Nowacka w ogniu pytań o edukację zdrowotną. "Byłby zlot szurii w szkołach"
Szefowa MEN Barbara Nowacka odniosła się do "klapy frekwencyjnej" na lekcjach edukacji zdrowotnej. Jak tłumaczyła, głównym powodem niskiego uczestnictwa uczniów jest nieobowiązkowy charakter przedmiotu. - Gdybyśmy tego nie wprowadzili w takiej formule, mielibyśmy w szkołach zlot całej szurii - stwierdziła ministra edukacji. Szefowa MEN broniła nowego przedmiotu i oskarżyła episkopat oraz prawicowych publicystów o szerzenie dezinformacji.
2025-10-08, 15:05
Edukacja zdrowotna. Szefowa MEN odpowiada na zarzuty o niską frekwencję
Nowacka w trakcie konferencji prasowej w Kancelarii Premiera została zapytana o liczne przypadki rezygnacji uczniów z uczestnictwa w zajęciach. W niektórych szkołach odsetek ten przekracza 80 procent. Minister przyznała, że zdawała sobie sprawę z konsekwencji wprowadzenia przedmiotu jako nieobowiązkowego, ale uznała to za konieczne rozwiązanie.
- Ten przedmiot przygotowuje do życia w szczególnych obszarach, ale burza polityczna rozpętana przez episkopat i publicystów prawicowych sprawiła, że został wprowadzony jako nieobowiązkowy. Apelujemy, by dać przedmiotowi szansę - powiedziała. Szefowa MEN zachęciła rodziców, by zapoznali się z podstawą programową. - Będziemy analizować przyczyny, ale tą pierwotną jest nieobowiązkowość. Rodzice przyznają jednak, że jest to potrzebny przedmiot - dodała. - Gdyby w pierwszym roku była decyzja o obowiązkowości, mielibyśmy zlot całej szurii, jak w przypadku szczepień przeciw HPV w szkołach - wyjaśniła. Szefowa MEN zaapelowała również, by "dać czas rodzicom".
Ministerstwo zapowiada, że w tym roku chce, aby edukacja zdrowotna "się przyjęła" i zapowiada walkę z fałszywymi informacjami. - Będziemy zwalczać dezinformację, która płynie szerokim strumieniem z niektórych mediów i większości ambon. Podejmiemy decyzję po ewaluacjach, badaniach i rozmowach - podkreśliła Nowacka.
Nowacka o "zlocie szurii" w szkołach
Dopytywana, czy problemem mogą być treści nauczania, zaprzeczyła. - W przedmiocie, który mówi o zdrowiu, diecie, ruchu, higienie osobistej i profilaktyce, nie ma żadnych treści seksualizujących. Przyznają to zarówno ci księża, którzy się z tym zapoznali, jak i prawicowi publicyści. Trzeba mieć bardzo dużo złej woli, żeby w sformułowaniu o przeciwdziałaniu seksualizacji, bo tym jest przedmiot, znaleźć coś innego. To zła wola episkopatu - stwierdziła.
Szefowa MEN dodała, że ma nadzieję, iż po obaleniu nieprawdziwych informacji przedmiot zostanie lepiej przyjęty. Wsparł ją rzecznik rządu Adam Szłapka, który wskazał, że niektórzy politycy, m.in. z PiS, zamieszczali w mediach społecznościowych wpisy zawierające fałszywe informacje o edukacji zdrowotnej.
Źródło: PolskieRadio24.pl