Politolog o debacie: nie ma wyraźnych zwycięzców, ale było zaskoczenie
Kandydaci i kandydatki na prezydenta zmierzyli się w poniedziałek w debacie w Telewizji Polskiej. - Nie ma wyraźnych zwycięzców. Wszyscy utrzymali pozycje, na których znajdowali się wcześniej - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl politolog z wydziału socjologii Uniwersytetu Warszawskiego dr hab. Wojciech Rafałowski, prof. UW. Specjalista wskazał jednak kilka strategicznie interesujących momentów. Było też zaskoczenie - starcie Magdaleny z Biejat z Adrianem Zandbergiem. - To nie było starcie o idee, tylko o sposób ich realizacji - zaznacza politolog.

Patrycja Misiun
2025-05-13, 13:40
Pytania wzajemne zdradziły intencje kandydatów
Poniedziałkowa debata w siedzibie Telewizji Polskiej była ostatnią przed pierwszą turą wyborów prezydenckich, które odbędą się w niedzielę 18 maja. W wydarzeniu wzięło udział wszystkich 13 kandydatów. Debata była podzielona na kilka segmentów - były pytania od dziennikarzy, rundy pytań wzajemnych i swobodne wypowiedzi. - Pytania wzajemne były strategicznie interesujące - ocenia dr hab. Wojciech Rafałowski. Politolog zauważył, że obnażyły one wzajemne sympatie i antypatie kandydatów. Jako przykład podał kandydata KO Rafała Trzaskowskiego.
- Widać było, że pytania, które Rafał Trzaskowski zadawał Magdalenie Biejat (Nowa Lewica) i Szymonowi Hołowni (Polska 2050), były próbą wyciągnięcia ręki oraz uzyskania odpowiedzi, którego kandydata będzie mógł zaaprobować. To bardzo dobrze wyszło w przypadku Hołowni, gdzie Trzaskowski potwierdził, że się z nim zgadza. W przypadku Biejat się to nie udało - wspieranie było przyjazne, natomiast odpowiedź Trzaskowskiego była dystansująca się - powiedział ekspert.
Największe zaskoczenie debaty - starcie na lewicy
Zaskoczeniem było starcie pomiędzy Magdaleną Biejat a Adrianem Zandbergiem (Partia Razem). Zandberg zarzucił Biejat, że skupia się na mniejszych projektach, np. rencie wdowiej czy skróconym czasie pracy, zaniedbując tym samym fundamentalne sprawy, takie jak publiczna ochrona zdrowia. Zapytał, czy warto dla tych inicjatyw rezygnować z walki o te bardziej kluczowe. Biejat odpowiedziała, że jej działania w koalicji rządowej mają na celu realizację programu z wyborów 2023 roku. W odpowiedzi zarzuciła Zandbergowi, że szuka wymówek, żeby nie spełniać własnych obietnic.
- Tego się nie spodziewaliśmy. To nie było starcie o idee, tylko raczej o sposób ich realizacji. Magdalena Biejat pozostała w koalicji rządowej, a Adrian Zandberg nigdy do niej nie wszedł, więc to było bardzo ciekawe zobaczyć ten podział na lewicy, który jest podziałem strategicznym. Trochę takim podziałem jak pomiędzy lewicą rewolucyjną a lewicą reformistyczną. Jedni mówią: "wszystko albo nic", i to jest Zandberg. A z drugiej strony Biejat, która mówi, że trzeba iść po kawałku i załatwiać pojedyncze sprawy, bo nie wszystko da się od razu załatwić - wyjaśnia politolog.
REKLAMA
Główni kandydaci nie zaskoczyli. Wśród tych mniej popularnych stracił Jakubiak
Faworytami wyścigu prezydenckiego są niezmiennie Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki. Według badania IBRiS, przeprowadzonego dla Polskiego Radia 24 w dzień debaty, na kandydata KO chce głosować 31,5 proc., a kandydata wspieranego przez PiS popiera 23,6 proc. pytanych. Jak wypadli podczas debaty? - Rafał Trzaskowski miał przemyślaną strategię, ale nie wypadł jakoś rewelacyjnie. Karol Nawrocki bronił się w związku z zarzutami związanymi z aferą mieszkaniową. Nie był w tym specjalnie przekonujący, ale też nie pogrążył się jeszcze bardziej, czego pewnie się obawiano - twierdzi dr hab. Rafałowski.
W opinii politologa pozostali kandydaci zaprezentowali się na podobnym poziomie, co wcześniej. - Szymon Hołownia dosyć standardowo. W przypadku Sławomira Mentzena (Konfederacja) Magdalenie Biejat udało się wyciągnąć jego aprobatę dla kar cielesnych wobec dzieci, a to na pewno mu nie pomogło. Jednak jego elektorat i tak już się zmniejszył, więc w tej chwili nie powinno to mieć jakichś dramatycznych konsekwencji dla poziomu poparcia - dodaje specjalista.
Najbardziej znany z "trzecioligowych" kandydatów, dziennikarz Krzysztof Stanowski, również nie zaskoczył. - On przyjmuje raczej wizerunek trefnisia i ustawia się bardziej jako dziennikarz niż jako realny kandydat. On sam nie traktuje siebie poważnie - mówi ekspert. Dr hab. Wojciech Rafałowski ocenia, że u kandydatów bez znaczącego doświadczenia politycznego było widać mniejszy poziom profesjonalizmu i gorsze przygotowanie do tego typu debat, a najsłabiej spośród nich wypadł Maciej Maciak (Ruch Dobrobytu i Pokoju). - On sprawia wrażenie nieprzygotowanego do zadawania pytań. Wydaje się, jakby robił wszystko bardzo spontanicznie. Zamiast mieć przemyślane pytania wcześniej, zdaje się, że wymyślał je kontekstowo i nie był dobrze przygotowany do tej debaty. Pozostali panowie, Bartoszewicz i Woch, byli bardziej wyraziści - wiedzieli po co tam przyszli, przyjęli określone tezy i radzili sobie całkiem nieźle jak na osoby bez znaczącego doświadczenia politycznego - powiedział politolog, zaznaczając jednocześnie, że negatywnie wyróżnił się Marek Jakubiak (Wolni Republikanie).
- To człowiek o doświadczeniu politycznym, natomiast nie był on dostatecznie sprawny komunikacyjnie, przez co dziennikarze próbowali go korygować i porządkować jego działania. Zadawał pytania nie w tej kategorii, co trzeba, a potem nie było wiadomo, do kogo je kierował. I zamiast dać się skorygować i uzupełnić informacje, był opryskliwy wobec dziennikarzy, co fatalnie wypada. To pokazuje jego sposób bycia w kampanii i psuje wizerunek. Tak że jeżeli ktoś najbardziej stracił, to właśnie Jakubiak. Nie sądzę jednak, żeby jego straty były dramatyczne, bo też nie ma z czego tracić - podsumował politolog, profesor na wydziale socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, dr hab. Wojciech Rafałowski.
REKLAMA
Czytaj także:
- "To nie będzie gamechanger". Karolina Opolska o debacie prezydenckiej
- Do której można głosować? Godziny otwarcia lokali wyborczych 2025
- Tajemnicza koperta na debacie prezydenckiej. Hołownia rozwiązuje zagadkę?
Źródło: PolskieRadio24.pl/k
REKLAMA