Konflikt w Modlińskiej 6d. Do obiektu wtargnęli uzbrojeni Czeczeni

To kolejna odsłona konfliktu, który toczy się na terenie Centrum Handlowego Modlińska 6d w Warszawie już od kilku miesięcy. Tym razem na teren obiektu wtargnęli uzbrojeni Czeczeni i zaatakowali wietnamskich handlarzy gazem pieprzowym. Doszło do rękoczynów - poinformowała w poniedziałek "Wyborcza".

2025-05-06, 12:30

Konflikt w Modlińskiej 6d. Do obiektu wtargnęli uzbrojeni Czeczeni
Kolejna odsłona konfliktu w CH Modlińska 6d. Foto: Aliaksandr Valodzin/East News

Konflikt na hali Modlińska 6d. "Weszli uzbrojeni Czeczeni"

Jak poinformował w poniedziałek 5 maja portal Wyborcza.pl, atmosfera w Centrum Handlowym Modlińska 6d w Warszawie zagęszcza się. Tego dnia około godziny 6.00 rano - jak czytamy - doszło do kulminacji konfliktu, trwającego w tym miejscu już od kilku miesięcy.

"Nad ranem do hali na Modlińskiej weszli uzbrojeni Czeczeni i siłą wyprowadzili Wietnamczyków. Zarządca twierdzi, że nadzór budowlany zamknął halę. Właściciel, że takiego pisma nie widział. Co chwilę dochodzi do przepychanek i aktów przemocy, wszystko pod okiem policji, która przygląda się awanturze" - napisała warszawska "Wyborcza".

Kolejna odsłona konfliktu w CH Modlińska 6d Kolejna odsłona konfliktu w CH Modlińska 6d

Dziennik podał, że uzbrojonych czeczeńskich ochroniarzy było łącznie 30. Wewnątrz obiektu znajdowali się Wietnamczycy, którzy prowadzili inwentaryzację. Czeczeni użyli gazu pieprzowego i siłowo usunęli wietnamskich handlarzy z miejsca pracy - poinformowała "Wyborcza". Później zablokowano też bramy wjazdowe na teren targowiska. "Doszło do przepychanki, w wyniku której dwóch Wietnamczyków zostało odwiezionych na Szpitalny Oddział Ratunkowy" - napisała Wyborcza.pl.

Czeczeni użyli gazu pieprzowego

Według dziennika na czele Czeczenów stał Zbigniew Bogusz, ojciec Sebastiana Bogusza, zarządcy hali targowej z ramienia spółki Mirtan. Na miejsce wezwana została policja. Handlarze apelowali, aby policjanci pozwolili im wejść do hali, żeby mogli zabezpieczyć swoje "mienie, towar i pieniądze" - czytamy.

REKLAMA

"Na miejsce zdarzenia została wezwana policja. Około godziny 7.00 przybył również komendant komisariatu policji Warszawa-Białołęka podinspektor Marcin Chyczewski, który zapowiedział rozpoczęcie rozmów mediacyjnych. Półtorej godziny później odmówił jednak kontaktu z kupcami, co rozwścieczyło zebranych" - napisał z kolei portal Wprost.pl.

Portal przekazał też, że to spowodowało kolejne starcie pomiędzy Czeczenami a kupcami. Świadkowie z kolei relacjonowali, że policja miała nie reagować na eskalację, a czeczeńscy ochroniarze ponownie użyli gazu pieprzowego.

Jak pisze Wprost.pl, kilka dni wcześniej kupcy mieli otrzymać "pisemne potwierdzenie" z Wydziału Gospodarczego Sądu Rejonowego w Warszawie, które ma zezwalać im na handel w wymienionym obiekcie. "Do czasu uprawomocnienia wyroku zarządca hali został zobligowany do umożliwienia handlarzom wykonywania ich obowiązków zawodowych. Zarządca nie przychylił się jednak do decyzji sądu, twierdząc, że decyzja sądu jest sprzeczna z nakazem Mazowieckiego Wojewódzkiego Nadzoru Budowlanego" - czytamy na łamach serwisu.

- Zamknięcie hali to efekt długiego procesu, w którym priorytetem było bezpieczeństwo ludzi. Niestety, część kupców ignorowała zarówno przepisy, jak i ostrzeżenia - mówił cytowany przez Wprost.pl Sebastian Bogusz.

REKLAMA

Centrum Handlowe Modlińska 6d zamknięte

Przypomnijmy, że w poniedziałek 5 maja Centrum Handlowe Modlińska 6d zostało zamknięte decyzją wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego. Powodem jest poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa - poinformował zarządca hali spółka Mirtan w oświadczeniu przesłanym do PAP. Podstawą jest decyzja wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego z 16 kwietnia 2025 r. utrzymująca w mocy wcześniejszą, zaskarżoną decyzję powiatowego inspektora nadzoru budowlanego (PINB), która tym samym stała się ostateczna i podlegająca natychmiastowej wykonalności.

Czytaj także:

Hala przy Modlińskiej była kilkukrotnie kontrolowana przez PINB i straż pożarną. W decyzji pokontrolnej ze stycznia PINB nakazał "przywrócenie poprzedniego sposobu użytkowania, tj. na cele biurowo-usługowe wraz z centrum wystawienniczym (z wyłączeniem usług gastronomicznych), zespołu zabudowy znajdującej się na terenie nieruchomości przy ul. Modlińskiej 6D w Warszawie, wykorzystywanej obecnie jako centrum handlowe z usługami gastronomicznymi".

Szereg zaleceń od straży pożarnej

Po kontroli przeprowadzonej w lutym br. strażacy nakazali, by zapewnić możliwość otwarcia drzwi ewakuacyjnych, a także dostęp do hydrantów, których część, jak przekazał zarządca, zastawiona była zabudowami boksów handlowych. Strażacy nakazali też przywrócić sprawność instalacji i systemów ochrony przeciwpożarowej, w tym m.in. sygnalizacji pożaru, oświetlenia awaryjnego i oddymiającego. "Były one uszkodzone podczas prac budowlanych ekip kupców adaptujących halę pod stoiska handlowe" - zaznaczył zarządca hali. Zakazali też używania butli gazowych wewnątrz hali, które według zarządcy używane były przez kupców do gotowania.

Czytaj także:

"Uwzględniając naruszenie wymagań (…) należało uznać, że występujący stan może stworzyć zagrożenie życia ludzi na wypadek wybuchu pożaru w obrębie kontrolowanego budynku. Tym samym decyzji, ze względu na ochronę zdrowia i życia ludzkiego, (...) nadaję rygor natychmiastowej wykonalności" - napisał w lutowej decyzji komendant miejski Państwowej Straży Pożarnej.

REKLAMA

Konflikt między handlarzami a zarządcą

Zarządca - spółka Mirtan - przekazał, że wielokrotnie wzywana była do wprowadzenia zaleceń pokontrolnych, ale "przedstawiciele kupców, odmawiając zawarcia umowy najmu i opłaty czynszu, okupowali halę. Zamykali i zastawiali wejścia i wyjścia (w tym ewakuacyjne), a w środku dokonywali przeróbek". Według zarządcy kupcy nie stosowali się do zaleceń inspekcji PSP, która wykryła liczne nieprawidłowości i zagrożenia pożarowe, a zarządca hali nie mógł tych zaleceń zrealizować.

"Zarządca hali wielokrotnie próbował polubownie rozwiązać sytuację. Odwoływał się od pierwszych decyzji PINB, chcąc dać kupcom czas na usunięcie zagrożeń i dostosowanie działalności do norm. Jednak działania te nie przyniosły efektu" - napisała spółka.

Zgodnie z decyzją PINB kupcy zostali wezwani do opuszczenia hali. "Również i na ten obowiązek nie odpowiedzieli. Wobec tego w najbliższych dniach będą mogli odbierać swój towar z zabezpieczonych komisyjnie stoisk" - dodała spółka Mirtan.

W poniedziałek przed wejściem na halę zebrali się kupcy, którzy chcieli siłowo wejść na teren obiektu. - Policjanci są na miejscu i pilnują, by nie doszło do naruszania prawa oraz zagrożenia zdrowia i życia. Rozmawiamy z obiema stronami, by nie dopuścić do eskalacji emocji. Jeżeli jakaś osoba została pokrzywdzona, informujemy o możliwości złożenia zawiadomienia - relacjonowała w poniedziałek nadkom. Paulina Onyszko z policji na Białołęce. Przypomnijmy, że do hali przy Modlińskiej przeniosła się część kupców ze spalonej hali przy Marywilskiej. Są skonfliktowani z zarządcą budynku. W marcu z powodu braku płatności w hali odcięto prąd.

REKLAMA

Źródła: warszawa.wyborcza.pl/wprost.pl/PAP/hjzrmb/k

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej