12 dowodów na istnienie Boga. Które z nich przekonają ateistów?

Choć jak pisał Leszek Kołakowski, "pewność wierzącego nie jest tym samym, co pewność matematyka", historia filozofii zna wiele prób racjonalnej argumentacji za istnieniem Boga. Dzieje chrześcijaństwa przyniosły wiele z takich "dowodów". Przypomnijmy te najważniejsze.

Jacek Puciato

Jacek Puciato

2025-05-22, 11:43

12 dowodów na istnienie Boga. Które z nich przekonają ateistów?
Oko Opatrzności. Fragm. witrażu w kościele św. Antoniego w La Motte-Servollex we Francji . Foto: East News/Pascal Deloche/Godong

Poniżej krótki przegląd tych "boskich argumentów".

Po nich – ważny komentarz i zakończenie, które być może rozstrzyga wszystko.

Inteligentny projekt

To z pewnością jeden z najbardziej popularnych sposobów na dowiedzenie, że istnieje Stwórca. Za obecnością Boga, mówi ten argument, przemawia to, w jaki sposób zbudowany jest świat. Od wielkich galaktyk po komórki ciała. Od ruchów planet po ruchy atomów.

Prawa, które rządzą światem, niesamowita złożoność i uporządkowanie kosmosu (zresztą, słowo "kosmos" pochodzi z greki, a oznacza "porządek"), harmonia procesów odpowiedzialnych za rozwój organizmów ożywionych i nieożywionych – to wszystko świadczyłoby o jakimś Budowniczym, boskim Architekcie, Wielkim Matematyku.

REKLAMA

Dowodzenie to zwane jest argumentem "z inteligentnego projektu" czy też "z celowego zamysłu". Bo, twierdzą jego zwolennicy, ktoś musiał to wszystko celowo zaprojektować. Do takiego wniosku – różnie formułowanego – dochodzili i starożytni greccy filozofowie (Platon pisał o boskim Demiurgu), i wielu myślicieli chrześcijańskich.

Jeden z takich myślicieli, angielski teolog William Paley, do zilustrowania tego argumentu, porównywał teleskop i oko. Obie rzeczy, podkreślał, nie tylko tę pierwszą, musiał ktoś zaprojektować.

Inną ilustracją Paleya na założenie istnienia Inteligentnej Przyczyny była ta z odnalezionym gdzieś między skałami zegarkiem. Każdy, twierdził teolog, widząc tak misterne urządzenie, doszukiwałby się jego autora. Nie myślałby o przypadkowym powstaniu tego artefaktu.

Świat, mówią zwolennicy dowodu z projektu, jest niczym ten zegarek – świadczy o obecnym, choć ukrytym, Zegarmistrzu.

REKLAMA

Tzw. rycina Flammariona - człowiek przekraczający granicę między znanym a nieznanym. Fot. Wikimedia/domena publiczna Tzw. rycina Flammariona - człowiek przekraczający granicę między znanym a nieznanym. Fot. Wikimedia/domena publiczna

Pierwszy Poruszyciel

Innym próbą racjonalnego dowodzenia istnienia Absolutu była idea tzw. Pierwszego Poruszyciela.

Koncepcja ta narodziła się wcześniej niż chrześcijaństwo – ukuł ją Arystoteles, jeden z największych filozofów starożytności. Na czym ona, z konieczności w największym uproszczeniu, polega? (W uproszczeniu, bo tu, jak i w całym niniejszym artykule pojawiają się rzeczy o wysokim stopniu filozoficznej komplikacji).

Punktem wyjścia było stwierdzenie, że cechą świata jest ruch – nieustanny, zmienny, złożony. Zatem i wszystko podlega zmianie: przechodzi ze stanu potencjalności (możliwości istnienia) do aktu, czyli realnego bytu. Ta zmiana, ten ruch, to przechodzenie – toczy się, gdyż ma swoje przyczyny. Jedno wprawia inne w ruch, niczym zazębiające się koła czy kostki domina.

Ale ten ciąg poruszycieli nie jest, zdaniem Arystotelesa, nieskończony. Musi być jakiś jeden nieporuszony, stały, Pierwszy Poruszyciel.

REKLAMA

Św. Tomasz z Akwinu, wielki średniowieczny teolog, przejął od starożytnego filozofa koncepcję Pierwszego Poruszyciela i zaadaptował ją do chrześcijaństwa. Tak powstała "pierwsza droga" – jedno z pięciu słynnych argumentacji św. Tomasza za istnieniem Boga.

"Istnieje Ktoś, kto kieruje wszystkim"

O czym mówiły pozostałe "dowody św. Tomasza z Akwinu"? W jakiejś mierze były podobne. Polegały one na wspólnym założeniu, że pewne właściwości natury czy świata można wyjaśnić tylko istnieniem Boga.

REKLAMA

I tak, druga droga mówiła, że wszystkie istniejące byty muszą mieć jakąś swoją pierwszą przyczynę. Droga trzecia podchodziła do sprawy jeszcze z innej strony: istniejące byty są niekonieczne i niesamoistne – musi zatem istnieć jakiś byt pierwotny i konieczny. Droga czwarta natomiast istnienie Boga wywodziła z faktu, że wszystkie znane nam byty są w różnym stopniu doskonałe. Hierarchia tych doskonałości prowadzi, twierdził św. Tomasz, do punktu, w którym znajduje się Byt Najdoskonalszy.


Posłuchaj

O książce Edwarda Fesera "Pięć dowodów na istnienie Boga" mówi ks. prof. Przemysław Artemiuk. Audycja Jana Pniewskiego z cyklu "Lumen" (PR, 18.06.2023) 15:03
+
Dodaj do playlisty

 

Piątą drogę św. Tomasza z Akwinu porównuje się czasem do, powstałego kilka wieków później, argumentu z projektu.

Wszystko w świecie nieożywionym, tłumaczył średniowieczny uczony, dąży do jakiegoś celu. A ściślej: jest do tego celu nakierowane. "A więc istnieje ktoś myślący, kto kieruje wszystkimi naturalnymi rzeczami ku celowi – i jego to zwiemy Bogiem", pisał św. Tomasz.

REKLAMA

"Urizen stwarzający świat" Williama Blake’a. Fot. Wikimedia/domena publiczna "Urizen stwarzający świat" Williama Blake’a. Fot. Wikimedia/domena publiczna

Idea Boga? To nie jest przypadkowe

Wśród dowodów na istnienie Boga znaleźć można również te analizujące samą ideę Absolutu. Od razu jednak trzeba zastrzec, że należą one do zagadnień mocno abstrakcyjnych.

Najpopularniejszą wersję tej argumentacji przedstawił św. Anzelm z Canterbury, średniowieczny włoski filozof.

Czy Bóg istnieje? Na to pytanie św. Anzelm odpowiadał mniej więcej tak: ludzki umysł posiada pojęcie Istoty Najdoskonalszej. I nie sposób pomyśleć o bycie doskonalszym niż ta Istota. Wszystko to zatem zakłada, że byt ten musi istnieć. Bo gdyby nie istniał, nie byłby w pełni doskonały…

REKLAMA

Nie jest to, jak widać, argument z kategorii najoczywistszych.

Spójrzmy więc na to jeszcze inaczej. Św. Augustyn, którego myśl św. Anzelm znał doskonale, twierdził, że źródłem idei Boga jest sam Bóg. Ta "boska idea", zdaniem Augustyna, nie mogła narodzić się w ludzkim umyśle przypadkiem albo tylko siłami człowieka.

Kartezjusz (znany każdemu dzięki "cogito ergo sum") mówił natomiast, że "przyczyną idei bytu doskonałego może być tylko Bóg".

Czytaj także:

REKLAMA

Bóg i Wielki Wybuch

Wróćmy do nieco jaśniejszych argumentów.

Dzieje chrześcijaństwa wypracowały bowiem jeszcze wiele innych "dowodów na istnienie Boga". Część z nich były przetworzeniami argumentacji przywołanej powyżej, część odwoływała się do nowych założeń.

Są w tych zbiorach choćby argumenty przyrodnicze. Czasowy początek Wszechświata, rozszerzanie się kosmosu – to wszystko potrzebowałoby, wedle tej argumentacji, jakieś niefizykalnej, boskiej Pierwszej Przyczyny.

Argument biologiczny zwracał z kolei uwagę na początek życia na Ziemi. Na pytania: "skąd? jakim cudownym trafem? jakim nieprawdopodobnym zbiegiem okoliczności pojawiło się życie na naszej zawieszonej w kosmicznej pustce planecie?", zwolennicy tego argumentu mają odpowiedź. Brzmiałaby ona mniej więcej tak: "życie w tym zakątku wszechświata powstało nie przez samorództwo (samorzutnie, z materii nieożywionej), nie za przyczyną jakiś przyniesionych z kosmosu zarodków, ale dzięki nadprzyrodzonej interwencji".

REKLAMA

Lucas Cranach starszy, "Ogród Eden", 1530 r. Fot. Wikimedia/domena publiczna Lucas Cranach starszy, "Ogród Eden", 1530 r. Fot. Wikimedia/domena publiczna

"Amo, ergo Deus est"

Wśród "dowodów na istnienie Boga" znaleźć można także tzw. humanistyczne (egzystencjalne). W tym przypadku za Absolutem przemawiałaby powszechność zjawiska religii wśród ludzkich kultur i cywilizacji. Albo religijny fenomen cudów. Albo też obecne w wielu wierzeniach doświadczenie mistyczne. Czym są te doświadczenia? To głębokie, intensywne, nieprzekazywalne przeżycie duchowe. Są one przestrzenią, w której – jak podkreślają mistycy – można odczuć obecność Boga.

Na koniec tego wyliczenia (a lista ta, tu uogólniona do 12, jest jeszcze długa) warto spojrzeć na dwa oryginalne argumenty zaczerpnięte z tradycji prawosławnej. Pierwszy z nich, jak pisał teolog ks. prof. Wacław Hryniewicz, streszczałby się w zdaniu: "Bóg istnieje, bo istnieją święci, bo istnieje radość i mądrość na obliczu ludzi, którzy stali się jego Ikoną w świecie".

Drugi z tej grupy argumentów ma swoje korzenie w ludzkiej możliwości/potrzebie miłości: "Amo, ergo Deus est". "Kocham, więc Bóg istnieje".

A gdyby ludzkość zdobyła "namacalny dowód"?

Czas na kilka komentarzy do wyżej wymienionych treści.

REKLAMA

Dowody na istnienie Boga zakładały m.in. racjonalne pokazanie, że stwierdzenie "Bóg istnieje" jest logicznie do obrony. Że zdanie to może być prawdziwe. Że są przesłanki za istnieniem Absolutu.

Dlatego część badaczy skłaniała się w tym przypadku ku terminowi "argumentacja", a nie "dowód". Bo dowód mógłby oznaczać coś "materialnego", trudnego tu do wyobrażenia, bo rozstrzygającego. Niczym fotografia czy odciski palców.

A co, gdyby ludzkość zdobyła tego typu "namacalny dowód"? Gdyby Bóg, jeśli istnieje, zechciał w jednoznaczny sposób potwierdzić swoją obecność – czy wiara dalej byłaby wiarą? Przeszłaby przecież wtedy, zauważali niektórzy filozofowie, w inną dziedzinę: wiedzy, bezdyskusyjnej pewności. W definicji wiary wpisany jest wolny akt wyboru, świadoma decyzja zaufania Bogu. Czy ta wolność wciąż obowiązywałaby w obliczu miażdżącego "dowodu na istnienie"?

"Tam, gdzie jest dowód, tam nie ma decyzji", pisał Alasdair MacIntyre, szkocki historyk idei.

REKLAMA

"Argument dowodowo silniejszy"

Czy są według filozofów argumenty na rzecz boskiej egzystencji mniej i bardziej przekonujące?

W 2019 roku w audycji Polskiego Radia z cyklu "Rachunek myśli" odbyła się dyskusja z udziałem współautorów książki "Filozofia religii. Kontrowersje". Jednym z wątków rozmowy był ten wokół zamieszczonego w książce tekstu prof. Jacka Wojtysiaka "O tym, jak dowieść istnienia Boga".

W tekście tym prof. Wojtysiak zauważył, że argument kosmologiczny (zatem ten wywodzący Byt Najwyższy z jakiś cech świata) jest "metafizycznie głębszy i dowodowo silniejszy" niż pozostałe analizowane przez niego argumenty.

REKLAMA

– Pan profesor twierdzi w swoim artykule, że argumenty kosmologiczne są lepsze niż argument św. Anzelma – zwrócił na to uwagę dr Bogdan Dziobkowski, współredaktor tomu "Filozofia religii. Kontrowersje".


Posłuchaj

Posłuchaj dyskusji wokół książki "Filozofia religii. Kontrowersje". Rozmawiają prof. Jacek Hołówka, dr Bogdan Dziobkowski oraz prof. Jacek Wojtysiak. Audycję z cyklu "Rachunek myśli" prowadził Michał Nowak (PR, 16.03.2019) 55:59
+
Dodaj do playlisty

 

Jeden z koronnych argumentów kosmologicznych – Inteligentnego Projektu – doczekał się wielostronnej krytyki ze strony współczesnych naukowców. Podjął się jej m.in. Richard Dawkins, brytyjski zoolog (w książkach: "Ślepy zegarmistrz", "Bóg urojony"), a także słynny brytyjski fizyk Stephen Hawking (w książce "Wielki Projekt").

Dziejom dowodów/argumentacji za istnieniem Boga towarzyszył bowiem od dawna równoległy nurt: podważania tych argumentów, wykazywania ich słabości, niepoprawności. To jednak sprawa na osobną opowieść.

REKLAMA

Jaki jest Wielki Projektant?

Do tematu "argumenty za istnieniem Boga" można dodać jeszcze dwa przypisy.

Po pierwsze, o jakim Bogu mówią przywołane wcześniej "dowody"? Jakiego Boga projektują?

Argumenty Inteligentnego Projektu czy Pierwszego Poruszyciela, by na nich poprzestać, nie zakładają istnienia Boga chrześcijan, Boga głoszonego przez Ewangelie. Równie dobrze mogłyby dowodzić obecności Istoty Doskonałej, ale nieczułej na ludzkie losy. Istoty (a może jakiejś Supermaszyny?), która nie oczekuje modlitw i tych modlitw nie wysłuchuje.

Po drugie, czy istnieją argumenty, które przekonałyby nieprzekonanych?

REKLAMA

Leszek Kołakowski zauważał, że mógłby istnieć sceptyk, który nawet na widok mnóstwa cudów zawsze byłby w stanie powiedzieć, że nie są one żadnymi dowodami na świat nadprzyrodzony. Bo stoją za nimi, twierdziłby ów sceptyk, zjawiska naturalne, ale nam jeszcze nieznane.

Zakład, że Bóg jest (Boga nie ma)

Wobec powyższego – warto na koniec przypomnieć tych chrześcijańskich myślicieli, którzy dystansowali się do klasycznych "dowodów na istnienie". Bo wiara, twierdzili, opiera się na czymś innym niż na racjonalnej decyzji poprzedzonej chłodnymi analizami takich czy innych "argumentów".

Postawę tę ilustruje choćby słynny zakład Pascala. I jego przetworzona wersja u Simone Weil, myślicielki religijnej i społecznej.

– Simone Weil jest autorką dość szczególnej wersji "zakładu Pascala" – mówił w archiwalnej audycji Polskiego Radia prof. Zbigniew Mikołejko. – Ten zakład był zdroworozsądkowy: przy założeniu, że Boga nie ma, jeśli "wygrasz", nic nie zyskasz. Jeśli "przegrasz", stracisz wszystko. I na odwrót: przy założeniu, że Bóg jest, jeśli "wygrasz", zyskujesz wszystko, jeśli "przegrasz", nie tracisz nic. Według Simone Weil, nawet jeśli "przegrasz", zakładając, że Bóg jest, i tak coś zyskujesz. Bo nawet jeśli Bóg jest złudzeniem, opowiadamy się po stronie dobra – tłumaczył prof. Mikołejko.

REKLAMA

Czy nie w podobnym duchu wypowiadał się Fiodor Dostojewski? Autor "Braci Karamazow" ukuł swój radykalny "zakład Pascala", swój argument za trwaniem przy wierze. I podobnie jak u Simone Weil wiara ta nie dotyczyła abstrakcyjnego Bytu Najwyższego, ale Boga Ewangelii.

Fiodor Dostojewski pisał w jednym z listów: "wierzyć, że nie ma nic piękniejszego, głębszego, odważniejszego i doskonalszego niż Chrystus. Wierzyć i z miłością zazdrośnika powtarzać sobie, że nie tylko nie ma, ale i być nie może. Mało tego. Jeśliby ktokolwiek udowodnił mi, że Chrystus jest poza prawdą i rzeczywiście prawda istnieje poza Chrystusem, to wolałbym pozostać z Chrystusem niż z prawdą".

Salvador Dalí, "Chrystus świętego Jana od Krzyża", 1951 r. Fot. PAP/EPA Salvador Dalí, "Chrystus świętego Jana od Krzyża", 1951 r. Fot. PAP/EPA

Są tacy, którzy tego typu refleksje traktują jako krańcowy, odwrócony argument. Świadomy ludzkich ograniczeń poznawczych. Świadomy boskiej niepojmowalności.

Bo, jak pisał filozof Karl Jaspers, "wierzyć w Boga to żyć czymś, co w żaden sposób nie istnieje w świecie". Bo, to z kolei Simone Weil, "nie ma Boga, w tym sensie, że nic rzeczywistego nie odpowiada temu, co mogę pomyśleć wypowiadając to imię".

REKLAMA

"Dowodem na istnienie jest to że tego dowodu nie ma", zanotował w jednym ze swoich wierszy ks. Jan Twardowski. Być może ten paradoks jest tu dobrym podsumowaniem. I zaproszeniem do dalszych, nieznających końca, poszukiwań.

Źródła: Polskie Radio

"Encyklopedia katolicka", red. F. Gryglewicz, R. Łukaszyk, Z. Sułowski, Lublin 1995; "Religia. Encyklopedia" PWN. Red. nauk. T. Gadacz i B. Milerski, Warszawa 2001; Leszek Kołakowski, "Jeśli Boga nie ma…", Kraków 2010; Anzelm z Canterbury, "Proslogion", tłum. W. Wypych, w: Barbara Markiewicz, "Filozofia dla szkoły średniej"; Ks. Grzegorz Stolarski, "Zasada celowości w argumentacji za istnieniem Boga", "Teologiczne Studia Siedleckie", XIII (2016) 13; Ludwik Wciórka, "O tak zwanym argumencie biologicznym na istnienie Boga", "Studia Philosophiae Christianae", 28/2, 1992; Grzegorz Baczewski, "Augustyńskie źródła anzelmiańskiej i kartezjańskiej wersji dowodu ontologicznego na istnienie Boga", "Studia Teologiczne" 27/2009; Wacław Hryniewicz OMI, "Prawosławie poszukujących", "Znak" 2/1993; "Skrypt dydaktyczny z historii filozofii", opr. dr Anna Głąb, Katedra Historii Filozofii Nowożytnej i Współczesnej, Wydział Filozofii KUL.

 

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej