Katastrofa "Heweliusza". Lata zaniedbań i ukrywana prawda - najważniejsze fakty
W styczniową noc 1993 r. na Bałtyku zatonął prom "Jan Heweliusz", który stał się symbolem największej morskiej tragedii w powojennej historii Polski. W sztormie o sile niemal 12 stopni Beauforta zginęło 55 osób. Z pozoru katastrofę spowodował żywioł, lecz z czasem okazało się, że stały za nią lata zaniedbań, błędów konstrukcyjnych i ukrywanych awarii.
2025-11-05, 12:40
Prom "Jan Heweliusz" - tragedia, która nie zatonęła w pamięci
W nocy z 13 na 14 stycznia 1993 r. prom "Jan Heweliusz" wypłynął ze Świnoujście w kierunku szwedzkiego Ystad. Wiatr na Morzu Bałtyckim był silniejszy, niż wskazywały prognozy. Oficjalnie 5-7, w porywach do 9 stopni Beauforta. Fale były spore, ale nie był to coś nadzwyczajnego jak na Bałtyk zimą. Warto wspomnieć, że tej nocy na morzu były także polskie promy "Nieborów", "Mikołaj Kopernik" i "Silesia". Mimo sztormu wszystkie trzy dotarły do docelowych portów.
Rejs "Heweliusza" przebiegał na początku spokojnie. Problemy zaczęły się ok. godz. 2.40, gdy prom znajdował się na wysokości Sassnitz. W nocy nad Bałtykiem pojawił się sztorm o sile blisko 12 stopni w skali Beauforta. Wiało z prędkością 160 km/h, a ogromne fale zalewały pokład. - To było straszliwe uderzenie wiatru, szum, wichura jak przy takiej pogodzie sztormowej, ale jakaś wzmożona jeszcze bardziej - powiedział w rozmowie z Polskim Radiem Edward Kurpiel, który pełnił na promie funkcję ochmistrza. Inny ocalony, motorniczy Jerzy Petruk wspominał, że "obudził go hałas przesuwającej się skrzynki z wodą, którą miał pod stołem". - Przesunęła się na koję. To był przechył na prawą stronę - opowiadał.
Akcja ratunkowa. Ocalało tylko 9 osób
O godz. 4.35 zgłoszono 30-stopniowy przechył, a po chwili 70-stopniowy i sygnał "Mayday". W odpowiedzi służby ratunkowe z Niemiec, Danii i Polski próbowały ustalić pozycję promu, ale przekazane współrzędne okazały się nieprecyzyjne, co utrudniło akcję. O godz. 5.12 "Heweliusz" przewrócił się na burtę i zatonął w rejonie Ławicy Orlej. Część załogi zdołała dotrzeć do tratw ratunkowych, ale większość nie miała kombinezonów ochronnych. Gdy nad statkiem pojawiły się śmigłowce, wielu rozbitków było już zbyt wychłodzonych, by chwycić liny ratunkowe. Co więcej, kilka osób wpadło do wody, ponieważ śmigłowiec przypadkiem wywrócił tratwę.
W katastrofie promu "Heweliusz" zginęło 55 osób, w tym 20 marynarzy i 35 pasażerów. Uratowało się jedynie dziewięć osób. W 2005 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu uznał, że, procesy nie były rzetelne. Polskim sądom zarzucono brak bezstronności, a także pominięcie ważnych dowodów.
Jakie były przyczyny katastrofy "Heweliusza"?
Jednak to nie tylko żywioł doprowadził do tragedii. Raporty mówią o 26 wcześniejszych awariach tej jednostki od momentu wodowania w 1977 r. Cztery miesiące po oddaniu do użytku prom przechylił się o 35 stopni. Był to przechył większy niż ten, który 16 lat później zakończył się katastrofą. Kapitan sporządził szczegółowy raport, jednak armator, Polskie Linie Oceaniczne, zataił incydent przed Urzędem Morskim. Wtedy też ujawniono pierwsze problemy z systemem balastowym. Gdy prom przechylał się na jedną burtę, załoga pompowała wodę do przeciwnej komory, co chwilowo przywracało równowagę, ale w dłuższej perspektywie prowadziło do osłabienia konstrukcji i pogłębiało problemy ze statecznością.
Prom Jan Heweliusz przechylił się w porcie w Ystad Jedną z najpoważniejszych usterek był też pożar z 1986 r., gdy w czasie rejsu na promie zapaliła się ciężarówka. Ogień zniszczył cały pokład, a prom odholowano do stoczni w Hamburgu. Właściciel statku nie chciał wymienić spalonego pokładu, za to wylał kilkadziesiąt ton betonu. To przyczyniło się do wzrostu masy promu i zmiany środka ciężkości.
Drugi kluczowy wypadek dotyczy uderzenia promu w nabrzeże w styczniu 1993 r. - tuż przed zatonięciem. Uszkodzeniu uległa furta rugowa, przez którą na prom wjeżdżały pojazdy. Wtedy spółka Euroafrica zdecydowała się tylko na prowizoryczną naprawę. W związku z naprawą furty prom ze Świnoujścia wypłynął z ponad dwugodzinnym opóźnieniem, które kapitan Andrzej Ułasiewicz musiał nadrobić.
Prom Jan Heweliusz przechylił się w porcie w Ystad Fot.: PAP/Jerzy Undro Raport i śledztwo ws. katastrofy "Heweliusza". Symbol Polski lat 90.
W śledztwach prowadzonych przez Izby Morskie oraz komisje resortowe wskazywano na błędy kapitana, armatora, instytucji państwowych jak Polski Rejestr Statków czy brak prób przechyłowych po remontach. W szwedzkim porcie Ystad marynarze przezywali go "havarius" od szwedzkiego słowa havari, oznaczającego awarię.
- Jan Holoubek: chciałbym, żeby "Heweliusz" pozostawił widzów z zadumą
- "Starałem się oddać hołd". Szyc i Eleryk o "Heweliuszu" w Trójce
W maju 1993 r. Państwowa Inspekcja Pracy stworzyła raport na temat przyczyn katastrofy, który obarczał winą niemal wszystkich, poczynając od państwa polskiego, które przez trzy lata od transformacji ustrojowej nie podpisało międzynarodowych umów ws. koordynacji akcji ratowniczych. Jak powiedział autor reportażu "Heweliusz. Tajemnica katastrofy na Bałtyku" Adam Zadworny, raport wytykał wiele błędów polskiemu ratownictwu, w wyniku których akcja była opóźniona o kilka godzin, a kiedy helikoptery doleciały na Ławicę Orlą, w wodzie były już tylko trupy. - Ktoś wtedy, wiosną 1993 r., podjął decyzję, żeby tego raportu nie upubliczniać, był znany tylko kilku instytucjom i w tej chwili znajduje się w archiwum - wskazał.
Dziś prom "Heweliusz" stał się symbolem - nie tylko morskiej tragedii, ale też czasów PRL-u i pierwszych lat transformacji. To historia o słabości instytucji, które wolały chronić wizerunek, a nie prawdę.
Podcasty Polskiego Radia o katastrofie Heweliusza
Kulisy zatonięcia promu Jan Heweliusz - przy pomocy bezcennych nagrań z Archiwum Polskiego Radia i współczesnych relacji - bada Roman Czejarek. Podcastu "Heweliusz. Prawdziwa historia" można posłuchać na platformie podcastowej Polskiego Radia.
- To nie jest tylko historia o katastrofie morskiej. To opowieść o błędach, które doprowadziły do tragedii, ale też o ludzkiej odwadze, pamięci i potrzebie prawdy - mówi Roman Czejarek, autor podcastu. Dziennikarz Polskiego Radia jako młody reporter zajmował się tym tragicznym tematem – katastrofą, akcją ratunkową i późniejszym śledztwem i procesem.
- Nowe tropy w sprawie "Heweliusza". Śledztwo Polskiego Radia
- "Heweliusz. Prawdziwa historia". Paweł Majcher: warto to wyjaśnić do końca
W dniu premiery serialu Netflix "Heweliusz" ukazał się również podcast radiowej Trójki "12 000 dni: katastrofa promu Jan Heweliusz" autorstwa Anny Dudzińskiej, Michała Matusa, we współpracy z Zuzanną Olbinską.
Źródła: Polskie Radio/tw