Policjanci i lekarz oskarżeni po zgonie Duńczyka
Akt oskarżenia przeciwko dwóm policjantom i lekarzowi pogotowia trafił do szczecińskiego sądu rejonowego.
2012-01-03, 16:58
Policjanci są oskarżeni o niedopełnienie obowiązków służbowych, a lekarz o naruszenie nietykalności cielesnej obywatela Danii.
Funkcjonariusze i lekarz mieli dopuścić się zarzucanych im czynów w czerwcu 2011 r. w Szczecinie. Zostali wezwani do ciężko pobitego mężczyzny.
Zobacz galerię - dzień na zdjęciach>>>
18 czerwca Duńczyk Michael J. został dotkliwie pobity przez nieznanego sprawcę lub sprawców. Mieszkaniec pobliskiego bloku widząc leżącego mężczyznę wezwał policję i pogotowie. Kiedy na miejscu pojawiła się karetka i policjanci, obcokrajowiec miał agresywnie się zachowywać wobec sanitariuszy. Miało dojść do szamotaniny między lekarzem a Michaelem J.
REKLAMA
Stwierdzono wtedy, że obywatel Danii jest pijany, miał więc zostać odwieziony na izbę wytrzeźwień. Kiedy karetka odjechała, mężczyzna znów zaczął tracić przytomność i pozostali na miejscu policjanci ponownie wezwali pogotowie. Duńczyk w stanie ciężkim trafił do szpitala. Kilka dni później zmarł.
Jak poinformowała we wtorek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Małgorzata Wojciechowicz, prokurator zarzucił lekarzowi pogotowia, że kopnął mężczyznę w głowę, co stanowiło naruszenie nietykalności cielesnej 28-letniego Michaela J. Policjantom zarzucił, że nie dopełnili swoich obowiązków - nie zareagowali, gdy lekarz pogotowia kopnął Duńczyka.
Według prokuratury, policjanci powinni poinformować o zdarzeniu dyżurnego policji, by można było zabezpieczyć ślady na miejscu przestępstwa i wszcząć postępowanie karne. Powinni także odnotować w dokumentacji z interwencji fakt popełnienia przestępstwa przez lekarza.
Lekarzowi grozi kara do roku pozbawienia wolności; policjantom do trzech lat. Ani lekarz, ani funkcjonariusze nie przyznają się do winy, policjanci odmówili składania wyjaśnień podczas śledztwa.
REKLAMA
Mieszkańcy Szczecina wzięli udział w ubiegłym roku w dwóch marszach przeciwko przemocy zorganizowanych po śmierci Michaela J.
PAP/mch
REKLAMA