Mycie okien na Wielkanoc to jeszcze nic. Dawniej w Polsce było trudniej

Dla niektórych stało się to obowiązkowym punktem przedwielkanocnych przygotowań. Mycie okien. Anegdotycznie czy śmiertelnie poważnie – temat ten pojawia się, wspomagany tubą mediów społecznościowym, zawsze przed świętami. Kto jednak pamięta, że dawnej Wielkanoc uruchomiała tryb naprawdę poważnego sprzątania?

Jacek Puciato

Jacek Puciato

2025-04-17, 12:28

Mycie okien na Wielkanoc to jeszcze nic. Dawniej w Polsce było trudniej
Mycie okien przed świętami, Szczecin 2019 r. . Foto: PAP/Marcin Bielecki

"Przewietrzano, myto, szorowano"

Nie tylko zresztą Wielkanoc powodowała, że codzienność nagle wymagała natychmiastowego posprzątania. Już w grudniu, mimo śniegów i mrozów, przed Bożym Narodzeniem należało wziąć się za porządki. Przynajmniej tak to przedstawił Władysław Reymont w "Chłopach".

"A w każdej chałupie, u Szymonów, u Maćków, u wójtów, u Kłębów, i kto ich tam zliczy a wypowie wszystkich, przewietrzano izby, myto, szorowano, posypywano izby, sienie, a nawet i śnieg przed progami świeżym igliwem, a gdzieniegdzie to i bielono poczerniałe kominy (…)".

Czas świąt – zatem czas wyjątkowy, sakralny, wyłączony z nurtu codzienności – wymagał specjalnych przygotowań. Przede wszystkich duchowych, zgodnych z religijnymi wymogami. Ale oczyszczeniu ducha pomagało i oczyszczenie domowej przestrzeni. Porządkom domowym można było nadać, jak dawnej każdemu elementowi życia, właśnie ów dodatkowy sens.

Zwłaszcza na Wielkanoc – według chrześcijan święto Paschy, czyli przejścia ze śmierci do życia. Dla tradycji z tym świętem związanych ważny również był i fakt, że gdzieś u ich źródeł zachowały się relikty pierwotnych rytuałów powitania wiosny, odradzania się świata po zimowej wegetacji.

REKLAMA

Sprzątanie przed Wielkanocą wydawało się zatem sprawą na każdej płaszczyźnie – od duchowej po praktyczną – nieodzowną.

"Wesołego Alleluja", pocztówka z pocz. XX wieku. Fot. Polona/domena publiczna "Wesołego Alleluja", pocztówka z pocz. XX wieku. Fot. Polona/domena publiczna

"Nawet sady stały zawalone szafami"

Według Władysława Reymonta – a czas akcji jego arcydzieła szacuje się na 2. poł. XIX wieku – dla mieszkańców wioski Lipce porządki wielkanocne były naprawdę szeroko zakrojonym przedsięwzięciem. W obliczu tego nasze współczesne odkurzanie czy nieszczęsne mycie okien wydaje się niewinnym echem tych dawnych gruntownych, dosłownie wywracających wszystko do góry nogami, porządków.

"Sienie i izby stały na przestrzał wywarte, po płotach suszyli przeprane dopiero co szmaty, wietrzyli po sadach pościele, ściany bielono tu i owdzie".

Tak w "Chłopach" odnotowano czas sprzątania w Wielkim Tygodniu. Ale to był dopiero początek. Rozgrzewka przed czymś większym. A to miało miejsce w Wielki Piątek.

REKLAMA

"Ani wleźć do której chałupy, bo wszędzie przejścia i nawet sady stały zawalone szafami, łóżkami a sprzętem przeróżnym, że to izby bielili dzisiaj na gwałt, szorowali podłogi, a przed domami myli do czysta obrazy, powystawiane pod ściany".

Brak obowiązku wynoszenia dziś przed świętami szaf i łóżek (czy to wynikającego ze społecznych oczekiwań, czy praktycznych potrzeb) należy więc przyjąć pozytywnie. I z myślą tą umyć – albo i nie umyć, ta czynność nie należy do żadnego z przedświątecznych dekalogów – okien.

"Wesołego Alleluja", pocztówka z pocz. XX wieku. Fot. Polona/domena publiczna "Wesołego Alleluja", pocztówka z pocz. XX wieku. Fot. Polona/domena publiczna

Krzątam się, więc jestem

Jakąkolwiek zaś decyzję podejmiemy z tymi oknami, warto przypomnieć sobie znakomite rozważania o codzienności, które zamieściła w swoich "Szczelinach istnienia" filozofka prof. Jolanta Brach-Czaina. Jej książka, jak opowiadał w Polskim Radiu Tomasz Stawiszyński, stanowi próbę spojrzenia na rzeczywistość pod kątem, pod którym zazwyczaj na nią nie patrzymy. Wówczas przyjść może uświadomienie sobie, jak niezliczone domowe codzienne czynności wypełniają naszą egzystencję. Jak bardzo nas angażują, jak są powtarzalne i nieprzezwyciężone.

"Podstawę naszego istnienia stanowi codzienność", pisała Jolanta Brach-Czaina. "A że fakt istnienia przeżywamy jako niezwykle ważny, więc ogarnia nas zdumienie, ilekroć uświadamiamy sobie, że upływa ono na drobiazgach".

REKLAMA

Krzątamy się, dodawała filozofka, bo musimy się krzątać. "Krzątactwo należy do naczelnych kategorii ujmujących obecność w świecie". Utrzymuje ono "codzienność w niepewnym punkcie między istnieniem a nicością".

Być może w tej perspektywie inaczej spojrzymy na niekończącą się, nużącą, jednak nieodzowną powinność odkurzania, układania i mycia. W tym również – przynajmniej co jakiś czas! – mycia okien.

Źródło: Polskie Radio

Jolanta Brach-Czaina, "Szczeliny istnienia", Warszawa 2018

REKLAMA


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej