Ostatnia porodówka w Bieszczadach zamknięta. Ważą się losy całego szpitala

Szpital w Lesku z powodu zadłużenia zawiesza działalność porodówki, ostatniej w Bieszczadach. Decyzję krytykują pracownicy szpitala i zarzucają Ministerstwu Zdrowia, że zwleka z decyzjami, które mogłyby uratować placówkę.

2025-07-01, 11:11

Ostatnia porodówka w Bieszczadach zamknięta. Ważą się losy całego szpitala
Szpital w Lesku zawiesił działanie porodówki (zdjęcie ilustracyjne). Foto: Piotr Hukalo/East News

Szpital w Lesku zawiesza porodówkę

Szpital powiatowy w Lesku zawiesza od 1 lipca działalność oddziału ginekologiczno-położniczego, ponieważ zadłużenie placówki przekroczyło już 110 milionów złotych. Na początku czerwca szpital dysponował zaledwie 50 tysiącami złotych, co nie pozwalało nawet na wypłatę pensji. - Szpital tego nie przetrwa. Dlatego musimy podejmować radykalne decyzje, bo nie mamy znikąd pomocy, a mamy bardzo duże zobowiązania finansowe - tłumaczyła pod koniec czerwca w rozmowie z portalem Nowiny24.pl Małgorzata Bryndza, dyrektorka SP ZOZ w Lesku. 

Zobowiązania, które trzeba natychmiast spłacić, sięgają już 60 mln zł. Sytuacja jest krytyczna - kolejne firmy wypowiadają umowy, a dyrekcja nie widzi szans na przetrwanie bez cięć. Największe straty przynosi oddział położniczo-ginekologiczny. Od stycznia do końca kwietnia odbyło się tam 50 porodów, a w całym 2024 roku - 197. To ponad dwukrotnie mniej niż 400 porodów rocznie, które eksperci uznają za minimum dla zapewnienia rentowności. Roczna strata oddziału to aż 5,8 mln zł. - Oddział ginekologiczno-położniczy ciągnie nas finansowo w dół. Szpital dopłaca do jego funkcjonowania ponad pół miliona złotych miesięcznie - podkreśla w rozmowie z lokalnym portalem dyrektorka szpitala.

Spotkanie w Ministerstwie Zdrowia

REKLAMA

Władze powiatu zwlekały z formalną decyzją o zamknięciu oddziału, mając nadzieję na rozwiązania ustawowe. Reforma szpitalnictwa, o której mówi się od miesięcy, miała objąć pomocą placówki położone z dala od innych szpitali - takich jak Lesko, gdzie do najbliższego oddziału porodowego trzeba jechać ponad godzinę. Niestety, ustawa nadal nie trafiła do Sejmu. Szefowa resortu zdrowia Izabela Leszczyna zadeklarowała nawet, że jeśli do końca roku ustawa nie zostanie przyjęta, poda się do dymisji. Problem w tym, że szpital w Lesku nie ma tyle czasu.  

1 lipca zaplanowano spotkanie w Ministerstwie Zdrowia dotyczące przyszłości placówki. W tym samym czasie odbędzie się pikieta pacjentów i personelu pod siedzibą ministerstwa przy ul. Miodowej 15.  

Decyzja o zawieszeniu oddziału porodowego wywołała falę krytyki i protestów mieszkańców. W obronę porodówki zaangażowała się partia Razem oraz znany aktywista miejski Jan Śpiewak. Głos zabrał również poseł Bartosz Romowicz z Polski 2050, który zaapelował do premiera Donalda Tuska o pilną interwencję w sprawie szpitala w Lesku.

Według przedstawionej w lipcu 2024 roku koncepcji reformy systemu ochrony zdrowia, szpitale z problemami finansowymi mogłyby liczyć na środki w ramach "procesów transformacji" czy wsparcie z Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK).

REKLAMA

Czytaj także:

Źródła: PolskieRadio24.pl/Nowiny24.pl/Rynekzdrowia.pl/PAP

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej