Finałowa rywalka z podziwem o Idze Świątek. "Jest niesamowita"
W sobotnim finale Wimbledonu Iga Świątek zagra z Amandą Anisimovą. Rozstawiona z numerem 13. amerykańska tenisistka, która niespodziewanie pokonała liderkę rankingu Białorusinkę Arynę Sabalenkę 6:4, 4:6, 6:4, przyznała, że Świątek była dla niej inspiracją.
2025-07-10, 21:00
Dawne znajome znowu się zmierzą
Świątek i Anisimova urodziły się w 2001 roku. Polka swój jubileusz tradycyjnie świętowała 31 maja w Paryżu. Amerykanka na swoje urodziny musi zaczekać do 31 sierpnia, kiedy w Nowym Jorku będzie trwał US Open.
- Iga to niesamowita zawodniczka. Była dla mnie inspiracją. Jej etyka pracy i wszystkie osiągnięcia są naprawdę inspirujące - powiedziała Anisimova po wygranej z Sabalenką.
- Jestem pewna, że to będzie kolejny niesamowity mecz (finał - PAP). Ponowne starcie z niesamowitą zawodniczką. Mam nadzieję, że uda mi się pokazać tenis na wysokim poziomie i stoczyć walkę. Po prostu wyjdę na kort i będę się cieszyć każdą chwilą, starając się nie myśleć o tym, co jest stawką - dodała.
Świątek i Anisimova na seniorskim poziomie nie grały ze sobą. Polka pokonała ją jednak osiem lat temu w juniorskim Fed Cup.
- Iga była świetną juniorką. Pamiętam, że wielu trenerów mówiło, że kiedyś będzie wielką gwiazdą. Oczywiście mieli rację. Grała świetny tenis, niestety przegrałam ten mecz - powiedziała Anisimova.
Anisimova pod wrażeniem Polki
Amerykanka nie szczędziła Polce komplementów.
- Za każdym razem jak oglądam jej mecze podoba mi się to, jak się porusza, na jak wysokim poziomie gra. Oczywiście dlatego odniosła tyle sukcesów. Nie mogę się doczekać naszego pierwszego spotkania w tourze - zaznaczyła.
Z Sabalenką rozegrała dziewiąte spotkanie i odniosła szóste zwycięstwo. Zrewanżowała się za porażkę w ich niedawnej konfrontacji w 1/8 finału French Open.
- To był ciężki mecz, pełen zwrotów akcji. Wciąż nie mogę uwierzyć, że awansowałam do finału - przyznała.
W pierwszym secie o wygranej Anisimovej zdecydowało jedyne w nim przełamanie, które miało miejsce w 10. gemie. W drugiej partii Sabalenka poprawiła serwis. W niej nie musiała bronić nawet jednego break pointa. W siódmym gemie przełamała Amerykankę i do końca seta utrzymała przewagę.
Trzeci set rozgrywanego przy wysokiej temperaturze spotkania miał najwięcej dramaturgii. Zaczął się od wzajemnych przełamań, a następnie Anisimova wyszła na prowadzenie 4:1. Później Amerykanka wygrywała 5:3 i serwowała na zwycięstwo w spotkaniu, miała nawet piłkę meczową, ale Sabalenka wyszła z opresji i odrobiła przełamanie.
Do trzech razy sztuka
Białorusinka nie zdołała jednak pójść za ciosem. Serwując na pozostanie w meczu przegrała trzy pierwsze punkty, co oznaczało, że Anisimova miała trzy kolejne piłki meczowe. Sabalenka obroniła dwie, przy kolejnej skapitulowała.
- W trzecim secie wiedziałam, że muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Poziom Aryny cały czas rósł. Nie mogłam liczyć po prostu na to, że zacznie popełniać błędy. Musiałam być agresywna - zrelacjonowała amerykańska tenisistka.
Anisimova awansowała do pierwszego w karierze wielkoszlemowego finału. W poniedziałkowym notowaniu rankingu już na pewno awansuje na najwyższą w karierze siódmą pozycję. Jeśli wygra finał, to będzie piąta.
- Półfinał Wimbledonu nagle przerwany. Aryna Sabalenka ruszyła z pomocą
- Polska tenisistka dostała udaru. Dramat tuż przed ważnym turniejem
- Ma kupiony bilet przez PZPN. Borek wskazał głównego kandydata na trenera Polaków
Źródło: PAP/BG