Asteroida 2024 YR4 na kursie kolizyjnym z Księżycem. Może zasypać Ziemię odłamkami

Eksperci ostrzegają, że "zabójca miast" asteroida 2024 YR4 jest na kursie kolizyjnym z Księżycem i może zasypać Ziemię odłamkami, powodując nawet wieloletnie uszkodzenia satelitów na orbicie okołoziemskiej w ciągu zaledwie kilku dni.

2025-06-19, 15:07

Asteroida 2024 YR4 na kursie kolizyjnym z Księżycem. Może zasypać Ziemię odłamkami
"Zabójca miast" na kursie kolizyjnym z Księżycem. Asteroida może zasypie Ziemię odłamkami uszkadzając satelity na orbicie. Foto: shutterstock.com

"Zabójca miast" na kursie kolizyjnym z Księżycem. Asteroida może zasypać Ziemię odłamkami

Cały świat nauki i nie tylko odetchnął z ulgą, gdy amerykańska agencja kosmiczna NASA potwierdziła, że asteroida 2024 YR4 prawdopodobnie nie uderzy już w Ziemię. Naukowcy ostrzegają jednak, że zagrożenie, jakie niesie ze sobą "zabójca miast" (to określenie potoczne odnoszące się do asteroid, które w przypadku uderzenia w Ziemię mogłyby spowodować poważne zniszczenia w zamieszkałych obszarach, potencjalnie prowadząc do śmierci wielu ludzi - przyp. red.) nadal jest widoczne na horyzoncie.

Astronomowie twierdzą bowiem, że blisko 60-metrowa asteroida ma teraz 4,3 procent szans na uderzenie w Księżyc. I podają nawet dokładną datę - 22 grudnia 2032 roku. Ewentualne zderzenie zasypałoby naszą planetę falą odłamków, które mogłyby spowodować prawdziwe spustoszenie w satelitach umieszczonych na orbicie Ziemi. Według symulacji stworzonych przez dr Paula Wiegerta z University of Western Ontario, 2024 YR4 może uderzyć w Księżyc z prędkością ponad 29 000 mil na godzinę (46 800 km/h), tworząc krater o szerokości niemal kilometra. Jeśli asteroida uderzy, grawitacja może skierować od 10 do 30 procent wyrzuconej materii bezpośrednio w kierunku naszej planety. A to może mieć katastrofalne konsekwencje dla tysięcy satelitów na orbicie okołoziemskiej. Z obliczeń dr Wiegerta wynika, że odłamki mogą spowodować nawet dziesięcioletnie szkody w ciągu zaledwie kilku dni.

Czytaj także:

"Wybuch 500 razy większy niż bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę"

Jeszcze w połowie lutego 2025 roku serwisy informacyjne donosiły, że NASA oszacowała na 1,6 procent prawdopodobieństwo uderzenia asteroidy 2024 YR4 w Ziemię w dniu 22 grudnia 2032 roku. Obliczeń dokonali na podstawie danych obserwacyjnych zbieranych od początku stycznia 2025 roku za pośrednictwem Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba. 2024 YR4 odkryta została w obserwatorium Rio Hurtado w Chile 27 grudnia 2024 roku. W szczytowym momencie astronomowie przewidywali, że asteroida ma 3,1 procent szans na uderzenie w Ziemię w 2032 roku. Potem na szczęście okazało się, że asteroida ominie Ziemię, ale pojawiło się kilkuprocentowe prawdopodobieństwo uderzenia w Księżyc.

REKLAMA

Uderzenie "zabójcy miasta" tych rozmiarów co 2024 YR4, wyzwoliłoby wybuch 500 razy większy niż bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę. Brak atmosfery na Księżycu, która spowalniałaby zbliżanie się kosmicznej skały, może oznaczać jeszcze większą siłę zderzenia. Dr Wiegert ocenił, że uderzenie asteroidy wyrzuciłoby ok. 10 000 ton odłamków o wielkości od 0,1 do 10 milimetrów. - Ziemia jest w rzeczywistości dość małym celem, gdy patrzy się na nią z Księżyca, więc intuicja podpowiada, że niewiele z tej materii uderzy w naszą planetę, ale okazuje się, że grawitacja Ziemi może przyciągnąć sporo odłamków - ocenił dr Wiergert. Żaden z nich prawdopodobnie nie przedostanie się przez atmosferę, ale stworzy to poważny problem dla satelitów na orbicie okołoziemskiej, takich jak chociażby Starlinki firmy SpaceX.

Z kolei badania przeprowadzone przez profesora Marka Burchella pokazują, że odłamki o średnicy zaledwie jednego milimetra są wystarczająco duże, aby uszkodzić ogniwa słoneczne, przeciąć, a nawet przebić skafandry astronautów. Kawałki o średnicy do 10 milimetrów są na tyle duże, że mogą wedrzeć się do wnętrza statku kosmicznego i spowodować "narastające uszkodzenia". - Jeśli uszkodzony zostanie czujnik lub fragment, satelita jako całość nadal tam jest, ale może już działać nieprawidłowo - powiedział Burchell w rozmowie z MailOnline.

Czytaj także:

Źródło: dailymail.co.uk/mg

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej