Edmund Klich: była tendencja, żeby pokazać winę pilotów
Największym błędem Polski w sprawie katastrofy smoleńskiej był brak wsparcia grupy działającej w Moskwie przez rząd - uważa polski akredytowany przy MAK.
2012-04-16, 10:30
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>
Edmund Klich w "Kotrwywiadzie" RMF FM przyznał, że wersja o zamachu powinna być sprawdzona przez komisję MAK, jak i zespół Jerzego Millera. - Patrząc, co w tej chwili się dzieje wokół tej katastrofy, uważam, że to powinno być sprawdzone. Do akredytowanego nie należało badanie, tylko współpraca ze stroną rosyjską, wyciągnięcie jak najwięcej informacji. Czy komisja zastanawiała się nad tym? Nie wiem. Prokuratura wykluczyła ten wątek, o ile wiem.
Polski akredytowany przy MAK powiedział, że nie miał wsparcia od rządu. - Tak, właściwie nie było żadnego wsparcia - ani prawniczego, ani innego. Kiedy przekazywaliśmy do kraju informacje, że nie otrzymujemy pewnych dokumentów, nie nagłaśniano problemu, że Rosjanie łamią ewidentnie załącznik 13, czyli porozumienie, które przyjęli, na które się zgodzili. To było ewidentne.
Za brak pomocy Klich nie winni premiera, ponieważ jak podkreślił szef rządu ma wiele innych ważnych spraw. - Myślę, że to powinny robić inne osoby. Nie wiem, powinna powstać jakaś grupa specjalna, grupa wsparcia: prawnicy, specjaliści - także od lotnictwa. Dalej: powinna być dużo lepsza współpraca pomiędzy komisją pana ministra Millera a grupą w Moskwie - w Smoleńsku jeszcze nie, bo wtedy nie było komisji - ale w Moskwie. Ja nie miałem żadnych informacji, oprócz żądań do strony rosyjskiej, z komisji Millera. Ja nic nie wiedziałem, co się tam działo - mimo moich dwóch próśb skierowanych na piśmie - podkreślił.
REKLAMA
Zobacz serwis specjalny: SMOLEŃSK 2010>>>
Zdaniem Edmunda Klicha Donald Tusk bardziej się skupił na uroczystościach związanych z katastrofą, które odbywały się w kraju. - Premier w czasie drugiego spotkania powiedział mi szczerze: "No myśmy początkowo zapomnieli o Smoleńsku" - w sensie: o tych ludziach, którzy zajmują się badaniem tej katastrofy. Myślę, że to była prawda.
Polski akredytowany przy MAK przyznał, że pewnym osobom zależało, żeby ukierunkować badanie przyczyn katastrofy w stronę winny pilotów. - Miałem wrażenie, jeszcze w Smoleńsku po tym artykule w "Gazecie Wyborczej" chyba z 19 kwietnia i po tych telefonach od ministrów, żeby bardzo szybko dostać rozmowy w kabinie, że jest tendencja, żeby pokazać, że piloci zawinili, że piloci są głównymi odpowiedzialnymi. Z resztą to się wpisuje w te smsy, o których mówił pan generał Petelicki i innych, że jednak chyba taka koncepcja, że piloci i jakieś tam naciski, to będzie ta najlepsza koncepcja - powiedział.
RMF FM/ aj
REKLAMA
REKLAMA