"Najmniej zorientowany na Europę amerykański prezydent"
Obama oczarował większość brytyjskich mediów,ale część komentatorów znalazła w sobie dość odporności na charyzmę amerykańskiego gościa, by przyjrzeć się bliżej motywom jego podróży.
2011-05-28, 21:31
Posłuchaj
Zanim tej charyzmy Obamy doświadczyli Polacy, zaaplikował ją już w poniedziałek Irlandczykom nad pintą Guinessa w wiejskim pubie. I nikogo w Dublinie nie uderzyła niedorzeczność wyprawy pierwszego czarnego prezydenta USA po irlandzkie korzenie.
W środę ujął Brytyjczyków, sławiąc w Westminsterze wspólne wartości i ich wspólną obronę. Nikogo w Londynie nie rozbawił ani jego toast na cześć królowej w takt "God Save the Queen", ani pomyłka w dacie - aż o 3 lata - we wpisie w Opactwie Westminsterskim.
Potem Obama zafundował jeszcze Francuzom niezwykły spektakl wspólnej konferencji prasowej z wpatrzonym weń jak w obraz Nicolasem Sarkozym.
Jeszcze na początku tygodnia brytyjski historyk i publicysta, Timothy Garton Ash przestrzegał jednak w BBC przed ślepym entuzjazmem dla amerykańskiego przywódcy i twierdził, że jest to "najmniej zorientowany na Europę amerykański prezydent ,jakiego znaliśmy". "Jego świat jest zorientowany nie po osi wschód-zachód, tylko północ południe - ku Azji, Ameryce Łacińskiej, Indiom. To się trochę zmienia, ale to nie jest człowiek emocjonalny, jego podróż do Europy to nie poszukiwanie odpowiedzi na dylemat - co dalej ztym starym małżeństwem? On myśli raczej w kategoriach: co możecie dziś dla mnie zrobić? Myślę, że jest bardzo pragmatyczny i trzeźwy w tej mierze"- mówił w BBC Timothy Garton Ash.
REKLAMA
mch
REKLAMA