Próbę sił w Europie wygrały Niemcy
Prof. Witold Orłowski, ekonomista: Unia nie potrafi podejmować decyzji. Jeśli unijni politycy sobie nie poradzą, za parę lat ludzie zagłosują przeciw Wspólnocie.
2011-10-27, 09:20
Posłuchaj
Salon Polityczny Trójki, 27 października
Dodaj do playlisty
Prof. Witold Orłowski, członek Rady Gospodarczej przy premierze, wstępnie pozytywnie ocenia porozumienie zawarte w Brukseli. Dla pełnej oceny sytuacji potrzeba jednak znajomości szczegółów – mówił gość „Salonu Politycznego Trójki”. Wiele rzeczy jest według niego wciąż niedookreślonych.
Zwraca uwagę, że wcześniej mówiono między innymi o tym, że fundusz ratunkowy UE ma wynieść około 2 bilionów euro, teraz ustalono kwotę 1 bilion euro. Czy to wystarczy? Orłowski mówi, że fundusz ratunkowy jest najważniejszym narzędziem. To „ściana pożarowa, która spowoduje, że inne kraje nie zarażą się i nie zajmą się greckim pożarem”. Ważne jest, czy fundusz będzie wystarczająco pokaźny. - Zamknięcie historii polegałoby na tym, że budujemy mur, który na pewno wytrzyma – powiedział ekonomista.
Paraliż decyzyjny
Gość „Salonu Politycznego Trójki” przyznaje, że ma bardzo mieszane uczucia po szczycie eurolandu i to z kilku ważnych powodów. - Sprawa Grecji to grudzień 2009. Minęły prawie dwa lata zanim podjęto decyzję - zauważa i dodaje, że sprawa Grecji była bardzo prosta i można było ją rozwiązać za jedną czwartą pieniędzy, które wykłada się dzisiaj. - Czasy są trudne i będą trudne przez wiele lat, w takiej sytuacji trzeba umieć podejmować decyzje – podkreśla Orłowski.
Dlaczego więc decyzje nie zapadły? Po pierwsze mechanizmy podejmowania decyzji w UE są za słabe. - W gruncie rzeczy wymagana jest jednomyślność – zauważa Orłowski. Po drugie przy okazji tych wydarzeń w Unii rozgrywano próbę sił, wiele krajów próbowało forsować swoje „narodowe egoizmy”. Ostatecznie próbę sił w Europie wygrały Niemcy - mówi Orłowski . – To dobre dla nas. Niemcy miały jasną wizję, jak prowadzić finanse, nie łatać pieniędzmi podatników wszystkich dziur, nie dofinansowywać banków drukiem pieniędzy, narzucić wszystkim zasady niezadłużania się – mówi ekonomista.
REKLAMA
Dodaje, że niektórzy parli w tej sprawie na zwłokę, np. Francuzi mieli inne koncepcje i chcieli „coś innego ugrać”.
Czy Polska powinna teraz wejść do strefy euro?
Według Witolda Orłowskiego powinniśmy wzmóc przygotowania do wejścia do strefy euro, bo płacimy dużą polityczną cenę za to, że jesteśmy poza nią. Premier Donald Tusk postuluje, żeby o strefie euro decydowały również kraje, które do niej dążą. Zdaniem Orłowskiego to nie jest realne; możemy tylko zabiegać o miejsce przy stole w roli obserwatora. Z drugiej strony póki nie zobaczymy, że strefa euro „naprawiła się”, to trzeba się zastanowić. - Nie stać nas wejście do klubu, który wykupuje długi - zauważył gość „Trójki”.
Orłowski podkreśla, że ekonomiczna przyszłość strefy euro jest cały czas nieznana. Niektóre kraje według niego powinny z własnej inicjatywy wystąpić ze strefy – jeśli nie są w stanie działać w warunkach twardej waluty, a Grecja chyba jest tego przykładem.
Co z Unią Europejską?
Witold Orłowski uważa, że obecne wydarzenia mogą mieć bardzo złe konsekwencje podczas następnych wyborów w państwach europejskich. Jeśli politycy nie będą potrafili się porozumieć, to za dwa lata obywatele mogą zagłosować na tych, którzy mówią, że Europa jest bez sensu, bo trzeba spłacać długi innych krajów – zwrócił uwagę gość „Salonu Politycznego Trójki”.
REKLAMA
agkm
REKLAMA