Nielegalne wyścigi. "Ich organizatorzy na razie wygrywają z policją"
Były rzecznik Komendy Głównej Policji dr Mariusz Sokołowski zwracał uwagę na problem nielegalnych wyścigów samochodowych, które wciąż odbywają się na ulicach polskich miast. Jak przyznał, na razie przewagę nad policją mają ci, którzy takie wyścigi urządzają. - Wygrywają dlatego, że nie mamy nieuchronności kary - przekonywał na antenie Polskiego Radia 24.
2025-04-15, 14:00
- Gościem Małgorzaty Żochowskiej w Polskim Radiu 24 (we wtorek, 15.04.25, o godz. 13:30) był dr Mariusz Sokołowski z Uniwersytetu Warszawskiego, były rzecznik komendanta głównego policji.
Walka z nielegalnymi wyścigami. "Kara musi być nieuchronna"
Tomasz Siemoniak, minister spraw wewnętrznych i administracji, jeszcze w listopadzie 2024 roku zapowiedział, że wprowadzone zostaną nowe kategorie przestępstw i wykroczeń w ruchu drogowym. Wśród nich wymienił organizację i udział w nielegalnych wyścigach samochodowych.
Posłuchaj
Zdaniem dr. Mariusza Sokołowskiego tylko nieuchronność kary może spowodować, że nielegalne wyścigi przestaną być organizowane na ulicach polskich miast. - To, co działa szczególnie na osoby, które decydują się na łamanie prawa albo które mogą złamać prawo, to jest nieuchronność kary, szybkość jej wymierzenia, no i wysokość tej kary. Jeżeli osoba, która siedzi za kółkiem swojego samochodu, będzie zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli popełni wykroczenie, to jest duże prawdopodobieństwo tego, że zostanie namierzona i pociągnięta do odpowiedzialności, a ta kara nie będzie niska, to nie zrobi tego, co w normalnej sytuacji by zrobiła - tłumaczył.
Były rzecznik policji wyraził nadzieję, że "być może nowe prawo, jeżeli będzie w realny sposób egzekwowane, to w dużej mierze utrudni tego typu proceder". - Na tę chwilę przewagę mają ci, którzy organizują tego typu wydarzenia, tego typu spotkania, gdzie najczęściej młodzi ludzie - bo jak szacuje policja, są to ludzie mniej więcej w wieku od 18 do 35 lat - ścigają się na ulicach, na których odbywa się normalny ruch, i stanowią zagrożenie dla innych. Wygrywają dlatego, że nie mamy nieuchronności kary. Ci ludzie liczą, że nie zostaną zatrzymani przez policję, wiedzą, że policja prawdopodobnie nie pojawi się w tym miejscu, a jeżeli się pojawi, to zdołają uciec albo w jakiś sposób się wytłumaczą, i jak na razie im się to bardzo często udaje - powiedział.
Trudno zapobiegać
Były policjant zwrócił uwagę, że policja ma duży problem, aby zapobiegać takim wyścigom. - Pamiętajmy, że mamy tutaj do czynienia z grupami hermetycznymi, z grupami młodych ludzi, którzy komunikują się bardzo szybko za pośrednictwem komunikatorów, na których są specjalne grupy, i to też uniemożliwia policji bycie wszędzie - zaznaczył. W jego ocenie jest też za mało policjantów, którzy mogliby wykonywać zadania dotyczące zapobieganiu takim wyścigom.
REKLAMA
Dr Sokołowski dodał, że kwestia nielegalnych wyścigów to problem, który nasila się okresowo. - Mamy ostatnio już kilka cieplejszych dni, kolejne weekendy też prawdopodobnie będą bardzo ciepłe, więc to skłania ku temu, że młodzi ludzie - na motocyklach czy też w samochodach - umawiają się w miejscu, gdzie jest często długa, prosta droga, czasami to może być nawet centrum miasta, gdzie rozwijają bardzo duże prędkości i na określonym odcinku ścigają się pomiędzy sobą, a ich zawody i rywalizacja stanowi zagrożenie dla normalnych uczestników ruchu drogowego bądź też dla pieszych, którzy chcą przez tę drogę przejść - powiedział.
Gość Polskiego Radia 24 wskazywał, że "tym młodym ludziom bardzo często wydaje się, że to będzie jak w grze komputerowej, gdzie ścigają się w mieście pomiędzy innymi samochodami, że to jest bezkarne, że tu nie ma konsekwencji". - A nie uświadamiają sobie tego właśnie, że to stanowi zagrożenie dla nich samych i także dla innych, którzy z tej drogi korzystają - tłumaczył.
Dawcy organów
Dr Mariusz Sokołowski podkreślił, że w okresie wiosennym, kiedy rozpoczyna się sezon motocyklowy, a także częściej urządzane są nielegalne wyścigi, dochodzi do większej liczby wypadków z udziałem młodych ludzi, o czym świadczy np. liczba zabiegów transplantacyjnych. - Jest więcej dawców narządów, które pochodzą bardzo często od ofiar wypadków drogowych, także właśnie ofiar wypadków tych młodych ludzi, którzy ścigają się pomiędzy sobą, którzy za nic mają prędkość i za nic mają przepisy ruchu drogowego. Każdy lekarz, który zajmuje się transplantologią, myślę, że potwierdzi to, co mówię - że ten czas jest dla nich okresem szczególnym, bo mają więcej tego typu zabiegów - mówił.
Były rzecznik policji przyznał, że trudno jest też udowodnić, że jakiś wypadek wydarzył się właśnie podczas nielegalnego wyścigu. - Bardzo często, jeżeli dochodzi do takiego wypadku, to potem nie ma świadków i nikt nie przyznaje się, że to był wypadek, który był związany z nielegalnym wyścigiem. Kiedy policja dociera na miejsce, mamy samochód rozbity, mamy osoby ranne i wydawać by się mogło, że jest to po prostu skutkiem niewłaściwej jazdy, w sposób naruszający przepisy ruchu drogowego, i policjanci będą to kwalifikować jako zwykły wypadek na drodze, więc też nie do końca policja może mieć wiedzę na temat tego typu sytuacji - stwierdził.
REKLAMA
Źródło: Polskie Radio 24/paw/kor
REKLAMA