USA. Policja zatrzymała jedną osobę po strzelaninie na uniwersytecie w Providence

USA. Strzelanina na uniwersytecie

Nie wiadomo, czy zatrzymanym jest podejrzany napastnik, czy osoba mająca inny związek z dramatycznymi wydarzeniami na kampusie uczelni w Providence. Uniwersytet jest zamknięty, a studenci i mieszkańcy okolicznych ulic mają nie wychodzić z mieszkań. Sprawca zaczął strzelać, gdy w budynku, w którym mieszczą się wydziały inżynierii i fizyki, odbywały się egzaminy.

Policja opublikowała nagranie wideo pokazujące podejrzanego opuszczającego po strzelaninie budynek. Nie widać jego twarzy. Mężczyzna nie został dotąd zidentyfikowany. O wynikach śledztwa, które wspiera FBI, na bieżąco informowany jest prezydent Donald Trump. - Jedyne, co możemy teraz tak naprawdę zrobić, to modlić się za poszkodowanych. Część z nich znajduje się w stanie krytycznym. To wstyd, że takie rzeczy się dzieją - powiedział dziennikarzom amerykański przywódca.

Świadek: huśtawka emocji

Student pierwszego roku Quinn Miller opowiedział dziennikarzom, że gdy usłyszał strzały, schronił się w miejscowej bibliotece. - W bibliotece było dość bezpiecznie, bo od razu po zdarzeniu władze uczelni zablokowały drzwi. Staraliśmy podejść do tego na luzie, robiliśmy sobie żarty w tej trudnej sytuacji. Od razu na miejsce przyjechało dużo służb - policja i straż. Od razu też się mówiło, że około 20 osób trafi do szpitali. Później dowiedzieliśmy się o ofiarach śmiertelnych. Była duża huśtawka emocji - najpierw dowiedzieliśmy się, że zatrzymali sprawcę, a potem - że jednak nie - relacjonował Miller. Uniwersytet Browna należy do najstarszych i najbardziej prestiżowych w USA.

• Strzelanina na plaży w Sydney. Policja: wiele osób zginęło
• Radom. Kobieta zaatakowała nożem policjanta. Funkcjonariusz został ranny
• Strzelanina w Oslo. Napastnik zaatakował w centrum handlowym

Źródło: Polskie Radio/łl