def czy Common. Ayers współpracował także m.in. z Erykah Badu i Tyler, the Creator.

Źródła: Facebook/NPR/mbl/kor

REKLAMA