Tusk: trzeba mieć coś naprawdę nie po kolei
Donald Tusk odrzuca posądzenia o to, że próbował politycznie wykorzystać tragedię mężczyzny, który podpalił się przed kancelarią premiera.
2011-09-25, 18:20
Taki zarzut postawił Zbigniew Girzyński z PiS, komentując w ten sposób przerwanie przez premiera na wieść o tym wydarzeniu swojej podróży po Polsce i odwiedzenie desperata w szpitalu.
Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
- To jest wielka tragedia. Jedynym politykiem, który wykorzystał ją do swoich celów politycznych, jest pan premier Tusk. Premier dokonał dwóch spektakli - po pierwsze przerywając wizytę i robiąc spektakl dotyczący przyjazdu do szpitala. Drugie - kto uwierzy, że w tak poważnej sprawie, przy takich zarzutach, jakie padły w tym liście, pan premier zlecił kontrolę i ona w trzy czy cztery godziny wyjaśniła, że cała sprawa jest czysta - mówił Girzyński w programie "Kawa na ławę" w TVN24.
- Trzeba nie mieć rozumu albo serca żeby w ogóle tego typu zarzuty sformułować. Trzeba mieć coś naprawdę nie po kolei, by takie rzeczy opowiadać - stwierdził Tusk.
Według premiera to PiS uwielbia wykorzystywać tego typu sytuacje. Szef rządu przypomniał, że desperat wysyłał do niego list i obowiązkiem premiera jak i ludzkim odruchem było pojechać do szpitala i sprawdzić, czy powody, dla których doszło do próby samobójczej miały potwierdzenie w faktach.
Czytaj więcej w specjalnym raporcie WYBORY NA ŻYWO>>>
Mężczyzna, który w piątek podpalił się przed budynkiem kancelarii premiera, w pozostawionym liście wyrażał pretensje do władz. Desperat miał stracić pracę w urzędzie skarbowym, bo jak twierdzi, odkrył tam poważne nieprawidłowości, którymi chciał zainteresować władze. Pisał m.in. o swojej walce z administracją: "Przegrałem z podległymi Panu urzędnikami, którzy stworzyli system pozwalający im na swobodne i bezkarne łamanie prawa."
Donald Tusk w sobotę mówił, że informacje o nieprawidłowościach nie potwierdziły się.
IAR,PAP,kk
REKLAMA