Przerwanie tamy w Stroniu Śląskim. Sprawdziliśmy, co ze śledztwem
Rok po powodzi nie ma odpowiedzialnych za przerwanie tamy w Stroniu Śląskim. Prokuratura nie przedstawiła nikomu zarzutów w sprawie katastrofy, która doprowadziła do zniszczenia znacznej części Stronia Śląskiego, Lądka-Zdroju i położonych w pobliżu miejscowości. Śledztwo nadal trwa. Jakie są jego postępy? Sprawdzał Paweł Pawlica z Polskiego Radia.
2025-09-15, 11:37
Brak odpowiedzialnych za przerwanie tamy w Stroniu Śląskim
Mimo upływu 12 miesięcy i stwierdzenia przez nadzór budowlany, że uszkodzenie tamy w Stroniu Śląskim nastąpiło w miejscu, gdzie wcześniej prowadzono prace ziemne, nikt nie usłyszał zarzutów. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy Mariusz Pindera wyjaśnił w rozmowie z Polskim Radiem, że śledczy czekają na opinie biegłych.
- Organy budowlane ustaliły, że stan zapory nie był odpowiedni, ale nie jest to wystarczające, aby postawić zarzuty, ponieważ musimy mieć ustalone zaniedbania, czy działania konkretnych osób - wskazał.
Prokuratura ma otrzymać opinie biegłych na początku przyszłego roku. Śledztwo toczy się w kierunku nieumyślnego spowodowania katastrofy budowlanej. Na miejscu, gdzie wał tamy się rozerwał wciąż jest widoczna wyrwa, która wiosną została tymczasowo zabezpieczona.
Pojemność zbiornika wynosi jedną czwartą poprzednich możliwości. Aby mieszkańcy mogli spać spokojnie tama musi zostać odbudowana. Zajmie to co najmniej pięć lat. Koszt przebudowy może wynieść kilkaset milionów złotych. Tama w Stroniu Śląskim została zaprojektowana i wybudowana ponad sto lat temu.

- Głuchołazy rok po powodzi. "Żywioł nie dał nam szansy"
- Jak wygląda Kotlina Kłodzka rok po powodzi? "Nie wiedziałem, że będzie tak ciężko"
- Syreny alarmowe. MSWiA tłumaczy, jak należy reagować
Źródło: Polskie Radio