Program "TOP Mama" rozwiąże problem porodówek? Lekarze alarmują
Program "TOP Mama" ma zapewnić ciężarnym kobietom bezpieczny transport do najbliższego szpitala z oddziałem położniczym, jeśli w ich miejscowości porodówka została zlikwidowana. Lekarze ostrzegają jednak, że w praktyce realizacja tego pomysłu może być trudna - w wielu regionach brakuje karetek i personelu.
2025-10-07, 09:55
Lekarze o programie "TOP Mama"
"TOP Mama" to skrót od słów transport, opieka, poród. Zgodnie z założeniami programu, kobieta w ciąży, która trafi do szpitala pozbawionego porodówki, ma otrzymać pomoc w postaci bezpłatnego transportu karetką do najbliższego oddziału położniczego.
Lekarze ostrzegają jednak, że założenia resortu mogą rozmijać się z rzeczywistością. Ginekolog i położnik dr Jacek Tulimowski w rozmowie z RMF FM zwrócił uwagę, że w wielu regionach kraju karetki są już dziś mocno obciążone. - Nie możemy myśleć w kategoriach takich, że będzie zawsze wolna karetka. Mówimy i tak o wersji optymalnej. Pacjentka przyjeżdża, kto ma ją zbadać? Musimy wiedzieć, w jakim czasie mamy ją zawieźć do szpitala oddalonego o 50 kilometrów. Skąd ginekolog-położnik na SOR-ze, skoro nie ma tam ginekologii i położnictwa - wskazał.
Według środowiska medycznego projekt wymaga doprecyzowania - choć sam kierunek działań jest słuszny, ponieważ liczba porodów w Polsce spada i utrzymywanie nierentownych oddziałów nie zawsze ma sens, to system musi być bezpieczny dla pacjentek, a każdy element procedury powinien być jasno określony.
Mniej porodów i coraz mniej oddziałów położniczych
Z danych wynika, że w 2025 roku liczba porodów w Polsce będzie niższa o około 20 tys. w porównaniu z rokiem ubiegłym. Szacuje się też, że ok. 7 tys. kobiet w wieku rozrodczym mieszka w miejscach oddalonych o ponad pół godziny drogi od najbliższej porodówki. To właśnie dla nich ma powstać program "TOP Mama".
Wiceminister zdrowia dr Tomasz Maciejewski podkreślił, że w przypadkach, gdy przewiezienie pacjentki nie będzie możliwe - np. ze względu na zaawansowany poród - kobieta będzie mogła urodzić w specjalnym punkcie "TOP Mama", przy wsparciu położnych. Resort chce w ten sposób lepiej wykorzystać kompetencje personelu średniego przy fizjologicznych ciążach.
Na razie program jest w fazie konsultacji, a jego start planowany jest najwcześniej na połowę listopada.
Sprawa porodówki w Lesku
Jednym z najgłośniejszym przypadków zamknięcia porodówki jest szpital w Lesku. To ostatni taki oddział w południowo-wschodniej części Podkarpacia. - W ubiegłym roku oddział ginekologiczno-położniczy przyjął 1200 pacjentek, ale porodów było tylko 197. Te liczby pokazują, na jakie usługi medyczne jest większe zapotrzebowanie. Funkcjonowanie porodówki kosztuje pół miliona złotych miesięcznie, a wyceny Narodowego Funduszu Zdrowia nie wystarczają na utrzymywanie tego oddziału - tłumaczył we wrześniu w rozmowie z Polską Agencją Prasową wicestarosta leski Wiesław Kuzio.
Jego zdaniem, tylko reorganizacja szpitala i wynikające z tego zmniejszenie kosztów, może uratować placówkę. Szpital ma już ponad 116 milionów zł długu. Z powodu problemów finansowych placówka 1 lipca zawiesiła działalność oddziału ginekologiczno-położniczego. Powodem były też brak lekarza neonatologa. Oddział miał wznowić działalność 1 września, ale jego praca została zawieszona na kolejny miesiąc. - I dalej generuje straty - podkreślał wicestarosta.
W województwie podkarpackim w ostatnim czasie zlikwidowano cztery oddziały położniczo-noworodkowe: w Przeworsku, Nisku, Ustrzykach Dolnych i w Sanoku.
- Różowy październik miesiącem badania piersi. "Polki boją się mammografii"
- Szwecja pierwszym krajem "przepisanym na receptę". Kampania podbiła sieć
- Jak chronić się przed infekcjami? Ekspert: kluczowe dwie witaminy
Źródło: RMF FM/PAP/Polskie Radio/nł