Giertych oburzony artykułem WP na jego temat. "Oparty o kłamliwą relację"
Roman Giertych uznał, że poniedziałkowy artykuł Wirtualnej Polski, w którym opisano, że miał się domagać od prokuratury dokumentów w sprawie, w której formalnie go nie było, jest oparty na "nierzetelnej i kłamliwej relacji adwokata", który reprezentował m.in. polityków PiS. Poinformował, że w związku z tymi "pomówieniami" ustanowił już swojego pełnomocnika w Szczecinie.
2025-07-14, 15:41
Giertych odnosi się do artykułu w WP
"Wirtualna Polska" napisała w poniedziałek, że Giertych miał domagać się przesłania mu dokumentów sprawy dotyczącej pary słynnych youtuberów "Buddy i "Grażynki". Groził też innym adwokatom i podawał nieprawdziwe informacje, że jest obrońcą osoby, która nie chciała, żeby jej bronił - twierdzi portal. Według "WP", tak wynika ze skargi szczecińskich adwokatów, którą rozpatruje Rzecznik Dyscyplinarny Izby Adwokackiej w Warszawie.
"Dzisiejszy artykuł wydawcy pana Krzysztofa Suwarta [fikcyjne nazwisko, którym podpisywano artykuły] to kolejny z cyklu nagonki uprawianej przez pisowskie media. W całości opiera się on na nierzetelnej i kłamliwej relacji adwokata reprezentującego Dariusza Mateckiego jakobym w jakikolwiek sposób naruszał zasady etyki adwokackiej" - napisał Giertych w poniedziałek na Twitterze.
Dodał, że jego mocodawczyni w tej sprawie nie ma do niego żadnych zarzutów. "Tutaj nagle poczuł się urażony pełnomocnik pisowców na Szczecin" - napisał Giertych.
"Powtarzanie absurdalnych zarzutów przez inne media, bez nawet próby skontaktowania się ze mną, świadczy o braku jakiejkolwiek rzetelności dziennikarskiej. Adwokat będący źródłem tych informacji będzie miał okazje udowodnić swoje pomówienia przed sądem. Już ustanowiłem w tej sprawie swojego pełnomocnika w Szczecinie" - poinformował jednocześnie w swoim wpisie Giertych.
Portal przypominał, że Kamil "Budda" Labudda to jeden z najpopularniejszych, a zarazem najbogatszych polskich youtuberów. Jak przypomina WP, w październiku ubiegłego roku w głośnej akcji Centralnego Biura Śledczego Policji Kamil Labudda, jego partnerka Aleksandra "Grażynka" Krcha i kolejnych kilka osób, zostali zatrzymani na polecenie Zachodniopomorskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej. Śledczy zarzucili im, że unikali płacenia należnych podatków. Do tego doszły zarzuty udziału i kierowania grupą przestępczą oraz prania brudnych pieniędzy.
W grudniu 2024 r. sąd uchylił areszty "Buddzie" i "Grażynce". Para wyszła na wolność.
"Giertych wprost im groził"
Jak wynika z ustaleń Wirtualnej Polski to, co wydarzyło się w tamtych dniach wokół tej sprawy, jest dziś przedmiotem postępowania dyscyplinarnego wobec Giertycha. Jest też przedmiotem sporu o niewyjaśnione rozliczenia dotyczące adwokackiego wynagrodzenia - podaje WP. - Uznaliśmy, że nie można tak tego zostawić. Czułem, że koleżanki są przerażone, przecież Roman Giertych wprost im groził. Mnie mówił, że będę skończony, jeśli nie odpuszczę - powiedział portalowi adwokat Kacper Stukan.
Roman Giertych przesłał WP oświadczenie. "W przesłanej odpowiedzi nie odniósł się do pytań o swoje zachowanie wobec obrońców Aleksandry Krchy, nie wyjaśnił, ile i za co właściwie zainkasował pieniądze w tej sprawie. Napisał też, że miał upoważnienie do obrony. W dalszej części maila obrażał i atakował redakcję »Wirtualnej Polski«" - napisał portal. I opublikował pełną treść tamtej odpowiedzi Giertycha.
Czytaj także:
- Banery o Romanie Giertychu pojawiły się w Warszawie. Jest riposta
- Sondaż. Polacy ocenili działania Romana Giertycha
Źródło: PAP