Śmierć Francuzów: "to było morderstwo"
Francuski minister obrony poleciał do Afganistanu po tym, jak afgański żołnierz zastrzelił czterech szkolących go żołnierzy.
2012-01-21, 19:48
Posłuchaj
Gerard Longuet, francuski minister obrony, przyleciał do Kabulu w trybie pilnym, po tym jak w piątek afgański żołnierz zastrzelił czterech szkolących go Francuzów. Po tym zdarzeniu Paryż zapowiedział wstrzymanie wszystkich operacji w Afganistanie, a prezydent Nicolas Sarkozy nie wykluczył wcześniejszego wycofania francuskich wojsk.
Gerard Longuet przyleciał do Kabulu w kilkanaście godzin po śmierci francuskich żołnierzy. W czasie uroczystego pożegnania trumien z ciałami zabitych mówił o tym incydencie w bardzo ostrych słowach.
- To jest morderstwo. To nie jest wojna. Mam nadzieję, że osoby prowadzące śledztwo w tej sprawie uzyskają dostęp do wszelkich informacji, aby poznać motywację tego, kto to zrobił - powiedział minister.
Afgański żołnierz, który w czasie ćwiczeń otworzył ogień do Francuzów został zatrzymany. Talibowie oświadczyli w sobotę, że mężczyzna został przez nich wcześniej wyszkolony, choć wiarygodność tego oświadczenia budzi wątpliwości. Wcześniej bojownicy mówili bowiem, że nic nie wiedzą o sprawcy zdarzenia. Afgańskie media twierdzą, że przyczyną tragedii mogła być sprzeczka francuskich żołnierzy z Afgańczykiem.
REKLAMA
Francuzi mają teraz w Afganistanie 3600 żołnierzy, z czego tysiąc ma do końca roku wrócić do domów. Prezydent Nicolas Sarkozy ma rozważyć ewentualne wcześniejsze wycofanie całego kontyngentu z Afganistanu. Oficjalny termin zakończenia misji to rok 2014.
Zobacz galerię - Dzień na zdjęciach>>>
IAR,wit
REKLAMA