Parytety - czyli kobiety na listach wyborczych
Kongres Kobiet razem z Instytutem Spraw Publicznych postanowił sprawdzić, ile kobiet wystartuje w wyborach do Parlamentu.
2011-08-30, 14:59
Posłuchaj
Swoje wstępne listy wyborcze przesłały tylko dwie partie: PO i SLD, bo reszta mówiła, że ich listy nie są jeszcze gotowe. Wiadomo, że z list PO i SLD wystartuje dwa razy więcej kobiet w porównaniu z wyborami z 2007 roku, odpowiednio 42 i 44 proc.
Jak mówi Aleksandra Niżynska z Instytutu Spraw Publicznych, ważne jest też to, z jakich miejsc kobiety wystartują: "na przykład SLD rzadziej wystawia kobiety w pierwszych trójkach, ale z reguły są to okręgi wyborcze, gdzie ta partia ma duże poparcie. Z kolei Platforma Obywatelska wystawiła więcej kobiet na pierwszych miejscach list, tyle że w połowie tych okręgów przegrała z PiSem w poprzednich wyborach".
Kobiety kandydujące do Parlamentu są też gorzej promowane przez partie - dodaje prof. Małgorzata Fuszera z Uniwersytetu Warszawskiego, działaczka Kongresu Kobiet.
- To widać było z analiz kampanii wyborczych z poprzednich lat, że znacznie mniej czasu przeznacza się na wypowiedzi kobiet w kampaniach. To jeden z powodów, dla których kobiety mają mniejsze szanse w wyborach.
REKLAMA
Kobiety marginalizowane przez partie?
Często okazuje się też, że sama wygrana w wyborach nie wystarcza, by kobiety mogły brać czynny udział w polityce. Barbara Labuda, była posłanka i minister, działaczka Kongresu Kobiet mówi, że zna wiele takich przypadków, kiedy to kobiety uzyskując bardzo dużą liczbę głosów, po wyborach - już jako posłanki czy senatorki - są marginalizowane przez swoje partie.
Według przepisów nowego kodeksu wyborczego, aby w wyborach do Sejmu lista wyborcza została zarejestrowana, musi się na niej znaleźć nie mniej niż 35 proc. kobiet i nie mniej niż 35 proc. mężczyzn.
IAR/ aj
REKLAMA
REKLAMA