"Spadnie bańka z gazem. I koniec z życiem". Pilecki o komorach gazowych w Auschwitz
Zdaniem Grzegorza Brauna w raportach Witolda Pileckiego spisanych w czasie II wojny światowej nie ma mowy o komorach gazowych w Auschwitz, a temat ten pojawia się dopiero w raporcie powojennym. W rzeczywistości rotmistrz, który przebywał w obozie prawie trzy lata, już w swoich pierwszych przekazach wiele miejsca poświęcił opisom mordowania ludzi za pomocą gazu.
2025-07-16, 14:48
W ostatnich dniach Grzegorz Braun po raz kolejny wywołał burzę. Tym razem poddał w wątpliwość uśmiercanie ludzi w komorach gazowych w niemieckim nazistowskim obozie śmierci KL Auschwitz. W rozmowie z Janem Pospieszalskim na autorskim kanale YouTube dziennikarza stwierdził, że nie ma na to wystarczających dowodów, a zeznania świadków, osadzonych w obozie, nie przedstawiają większej wartości.
Europoseł Braun odniósł się także do świadectwa Witolda Pileckiego, który jako ochotnik dostał się do Auschwitz.
Rotmistrz przebywał w Auschwitz od września 1940 roku do kwietnia 1943 roku, gdzie zbierał informacje dotyczące funkcjonowania obozu i zajmował się organizacją siatki konspiracyjnej. Po ucieczce z obozu swoje doświadczenia opisał ze szczegółami w słynnych raportach. Już w 1943 roku powstał pierwszy "Raport W" oraz uzupełniający go "Raport Teren S". Po wojnie, w 1945 roku, podczas pobytu we Włoszech, rotmistrz spisał najobszerniejszy "Raport Pileckiego".
We wspomnianej rozmowie Grzegorz Braun stwierdził: "Mamy trzy raporty Pileckiego. Dwa napisane w latach wojny i Pilecki, autor tych raportów pisanych w latach wojny, jeszcze nic o komorach gazowych nie wie. I mamy raport trzeci, pisany we Włoszech po wojnie, przez Pileckiego, który już wie, że w Oświęcimiu były komory gazowe".
Po "bacznej i krytycznej lekturze" raportów (do której zachęcał europoseł) szybko przekonujemy się, że powyższe słowa Grzegorza Brauna mijają się z prawdą.
Szlak Pileckiego - serwis specjalny o rotmistrzu Witoldzie Pileckim :
"Gazowano całe transporty ludzi"
Już w pierwszych akapitach "Raportu W" Pilecki informował, że od początku istnienia obozu do marca 1943 roku "zagazowano około 34 tysięcy" ludzi. Chwilę później pisał o "ogromnej ilości ludzi przywiezionych tu w celu natychmiastowego odebrania im życia, co odbywało się w odległości paru kilometrów od obozu w Brzezince – w pobliżu filii Oświęcimia – obozu w Rajsku, gdzie gazowano całe transporty ludzi, dostarczane tu pociągami i autami – czasami po parę tysięcy dziennie".
Witold Pilecki opisał też pierwsze uśmiercenie więźniów za pomocą gazu, które miało miejsce we wrześniu 1941 roku. Niemcy nie zbudowali wtedy jeszcze komór gazowych, co odnotował rotmistrz. "W parę miesięcy po rozpoczęciu wojny z bolszewikami władze lagru dostały kilkuset pierwszych jeńców, z których około siedmiuset, w obecności jakiejś komisji, wpakowali do jednej sali w bloku 11 (komory gazowe nie były jeszcze gotowe do użytku), stłoczyli ich tak, że stać nawet nie było miejsca, uszczelniono całą salę i w obecności świty w maskach gazowych – zagazowano".
Opisywał też, jak Niemcy stale udoskonalali proces masowego zagazowywania ludzi i pozbywania się ciał. "Początkowo ciała zabitych (zagazowanych) grzebano w Brzezince w wielkich rowach, przy których pracowało specjalne »komando«, złożone wyłącznie z Żydów, którzy żyli zaledwie dwa tygodnie, a następnie byli zagazowywani". Potem opracowano projekt nowoczesnych krematoriów.
Powiązany Artykuł
German Death Camps - zobacz serwis edukacyjno-spo eczny
"Otworzy się okno u góry i spadnie bańka z gazem"
Rotmistrz notował, że w sierpniu 1942 roku "w czasie epidemii tyfusu, władze – pod pretekstem »odwszenia« – zagazowały wielu więźniów już zdrowych, którzy byli w bloku tyfusowym (20) jako rekonwalescenci i pojechali do gazu z całą świadomością, że śmierć zawdzięczają zbiegowi okoliczności, bo akurat w dniu gazowania znajdowali się jeszcze w bloku tyfusowym".
Pisał też o przybyłym jesienią 1942 roku do Auschwitz koledze z konspiracji, który niewiele jeszcze wiedział o tym, co się dzieje w obozie, m.in. "nic nie słyszał o masowym gazowaniu ludzi". Dla Pileckiego, który przebywał w obozie od dwóch lat, proceder ten był oczywistością.
I wreszcie, w "Raporcie W" rotmistrz Pilecki zamieścił także wstrząsający opis mordowania ludzi za pomocą gazu:
"Przechodzimy koło krematorium. Naprzeciwko wejścia stoi grupka mężczyzn i kobiet. Polacy. Wrażenie akurat takie, jak się widzi kilka krów przed rzeźnią. Mój Boże - kobiety – Polki, zaraz, gdy tylko wejdziemy do lagru, poproszą ich żywcem do krematorium, dadzą im mydełko i ręcznik, a one i oni będą sądzili, że idą się kąpać (czasami nawet tej komedii nie stosują). W krematorium otworzy się okno u góry i spadnie bańka (rozbijając się) z gazem. I koniec z życiem. Dla małej grupki żałowano gazu – ogłuszono uderzeniami po głowie i żywcem wpychano na ruszt".
W raporcie napisanym podczas wojny Witold Pilecki poświęcił wiele miejsca zagazowywaniu ludzi w Auschwitz (w niniejszym artykule wykorzystano tylko niektóre przykłady). Co więcej, rotmistrz wprost napisał o istnieniu komór gazowych w obozie. Nawet w bardzo krótkim "Raporcie Teren S" padają słowa o "wywożeniu do gazu".
Źródła: Polskie Radio/th
W. Pilecki, "Raport W" (wolnelektury.pl)
Miejsce Pamięci i Muzeum Auschwitz-Birkenau Były Niemiecki Nazistowski Obóz Koncentracyjny i Zagłady podaje, że w KL Auschwitz zginęło ok. 1,1 miliona ludzi. Wśród nich większość, czyli około 1 mln, stanowili Żydzi.
Jedną z metod uśmiercania było wykorzystanie trującego gazu cyklonu B.
Niemcy próbowali zatrzeć ślady zbrodni. Pod koniec 1944 roku rozebrali częściowo krematoria i komory gazowe, po czym wysadzili je w powietrze w styczniu 1945 roku.
Relacje świadków, w tym raport rotmistrza Witolda Pileckiego, nie pozostawiają żadnych wątpliwości, co do istnienia i przeznaczenia komór gazowych w Auschwitz-Birkenau.