Trump odcina się od mediów. Nowa polityka Białego Domu ogranicza wolność słowa?
Biały Dom przedstawił nową politykę, która ograniczy dostęp agencji informacyjnych do Donalda Trumpa. Amerykańska administracja chce większej kontroli nad tym, kto i w jaki sposób opisuje działania prezydenta.
2025-04-16, 11:21
Biały Dom ogranicza wolność słowa?
Agencje informacyjne obsługują media na całym świecie. W ostatnim czasie administracja Donalda Trumpa przegrała w sądzie z agencją AP, która nie zgodziła się na zmianę nazwy Zatoki Meksykańskiej na "Zatokę Amerykańską". W odpowiedzi Biały Dom uniemożliwił reporterom i fotografom AP relacjonowanie wydarzeń wokół prezydenta Trumpa. Sędzia Trevor N. McFadden uznał to za ograniczanie wolności słowa, oraz nakazał amerykańskiej administracji traktowanie AP tak, jak pozostałych agencji informacyjnych.
Nowe zasady pracy reporterów w Białym Domu
Nie wydaje się, aby Biały Dom zmienił podejście. Jest wręcz przeciwnie. We wtorek przedstawiono nową politykę, która w znaczący sposób ograniczy dostęp mediów do Donalda Trumpa. Jak poinformowano, ostateczny głos w kwestii tego, kto może zadawać pytania prezydentowi, będzie teraz miała rzeczniczka prasowa Karoline Leavitt. Reporterzy takich agencji jak Reuters, Bloomberg czy właśnie AP przez wiele lat relacjonowali wydarzenia w Białym Domu. Ponadto dopuszczano jeszcze dodatkowego reportera prasowego z jednej z trzydziestu agencji znajdujących się w puli.
Zgodnie z nowymi zasadami, agencje informacyjne znajdą się we wcześniej wspomnianej puli. Co więcej, dla wszystkich znajdujących się w niej organizacji, dostępne będą dwa miejsca. Oznacza to, że niemal czterdziestu reporterów będzie pracować rotacyjnie na dwóch stanowiskach. Nawet przy tak daleko idących restrykcjach to do Karoline Leavitt będzie należeć ostateczna decyzja dotycząca składu reporterskiego.
"Dyskryminacja i stronniczy dobór"
Lauren Easton z AP w swoim oświadczeniu podkreśliła swoje rozczarowanie. Jak stwierdziła, zamiast przywrócić jej agencji swobodny dostęp do wydarzeń, Biały Dom wprowadził restrykcje dla pozostałych. "Służby prasowe reprezentują tysiące organizacji informacyjnych w USA i na całym świecie. Nasze relacje są wykorzystywane przez lokalne gazety i stacje telewizyjne we wszystkich 50 stanach do informowania swoich społeczności. Działania administracji w dalszym ciągu lekceważą podstawową amerykańską wolność słowa" - przekazała.
REKLAMA
Niezależne Stowarzyszenie Korespondentów Białego Domu również krytykuje decyzję, twierdząc, że jest ona dyskryminacją ze względu na poglądy. - Rząd nie powinien mieć możliwości kontrolowania niezależnych mediów, które zajmują się daną sprawą - stwierdził prezes stowarzyszenia Eugene Daniels. Padają zresztą oskarżenia o stronniczość w doborze mediów czy możliwości zadawania pytań. Podczas wtorkowego briefingu jako pierwszy prawo głosu dostał reporter, który chwalił politykę Trumpa. Co więcej, otrzymał czas na zadanie dwóch pytań.
Administracja chce kontrolować media
Podczas wspomnianego procesu z AP, Biały Dom argumentował, że dostęp prasy do prezydenta jest przywilejem, a nie prawem i powinien mieć nad tym kontrolę. Podobnie zresztą jak nad tym, komu Donald Trump udziela wywiadów w cztery oczy. Decyzja sądu przyniosła jednak odwrotny efekt, niż zakładano.
"Żadna inna organizacja informacyjna w Stanach Zjednoczonych nie otrzymuje poziomu gwarantowanego dostępu, jaki wcześniej przyznano AP. [Agencja przyp. red.] mogła przyzwyczaić się do swojego uprzywilejowanego statusu, ale konstytucja nie wymaga, aby taki status trwał wiecznie" - argumentowała amerykańska administracja. Biały Dom odwołał się od wyroku. W czwartek obie strony stawią się przed sądem apelacyjnym, ale już teraz pojawiają się głosy, że sprawa może skończyć się w Sądzie Najwyższym.
- Biden przerwał milczenie, oberwało się Trumpowi. "To aż zapiera dech w piersiach"
- Trump oskarża Bidena o wybuch wojny. "Okropna robota"
- Donald Trump przeszedł badania. "Dobre serce, dobra dusza"
Źródło: abcnews.go.com/egz
REKLAMA