Afera po koncercie białoruskiego rapera w Warszawie. Kilkadziesiąt osób zatrzymanych

Dantejskie sceny na koncercie białoruskiego, antyreżimowego rapera w Warszawie. Sześć osób zatrzymanych, kilkadziesiąt mandatów za zakłócanie porządku publicznego - to bilans sobotnich wydarzeń. Niektórzy dopatrzyli się też banderowskich symboli wśród fanów na koncercie Maksa Korża. Burmistrz warszawskiej Woli zapowiedział, że do sądu trafi wniosek o ukaranie organizatora koncertu.

2025-08-11, 10:32

Afera po koncercie białoruskiego rapera w Warszawie. Kilkadziesiąt osób zatrzymanych
Dantejskie sceny na koncercie białoruskiego rapera w Warszawie. Foto: Bartlomiej Magierowski/East News/X.com screenshot

Dantejskie sceny na koncercie białoruskiego rapera w Warszawie

Dotychczas to najmniej znany artysta, który w sobotę zapełnił najbardziej znany stadion w Polsce - tak o koncercie Maksa Korża pisała "Wyborcza". Białoruski raper i zdeklarowany przeciwnik reżimu Łukaszenki zagrał koncert na Stadionie Narodowym w Warszawie, podczas którego doszło do dantejskich scen. Kilkaset osób zostało zatrzymanych przez policję. Warto dodać, że Maks Korż, otwarcie sprzeciwiający się działaniom reżimu Łukaszenki, od pierwszych dni pełnoskalowej inwazji na Ukrainę potępił postępowanie Rosji.

Fani przeskakiwali przez barierki

"Muzyk po dłuższej przerwie ruszył w trasę, wypełniając w ubiegłym roku stadiony w Pradze, Rydze i Tallinie. 9 sierpnia wystąpił w Warszawie na Stadionie Narodowym. O olbrzymim zainteresowaniu koncertem Korża niech świadczy fakt, że bilety na wydarzenie wyprzedały się w zaledwie... trzy minuty. Publika została obliczona na około 60 tys. widzów" - czytamy na łamach "Wyborczej".

Czytaj także:

Tuż przed występem znienawidzonego przez białoruski reżim Maksa Korża zgromadzeni na trybunach Stadionu Narodowego fani zaczęli zeskakiwać z krzeseł, przeskakiwać przez barierki i zbiegać na płytę. Ochrona próbowała ich powstrzymać, ale w wielu przypadkach było to bezskuteczne. - W pewnym momencie panował absolutny chaos. Ochrona nie mogła sobie poradzić z wandalami - relacjonowała w rozmowie z Onetem jedna z uczestniczek zdarzenia. W sieci pojawiły się też filmy z koncertu, na których widać wspomniane zachowanie fanów. Maks Korż w trakcie koncertu kolejny raz zaapelował o pokój na Ukrainie i dobre stosunki pomiędzy Polską a Białorusią.

"Nie należy się wściekać na artystę"

Z czasem sytuacja się nieco ustabilizowała. Rozmówczyni Onetu mówiła, że "pojawiło się więcej ochroniarzy, którzy próbowali wyłapać tych, którzy przeskakiwali przez barierki oddzielające trybuny od płyty". - Mam wrażenie, że wtedy część ludzi po prostu się przestraszyła i sytuacja nieco się uspokoiła. Nie wiem, jak to wyglądało w trakcie samego koncertu, bo zajęłam się muzyką. Na szczęście sam występ był naprawdę genialny. Nie należy się teraz wściekać na artystę czy fanów, tylko na wandali. Mogli zepsuć wszystkim zabawę - powiedziała w rozmowie z serwisem.

Ze sceny słychać było też apele o powrót na miejsca, bo inaczej koncert się nie odbędzie. Ostatecznie show rozpoczęło się półtorej godziny po czasie. Onet wspomniał też, że niektórzy uczestnicy koncertu dopatrzyli się banderowskich flag tzw. wilczych haków, czyli nazistowskich symboli. Organizator koncertu, firma Live Nation, została poproszona o komentarz w sprawie całego zajścia, jednak do momentu publikacji tekstu redakcja jej nie otrzymała.

Wcześniej w piątek fani Korża zgromadzili się nielegalnie przy ul. Ordona w Warszawie. "Na Ordona na terenach kolejowych jest jakaś impreza, przewidziana była do 22. Setki ludzi właśnie się rozchodzą po okolicznych osiedlach, krzycząc i śpiewając. Mieszkańcy wezwali służby", "Takiego spędu u mnie na osiedlu to nigdy nie widziałam. Auta o 18.00 nie było gdzie zaparkować. Pełno »gości« na Ordona w kaskach, kominiarkach"- pisali mieszkańcy dzielnicy na lokalnych grupach na Facebooku, cytowani przez Onet.

Kilkadziesiąt mandatów, kilka osób zatrzymanych przez policję

Efektem weekendowych wydarzeń było kilkadziesiąt mandatów za zakłócanie porządku publicznego i sześć zatrzymań. Według Onetu do sądu trafić ma też wniosek o ukaranie organizatora koncertu za zakłócanie porządku publicznego. Głos w sprawie zabrał już burmistrz warszawskiej Woli Krzysztof Strzałkowski.

"Informuję, że Urząd Dzielnicy Wola nie miał z tym nic wspólnego. Za to zgromadzenie odpowiada prywatny organizator (został ustalony) i mam nadzieję, że poniesie stosowne konsekwencje" - napisał na X.com.

Będzie wniosek do sądu o karę dla organizatora koncertu

"Organizator nie miał zgody na tak dużą imprezę masową, która też wymaga szczególnych przygotowań i zabezpieczeń. Policjanci byli na miejscu przed godz. 18, nie mieli wcześniej wiedzy o zaplanowanym tak dużym zgromadzeniu w tym miejscu. W miarę wzrostu liczby uczestników siły policyjne zostały adekwatnie zwiększone. W szczytowym momencie w akcji udział brało kilkuset policjantów. W wyniku działań policji po godz. 22 organizator zakończył wydarzenie. Funkcjonariusze podczas swoich działań związanych z zakłóceniem porządku publicznego w okolicy ul. Ordona wystawili kilkadziesiąt mandatów i zatrzymali sześć osób. Jest przygotowany także wniosek do sądu o ukaranie organizatora tego wydarzenia" - zauważył Strzałkowski.

Komentarz do wydarzenia zamieścił też w mediach społecznościowych Dariusz Matecki z PiS. "Wysyłamy zawiadomienie do prokuratury z art. 256. (Propagowanie nazizmu, komunizmu, faszyzmu lub innego ustroju totalitarnego)" - stwierdził.

Źródła: X.com/Onet/hjzrmb


Polecane

Wróć do strony głównej