Zastał kadrę drewnianą, zostawił płonące zgliszcza. Tak Probierz budował reprezentację

Trawestując znane powiedzenie, nawiązujące do rządów Kazimierza Wielkiego, można powiedzieć, że Michał Probierz zastał kadrę drewnianą, a zostawił po sobie płonące zgliszcza. Nie jest on jednak jedynym winnym takiego obrotu spraw - benzyny do pożaru ochoczo dolewali bowiem zarówno piłkarze kadry, jak i prezes PZPN Cezary Kulesza.

Bartosz Goluch

Bartosz Goluch

2025-06-12, 12:42

Zastał kadrę drewnianą, zostawił płonące zgliszcza. Tak Probierz budował reprezentację
Michał Probierz. Foto: Grzegorz Wajda/REPORTER/East News

Trzeba przyznać, że Probierz od samego początku miał w kadrze "pod górę". Już na samym starcie kibice byli wobec niego sceptycznie nastawieni, bo w roli selekcjonera woleli zobaczyć Marka Papszuna, który ostatecznie przegrał z Probierzem w kuriozalnym "castingu" na opiekuna Biało-Czerwonych. Według opinii publicznej jego główną zaletą w tym pojedynku była dobra znajomość z prezesem Kuleszą, którą zresztą wypominano selekcjonerowi do końca kadencji.

Łatwo nie było również pod względem sportowym. "Polski Guardiola" przejął bowiem kadrę wyjałowioną współpracą ze zblazowanym mistrzem Europy - Fernando Santosem, który swoje obowiązki miał w głębokim poważaniu. Choć awans na Euro wisiał na włosku, a kadrze przytrafił się wstydliwy remis z Mołdawią, na turniej udało się "wcisnąć" za pięć dwunasta kuchennymi drzwiami po zwycięstwie w rzutach karnych nad Walią.

Pochwały "na zachętę"

Kadra nie zachwycała, ale Probierz zyskiwał powszechną sympatię. "Dajcie mu czas" - apelowali kibice, zagłuszając krytyczne głosy malkontentów. Wydawało się również, że trenera "kupili" także piłkarze, którzy pochlebnie wyrażali się na jego temat w mediach.

REKLAMA

- Mamy na tyle zwariowanego trenera, który powiedział: musimy grać w piłkę. I wszyscy mu uwierzyli - mówił po meczu z Holandią Wojciech Szczęsny.

I właśnie starcie z "Oranje" było momentem największej chwały Probierza. "Romantyczna" porażka 1:2 miała udowadniać, że kadra idzie w odpowiednim kierunku, nie boi się grać z lepszymi i w końcu nabrała odmienianej przez wszystkie przypadki podczas przedmeczowych przemówień wiary w siebie. A potem Austria "przejechała się" po Polakach i wyrzuciła ich z Euro.

Łabędzim śpiewem "Orłów Probierza" był remis z Francją (1:1). Później udało się jeszcze szczęśliwie wygrać ze Szkocją (3:2), ale nie uratowało to miejsca w dywizji A Ligi Narodów. Nic dziwnego - patrząc na grę Biało-Czerwonych, już po kilku minutach widać było, że nie pasowali oni do tego elitarnego towarzystwa.

W tym chaosie nie było metody

Po kolejnych przegranych i fatalnych występach zarówno Probierz, jak i reprezentacja "kurczyli się" w oczach. Za pustymi frazesami o walce, zaangażowaniu i wspólnej pracy kryły się bojaźń, podziały i totalny chaos. Doskonałym symbolem tego ostatniego były powołania, za które Probierz początkowo był chwalony. "Wynalazł" obrońcę z Serie C? Świetnie! Bez przerwy "mieszał" w wyjściowej jedenastce? Przecież szukał optymalnych rozwiązań!

REKLAMA

Entuzjazm wokół kadry stopniowo jednak gasł. I tak należy oddać polskim kibicom, że zapełnianie ponad 50-tysięcznego Stadionu Narodowego przy tak nikłym walorze rozrywkowym meczów kadry, było ogromnym osiągnięciem. Na grę kadry nie dało się patrzeć, a pomeczowych wynurzeń selekcjonera i piłkarzy coraz trudniej było słuchać.

Milczał tylko jeden człowiek, ten najważniejszy. Prezes Cezary Kulesza "oszczędził" Probierza po fatalnej Lidze Narodów, z cierpliwością patrzył na męczarnie kadry z "potęgami" pokroju Malty i Litwy na starcie eliminacji MŚ, a zareagował dopiero, gdy szambo rozlało się daleko poza środowisko piłkarskie.

Spacer po polu minowym. Czekamy na chętnych!

Konflikt z Robertem Lewandowskim i "pokerowa zagrywka" Probierza w postaci odebrania mu opaski kapitańskiej miały pokazać, kto rządzi w szatni polskiej kadry. "Polski Guardiola" zastosował trik, polegający na "ustawieniu do pionu" lidera szatni, nie po raz pierwszy w karierze, ale chyba nigdy tak szybko nie odbiło mu się to czkawką. Po porażce z Finlandią selekcjonera już nie ma, a "Lewy" wcale nie musi wrócić do reprezentacji i w ekipie Biało-Czerwonych panuje bezkrólewie. 

Niestety trudno oprzeć się wrażeniu, że ów stan obserwujemy już od wielu miesięcy, jeśli nie lat. Michał Probierz nie był dobrym selekcjonerem, a ta rola ewidentnie go przerosła, ale czy wskazywanie go jako całego zła w polskiej piłce jest uczciwe? 

REKLAMA

Reprezentacja Polski to pole minowe, na którym poległ właściwie każdy selekcjoner po Adamie Nawałce. Jeden, konkretnie Paulo Sousa, przytomnie zrejterował, gdy nadarzyła się okazja. Może zatem problem tkwi w grupie czołowych polskich piłkarzy, którzy grają nijako, bez "zęba" i w narodowych barwach tracą na oko połowę swojej wartości z klubu?

Kto zastąpi Probierza? Cezary Kulesza sugeruje, że będzie to polski szkoleniowiec. Niezależnie od tego, jakiej narodowości będzie nowy selekcjoner, jedno jest pewne - w szatni polskiej kadry czeka go niezły meksyk...

Czytaj także:

Źródło: PolskieRadio24.pl/BG/k

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej