Golub-Dobrzyń. Dzieci bawiły się za głośno. Sąd skazał matkę, później uniewinnił

Sąd Rejonowy w Golubiu-Dobrzyniu uniewinnił Dorotę Bruździńską, wcześniej skazaną wyrokiem nakazowym na miesiąc ograniczenia wolności i 20 godzin prac społecznych za... hałas powodowany przez jej dzieci podczas zabawy w mieszkaniu.

2025-07-04, 11:56

Golub-Dobrzyń. Dzieci bawiły się za głośno. Sąd skazał matkę, później uniewinnił
Sąd skazał matkę, bo dzieci bawiły się za głośno (zdjęcie ilustracyjne). Foto: Pawel Wodzynski/East News

Golub-Dobrzyń. Sąd: dzieci bawiły się za głośno 

Wyrok zapadł po odwołaniu złożonym przez kobietę. Wcześniejsza decyzja sądu wywołała dyskusję o granicach odpowiedzialności rodziców i prawie dzieci do swobodnej zabawy. 

Sprawa zaczęła się 1 listopada 2024 roku, kiedy do bloku państwa Bruździńskich wprowadził się nowy sąsiad. Wkrótce potem zaczął składać skargi na hałasy dobiegające z mieszkania rodziny. Przeszkadzało mu - jak twierdził - bieganie dzieci, śmiech, spadające przedmioty i działający inhalator, z którego korzysta syn państwa Bruździńskich. 

- Żyjemy w zgodzie z innymi sąsiadami. Dzieci bawią się klockami, samochodzikami – to normalne rzeczy. Nikomu nie robimy na złość - tłumaczyła Dorota Bruździńska w rozmowie z "Interwencją" Polsatu.

REKLAMA

Skarga nowego sąsiada 

Skarżący mężczyzna interweniował w spółdzielni mieszkaniowej, potem na policji. - Policjant powiedział, że skoro jesteśmy opiekunami, odpowiadamy za dzieci. Żona podała dowód i to na nią wystawiono wniosek do sądu - relacjonował Andrzej Bruździński dziennikarzom "Interwencji". Sąd w trybie nakazowym uznał kobietę winną zakłócania spokoju i wymierzył jej karę. - Myślałam, że żyjemy w Polsce sprawiedliwej, że za zwykłe zabawy dzieci nie karze się rodziców - mówiła Dorota Bruździńska w rozmowie z tvn24.pl. 

Obrończyni kobiety, mec. Aleksandra Walkiewicz, zwracała uwagę, że matkę można by skazać tylko wtedy, gdyby celowo instruowała dzieci, by hałasowały. 

"Od rana będę wiercił w sufit" 

REKLAMA

Podczas rozprawy sąsiad, który zgłosił sprawę, nie wycofał zarzutów. - Przychodzę z pracy i słyszę dudnienie. Nie można spokojnie porozmawiać z żoną - tłumaczył w sądzie. Po rozprawie zapowiedział, że samodzielnie wyciszy sufit, używając... wiertarki. - Od rana, od wpół do siódmej, będę wiercił. Umilę tym państwu życie - zapowiedział, wychodząc z sali sądowej. Dodał, że nie zależy mu na karze dla sąsiadki, a jedynie na tym, by dzieci zachowywał się ciszej.  

W nowym postępowaniu, przy ponownym rozpatrzeniu sprawy, sąd uniewinnił Dorotę Bruździńską. 

Czytaj także:

Źródła: "Interwencja", tvn24.pl

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej