Co dalej z procesem w sprawie śmierci Polaka?
Proces czterech policjantów, którzy w 2007 użyli paralizatora do obezwładnienia Roberta Dziekańskiego na lotnisku w kanadyjskim Vancouver, znów się nie rozpoczął.
2011-09-29, 09:00
14 października 2007 Robert Dziekański zmarł po tym, gdy na lotnisku w Vancouver funkcjonariusze policji federalnej (RCMP) użyli paralizatora aby go obezwładnić. Jak wynikało z nagrania wideo, które zarejestrował jeden ze świadków wydarzenia, Dziekański zachowywał się dość gwałtownie po długim locie i dziesięciogodzinnym oczekiwaniu, gdy nikt go nie skierował do właściwej dalszej części lotniska. W niczym jednak nie zagrażał policjantom.
Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
Policjantom w maju postawiono zarzut składania fałszywych zeznań. Wtedy też miał rozpocząć się proces. Na wniosek obrońców przesunięto go na koniec sierpnia br. a następnie na środę 28 września. Jednak w tym dniu po raz kolejny nie doszło do rozpoczęcia procesu. Nowego terminu jeszcze nie wyznaczono.
Kanadyjscy komentatorzy podejrzewają, że sprawa znów spadła z wokandy ponieważ między prowincją Kolumbia Brytyjska a rządem federalnym toczy się spór w sprawie dalszych zasad działania RCMP na terenie tej prowincji.
"Użycie paralizatora nieuzasadnione"
Zarzut składania fałszywych zeznań został sformułowany przez prokuratora Richarda Pecka, który został oddelegowany do zajęcia się sprawą czterech policjantów po raporcie komisji sędziego Thomasa Braidwooda, która określiła użycie paralizatora wobec Dziekańskiego jako nieuzasadnione.
Wcześniej, w grudniu 2009, komisja zajmująca się dochodzeniami w sprawie skarg na policję, pracująca pod kierownictwem Paula Kennedy'ego, przedstawiła raport, w którym stwierdzono, że użycie paralizatora wobec Dziekańskiego było "przedwczesne i nieadekwatne".
W kwietniu ub.r. RCMP przeprosiła publicznie matkę Roberta Dziekańskiego za jego śmierć. Policja zdecydowała się też na wypłatę odszkodowania.
"To mogło się przydarzyć każdemu"
Sprawa śmierci Roberta Dziekańskiego zostanie opowiedziana w paradokumentalnym filmie "TAZED", będącym rekonstrukcją zdarzeń w 2007 roku na lotnisku w Vancouver. Zdjęcia mają się zacząć wiosną przyszłego roku.
Reżyser filmu i autor scenariusza Lawrence Keane powiedział, że historia Dziekańskiego, polskiego imigranta, na którego na lotnisku w Vancouver czekała matka, poruszyła wiele osób na całym świecie.
- To co się zdarzyło się Robertowi może zdarzyć się każdemu i coś z tym trzeba było zrobić - dodał. - Przecież gdyby ktoś nie nakręcił przypadkiem przebiegu wydarzenia, całej sprawy by nie było - podkreślił.
PAP,kk
REKLAMA