Dokumenty wojskowe na śmietniku. Szef MON: ja tę sprawę posprzątam
Szef MON zapowiada kontrolę i pociągnięcie do odpowiedzialności osób, które nie zabezpieczyły wojskowych dokumentów z jednostek na Mazurach. Chodzi o znalezione na prywatnej działce materiały zawierające dane kilkunastu żołnierzy oraz informacje o infrastrukturze wojskowej.
2025-10-23, 15:33
Wojskowe dokumenty na śmietniku. Deklaracja szefa MON
Dokumenty w workach na śmieci znalazł na swojej działce biznesmen z Suwałk. Materiały dotyczą dwóch jednostek - z Orzysza i Węgorzewa. Wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, pytany o te doniesienia w trakcie wizyty w dowództwie 18. Dywizji Zmechanizowanej w Siedlcach, powiedział, że sprawa pochodzi sprzed ponad dwóch lat i nie dotyczy ujawnienia tajnych materiałów.
"Ja tę sprawę posprzątam"
- Ta sprawa miała miejsce w 2023. Nie ja wtedy byłem ministrem obrony, ale ja tę sprawę posprzątam. To jest moje zadanie. Muszę sprzątać po moich poprzednikach, naprawiać to, co zepsuli. Te niedociągnięcia, braki zabezpieczeń finansowych na przykład, ale też takiej braku staranności, Więc na pewno to naprawimy. Każda sprawa wymaga weryfikacji. Po to jest żandarmeria, po to jest służba kontrwywiadu - zapowiedział Kosiniak-Kamysz.
Posłuchaj
MON zapowiada działania. "Sprawa najwyższej wagi"
Szef MON dodał, że bez względu na okoliczności sprawy odpowiednie służby - w tym Służba Kontrwywiadu Wojskowego oraz Żandarmeria Wojskowa - dostały polecenie, aby jeszcze raz przeszkolić osoby odpowiedzialne w jednostkach za przestrzeganie przepisów wynikających z ustawy o ochronie informacji niejawnych.
Pytany, jakie będą kolejne działania dążące do ochrony danych żołnierzy, minister odparł, że jest "bardzo precyzyjna ustawa o ochronie informacji niejawnych". - Ale w tym wypadku, tego nie dotyczy, bo tam nie było informacji oklauzulowanych - dodał Kosiniak-Kamysz. Zaznaczył jednocześnie, że niezależnie od tego należy bardzo starannie obchodzić się z każdym dokumentem, szczególnie w wojsku. - Dla mnie to jest sprawa najwyższej wagi - podkreślił szef MON. W ocenie Kosiniaka-Kamysza, każda sprawa wymaga weryfikacji. Jak dodał, po to jest Żandarmeria Wojskowa, Służba Kontrwywiadu i departament kontroli. - Wszystkie te jednostki mają wyraźne polecenie: jeszcze raz zweryfikować umiejętności, zdolności i wiedzę w przestrzeganiu prawa - powiedział minister.
Posłuchaj
- To nie jest kwestia enigmatycznej jednostki, to jest kwestia jakiegoś człowieka, który to prawo złamał. Jeżeli nie dbał o ochronę informacji, to każda taka osoba będzie ukarana, będą wyciągnięte konsekwencje - mówił. Według niego, każdy kto źle obchodzi się z dokumentami oklauzulowanymi musi liczyć się z konsekwencjami. - Wszystkie kroki, które podjąłem w ostatnim czasie - wzmożenia kontroli w tym zakresie, uwrażliwienia, przeszkolenia tych, którzy tego potrzebują zostały wdrożone - dodał Kosiniak-Kamysz.
Wojskowe dokumenty na śmietniku w Suwałkach
Z informacji opublikowanych przez portal Onet wynika, że wojskowe dokumenty miała wyrzucić na prywatną działkę firma remontowa, która prowadziła prace na terenie jednostek w Orzyszu i Węgorzewie. Śledztwa w tej sprawie prowadziły prokuratury w Suwałkach i Białymstoku. Postępowania nie zakończyły się zarzutami prokuratorskimi.
Czytaj także:
- Miliardy na amunicję, bez kontroli rządu. Ujawniono dokumenty
- MON zapowiedziało stworzenie nowej doktryny obronnej Polski. "Obecne dokumenty są nieaktualne"
W kwietniu tego toku prokuratura umorzyła śledztwo ws. składowania odpadów wbrew przepisom ustawy. "W uzasadnieniu do umorzenia śledztwa prokuratura potwierdza ponownie, że znalezione dokumenty należały do jednostek w Orzyszu i Węgorzewie" - czytamy w Onecie. Jak podkreślono, powołani przez prokuraturę biegli mieli stwierdzić, że kartki z danymi żołnierzy "nie zawierają danych naruszających przepisy o ochronie danych osobowych".
Źródła: Onet/Polskie Radio/PAP/hjzrmb