Amerykanie wycofują wojska. W Rumunii niepokój i szybka reakcja rządzących
Rumuński prezydent wezwał do siebie premiera i ministra obrony po opublikowaniu informacji, że Amerykanie wycofują swoich żołnierzy z rotacyjnej obecności w tym kraju. Władze w Bukareszcie zapewniają, że to nie wpłynie na bezpieczeństwo obywateli.
2025-10-29, 16:03
"Musimy nadal inwestować w sprzęt"
Prezydent Nicusor Dan, tak jak media i społeczeństwo, z niepokojem przyjął informację o decyzji Amerykanów. Dlatego wezwał do siebie premiera Ilie Bolojana i szefa resortu obrony Ionuta Mosteanu. Ci zapewnili, że było niemal pewne, że to nastąpi, dlatego armia jest gotowa na taki rozwój wypadków.
- Musimy nadal inwestować w sprzęt, w rumuńskie wojsko. To oni są główną gwarancją bezpieczeństwa Rumunii. Mamy sojuszników. Współpracujemy z nimi, ale główną siłą zapewniającą bezpieczeństwo Rumunii i bezpieczeństwo każdego obywatela jest armia - powiedział w środę rumuński minister obrony.
Strategiczna jednostka w Rumunii
Na ujawnienie informacji o redukcji wojsk zareagowała też strona amerykańska. Sygnały z Waszyngtonu jak i ambasady tego kraju w Bukareszcie mówią, że to nie koniec silnej współpracy wojskowej. W Rumunii na stałe pozostanie około tysiąca amerykańskich żołnierzy wykonujących sojusznicze zadania. Amerykanie również dozbrajają rumuńską armię.
Amerykańscy żołnierze przebywali do tej pory na terenie bazy wojskowej i lotniska Mihail Kogalniceanu. To jednostka położona w okolicy miasta Konstanca nad brzegiem Morza Czarnego. Ma ona strategiczne znaczenie dla wschodniej flanki NATO, bowiem znajduje się w odległości około stu kilometrów od granicy z Ukrainą i ukraińskich portów rzecznych na Dunaju. Tutaj stacjonują rumuńskie F-16 i inne wojska państw sojuszniczych.
Źródło: Polskie Radio/ms