Rozszarpane gardła, pogryzione zwłoki i wielki strach. Czym była "bestia z Gévaudan"?
17 czerwca 1767 roku tajemniczy "potwór", który od trzech lat terroryzował francuski region Gévaudan, zabił swoją ostatnią ofiarę - 19-letnią Jeanne Bastide. Dwa dni później zwierzę już nie żyło. Ale czy "bestia z Gévaudan" istniała naprawdę?
2025-06-17, 13:00
Stwór nie z tego świata
Ów na poły legendarny zwierz to przedmiot jednej z tych nierozwiązanych zagadek z przeszłości, której paliwa dostarczają z jednej strony niedostatki źródeł i dokumentów, z drugiej zaś sensacyjna otoczka związana z doszukiwaniem się pewnej metody w zabijaniu słabych i niewinnych (mówi się, że ofiarami "bestii" byli wyłącznie nastolatkowie). Dystans czasowy, który dzieli nas od tej sprawy, tylko podsyca aurę tajemnicy spowijającej tragedię tak wielu osób (około setki zabitych według niektórych szacunków), a dokładanie kolejnych teorii i hipotez dodatkowo pobudza wyobraźnię.
Dla miłośników tego typu historii bez wątpienia szczególnie interesująca jest tożsamość "bestii z Gévaudan". W opowieściach powtarza się następujący opis: "potwór" był wielkości cielęcia albo mocno wyrośniętego wilka, ale znacznie od tego drugiego zwinniejsza, miała płowy grzbiet z ciemniejszą pręgą pośrodku, na głowie i szyi ciemną grzywę, długi ogon i potężne szczęki. Niektóre wyobrażenia przedstawiały zwierzę jako po prostu wilka, ale znacznie większego od swego pierwowzoru.

Niezależnie od różnic w relacjach na temat wyglądu (niektórzy widzieli "guziki" na jej brzuchu) świadkowie zgadzali się co do jednego: "bestia" nie przypominała żadnego ze znanych Francuzom zwierząt, a przecież w tamtej epoce, szczególnie na prowincji, ludzie byli zaznajomieni z niebezpieczeństwami czyhającymi ze strony dzikich zwierząt, takich jak wilki.
Imię "bestii z Gévaudan" przylgnęło do stwora, ponieważ główną areną jego śmiercionośnej aktywności był region Gévaudan na ziemiach południowo-wschodniej Francji. Za pierwszą osobę zabitą przez "bestię" uważa się jednak mieszkankę sąsiedniego Vivarais - 14-letnią Jeanne Boulet, która zginęła 30 czerwca 1764 roku. W dokumentach z pogrzebu dziewczyny pojawiła się wzmianka, że została "zabita przez dziką bestię". Drugą ofiarę - znów 14-letnią - zgłoszono na początku sierpnia tego roku. To był dopiero początek.
REKLAMA
Od wczesnej jesieni ataki zaczęły występować z taką częstotliwością, że władze postanowiły wysłać myśliwych w celu zlikwidowania problemu. Według zachowanych relacji okazało się to niezwykle trudne. "Bestia", nawet dwukrotnie trafiona kulą, zdołała zbiec, jak gdyby była nienaturalnie odporna na postrzelenie. To wtedy zaczęła rodzić się jej legenda.

Polowanie
Główną rolę w kształtowaniu sensacji wokół tragicznych wydarzeń w Gévaudan odegrała oczywiście prasa. Po świeżo zakończonej wojnie siedmioletniej (1756–1763) francuskie gazety borykały się z problemem kiepskiej sprzedaży i ataki "bestii" okazały się prawdziwą żyłą złota.
Periodyki "La Gazette" i "Courrier d'Avignon", a za nimi kolejne tytuły, także w innych krajach, zaczęły drukować doniesienia o śmierciach młodzieży. Pojawiały się one najpierw w działach rozmaitości, ale szybko wykroczyły poza sferę ciekawostek i stały się głównymi tematami wydań. Przez kilka lat na łamach prasy pojawiły się setki publikacji o tej sprawie. "Bestia z Gévaudan" sprzedawała się świetnie.
Tymczasem w regionie terroryzowanym przez "potwora" jedni żyli w wielkim strachu, inni zaś podekscytowani wyruszyli na polowanie. Śmiałkom animuszu dodawały obietnice sowitych nagród za zabicie "bestii".
REKLAMA

Do walki rzucono zresztą siły wojskowe. Zimą 1764 roku miejscowy szlachcic Jean-Baptiste-Louis-François Boulanger zebrał dawny pułk ochotników walczący w wojnie siedmioletniej, nazywany teraz "Legionem Clermont-Prince", i zaangażował go do walki z "potworem". Mimo wielu prób oddział nie odniósł sukcesu, a mordercze zwierzę grasowało nadal, wydłużając listę ofiar o kilka pozycji.
Wraz z końcem roku wierni okolicznych parafii dowiedzieli się z odczytanego w kościołach listu biskupa Gabriela-Florenta de Choiseul-Beaupré, że ataki "bestii" są karą za grzechy, w związku z czym należy w ciągu kolejnych trzech niedziel odprawić ceremonię Modlitw Czterdziestogodzinnych. Ku zdumieniu duchownych nic to nie dało. "Potwór" szalał dalej.
12 stycznia 1765 roku miała miejsce najsłynniejsza potyczka w epoce "bestii z Gévaudan". Tego dnia zwierzę zaatakowało siedmioro małoletnich pasterzy, którzy jednak postanowili dać mu odpór za pomocą ostrzy przymocowanych do kijów. Od czasu pojawienia się tajemniczego stwora chłopi byli uzbrojeni w ten prymitywny oręż, starali się też wysyłać małych pasterzy grupami, bo "bestia" atakowała z reguły pojedyncze osoby. Tutaj dodatkowo dzieci wykazały się wielką odwagą - gdy zwierzę porwało jedno z nich w paszczy, reszta rzuciła się w pogoń i uratowała kolegę. Wieści o tym wydarzeniu dotarły nawet do uszu króla.

Pokonany "potwór" nie został jednak zniechęcony. Co chwila donoszono o nowej śmierci. Prasa zaczęła wyśmiewać bezsilność władz, które nie są w stanie poradzić sobie z prostym leśnym zwierzęciem. Niektórym myśliwym udało się ponoć postrzelić "bestię", lecz za każdym razem ranna zdołała zbiec w gęstwinę. Rodziły się plotki o nadprzyrodzonym charakterze zwierzęcia, co było zresztą po myśli biskupów. Strach wśród wiejskiej ludności był coraz większy.
REKLAMA
29 sierpnia 1765 roku gajowy księcia Orleanu zastrzelił zwierzę, które polowało na grupę młodocianych pasterzy. Wygląd ciała zgadzał się z opisami "bestii" krążącymi wśród ludzi, odtrąbiono sukces, ale przedwcześnie. Już kilka dni później "potwór" zaatakował dziewczynę na granicy regionów Gévaudan i Owernia.
Kolejnym kandydatem do miana "bestii" był wilk zastrzelony niecałe trzy tygodnie później. Na fali tego zwycięstwa myśliwi zabili jeszcze wilczycę ze szczeniętami, których kryjówkę odkryli w pobliżu. Znów uznano, że oznacza to koniec koszmaru w Gévaudan, co potwierdzono nawet na królewskim dworze, gdzie triumfalnie przywieziono wypchane zwłoki wilka, aby każdy mógł je podziwiać.
Istotnie, do końca 1765 roku nie słyszało się o nowych atakach. Ludzie powoli zaczęli wierzyć, że faktycznie wilk - wystawiony teraz w Wersalu - był właśnie ową "bestią", odpowiedzialną za tyle tragedii prostych Francuzów. Niebawem jednak ataki rozpoczęły się na nowo.

"Bestia" zmienną jest
Od początku 1766 roku pojawiało się coraz więcej doniesień o kolejnych ofiarach. Od marca mordercze ataki znacznie się nasiliły, jeszcze raz siejąc popłoch w Gévaudan, choć tym razem "bestia" polowała na znacznie mniejszym terenie. Zmieniło się też jej zachowanie. Nie była tak zuchwała, jak wcześniej. Jej ostrożność sprawiła, że przez cały rok nie udało się jej pochwycić. Zimą na przełomie 1766 i 1767 roku aktywność "potwora" znów przycichła, by powrócić ze zdwojoną mocą wiosną.
REKLAMA
Późnym popołudniem 17 czerwca 1767 roku "bestia" rozerwała gardło Jeanne Bastide, młodej kobiecie z wioski Lesbinières. Dzień później markiz d'Apcher, pan na zamku położonym w północnej części Gévaudan, zebrał kilkunastu myśliwych i kilkudziesięciu naganiaczy, by urządzić polowanie na dużą skalę. Pod wodzą zaledwie 19-letniego szlachcica znalazł się niemłody - 59-letni - łowczy nazwiskiem Jean Chastel. To właśnie on 19 czerwca 1767 roku oddał decydujący strzał, gdy grupie markiza udało się namierzyć "bestię". Dzięki temu wyczynowi nazwisko Chastela na zawsze zapisało się we francuskiej historii.
Ale to nie był koniec polowania. Według świadków "potworowi", przypominającemu wilka, towarzyszyła wilczyca. Zabito ją kilka dni później. I to był dopiero prawdziwy koniec ataków w Gévaudan.

Spekulacje na temat tego, jakim zwierzęciem była "bestia", trwają do dziś. Pomijając fantastyczne opowieści o kryptydach (zwierzętach istniejących hipotetycznie, ale nieznanych zoologii), spiskowe teorie o psychopatycznych mordercach przebierających się za potwory, a także twierdzenia, że mogły to być egzotyczne drapieżniki zbiegłe z menażerii (lew albo hiena), większość historyków skłania się ku tezie, że był to wilk, a raczej grupa wilków, które upodobały sobie polowania akurat na ludzi. Nie jest to jednak typowe zachowanie tych zwierząt.
Według znawców zachowań zwierząt wilki z reguły nie atakują ludzi. Są dzikimi mieszkańcami lasów, więc zawsze, jeśli to możliwe, schodzą nam z drogi. – Człowiek nie stanowił nigdy dla wilka pożywienia. Wilk żywił się zupełnie innymi zwierzętami. Człowiek dla wilka jest przede wszystkim jakąś groźną istotą i dlatego wilk zachowuje wobec człowieka dystans – mówił w Polskim Radiu przyrodnik Czesław Łaszek.
REKLAMA
Posłuchaj
Czesław Łaszek i Jerzy Romanowski opowiadają o zachowaniach wilków i ich roli w ekosystemie (PR, 1982) 19:04
Dodaj do playlisty
– Wilki polują dla zdobycia pożywienia, tak jak wszystkie drapieżniki, i nie towarzyszy temu żadna agresja – tłumaczył w tej samej audycji zoolog Jerzy Romanowski. – Agresja jest pojęciem, które dotyczy stosunków pomiędzy zwierzętami tego samego gatunku. Agresywnie zachowuje się wilk wtedy, gdy sztorcuje innego członka stada – powiedział.
Jerzy Romanowski przyznał wprawdzie, że "zdarzają się napady wilków na zwierzęta domowe", ale zaznaczył równocześnie, że "bardzo trudno odróżnić tutaj wymysł od prawdy". Gospodarcze szkodnictwo wilków bywa bowiem wyolbrzymiane. Nad kwestią tą ciąży bowiem wielowiekowa tradycja czarnej legendy, przez którą patrzy się na wilki
– Od wieków wilk był synonimem zła – mówił w 1993 roku Maciej Rembiszewski, ówczesny dyrektor warszawskiego Ogrodu Zoologicznego. – Był mordercą, groźnym zwierzęciem, który polował nie tylko na zwierzęta, ale także na ludzi, którego trzeba było się bać, przed którym trzeba było uciekać. Myślę, że w tym jest ogromnie dużo nieprawdy i myślę, że wilkowi zrobiono tymi opowieściami bardzo dużo krzywdy. I może z tego powodu wilków w tej chwili jest tak mało nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie – dodał.
REKLAMA
Posłuchaj
Dyrektor warszawskiego Zoo Maciej Rembiszewski oraz opiekunka wilków Krystyna Chwedeńczuk opowiadają o wizerunku wilkach, ich zwyczajach oraz o pracy z tymi zwierzętami (PR, 1993) 18:55
Dodaj do playlisty
Istotnie, szacuje się, że w okresie, gdy "bestia" grasowała w Gévaudan, w samej tylko Francji mogło żyć 20 tysięcy wilków. Po upływie półtora wieku po tej ogromnej populacji nie było śladu. W latach 30. XX wieku wilki zostały doszczętnie wytępione przez Francuzów. Potrzeba było kilku dekad, by przedstawiciele tego gatunku psowatych na nowo zaczęli pojawiać się we Francji.
Niestety, tak samo jak nieuzasadnione jest przypisywanie wilkom demonicznej natury, tak samo nie ma sensu wybielanie tych zwierząt. W czasach, gdy wilków w Europie było dużo, zdarzały się ich ataki na ludzi, choć na pewno część doniesień na ten temat opierała się na błędnym rozpoznaniu zdziczałych psów, które również, dręczone głodem, mogły rzucać się na ludzi. W Gévaudan z kolei mogło dojść do rzadkiej sytuacji, w której następuje swego rodzaju "skrzywienie" w wilczym zachowaniu i zwierzę lub grupa zwierząt zaczyna postrzegać ludzi jako jedno z podstawowych źródeł zaspokojenia głodu (wiele ofiar było częściowo pożartych).

Dopiero splot tych tragicznych wydarzeń z elementami kulturowymi sprawił, że wizerunek wilka, szczególnie w wyobraźni ludowej, nabrał cech "bestii". I dlatego mianem tym określano nie tylko sprawcy czy sprawców masakr w Gévaudan, lecz także wielu innych incydentów w europejskiej historii. Można przypuścić, że pewien udział w tym mieli duchowni, zawsze gotowi tłumaczyć bezradnym ludziom, że śmiercionośne działanie pewnych elementów przyrody to kara zesłana przez Boga.
REKLAMA
Ale nawet bez tego wymiaru każdy atak dzikiego drapieżnika był tragedią dla chłopskiej gospodarki, w której liczył się każdy zasób - zarówno bydło, jak i ludzie. W tej traumatycznej sytuacji większą ulgę przynosiło tłumaczenie sobie, że za śmierć bliskich odpowiada wymykająca się codziennej logice "bestia", a nie zwyczajny wilk, którego nawet mniej doświadczony myśliwy mógłby położyć jedną kulą.
***
"Bestia z Gévaudan" to, między innymi dzięki prasie, która skrupulatnie donosiła o każdym ataku, jedna z najżywotniejszych legend we francuskiej historii, a dziś również regionalna atrakcja turystyczna. Dzięki tej popularności elementy opowieści o "potworze" przedostały się do wielu dzieł kultury. Jednym z nich jest film "Braterstwo wilków"("Le pacte des loups") z 2001 roku w reżyserii Christophe'a Gansa.
W produkcji tej łączy się kilka krążących od lat teorii na temat "bestii" i jej motywów. Jej tożsamość zostaje odkryta pod koniec fabuły - nie jest nią wilk, ale lew w dziwacznej zbroi, który jednak zabija nie dla zaspokojenia głodu czy morderczych instynktów, ale na rozkaz człowieka. Piętrowa intryga zostaje rozwiązana zabiciem zarówno "bestii", jak i jej pana.
REKLAMA
Źródło: Polskie Radio
REKLAMA