Teatr na Dubrowce. W akcji rosyjskiego specnazu zginęło ponad sto osób
– Terroryści czeczeńscy przetrzymują kilkuset zakładników w moskiewskim teatrze na Dubrowce. Grożą zabijaniem zakładników, straszą, że wysadzą się ze wszystkimi, jeśli siły specjalne dokonają szturmu - ta wiadomość zelektryzowała 22 lat temu cały świat. Trzy dni później rosyjskie służby specjalne rozpoczęły akcję odbijania uwięzionych.
2024-10-23, 05:45
Był późny wieczór 23 października 2002 roku. W centrum teatralnym w jednej z dzielnic Moskwy - Dubrowce trwał musical "Nord-Ost". Nagle do sali, po brzegi wypełnionej widzami, wkroczyli uzbrojeni terroryści.
- Wciąż sprzeczne informacje dochodzą na temat liczby przetrzymywanych zakładników - relacjonował ówczesny korespondent Polskiego Radia, Grzegorz Ślubowski w "Sygnałach dnia". - Przedstawiciel sztabu antykryzysowego powiedział rozgłośni "Echo Moskwy", że napastnicy wypuścili 41 osób, a nie kilkaset, jak podawały wcześniej agencje.
Posłuchaj
W obronie Czeczenii
Pojawiły się wiadomości, że uwolnieni zostali wszyscy nierosyjscy obywatele, którzy znajdowali się w teatrze. Na widowni byli m.in.: Francuzi, Niemcy, Holendrzy, obywatele Wielkiej Brytanii. – Jak dotychczas nie powiodły się próby nawiązania kontaktu z napastnikami. - Terroryści, według świadków żądają przerwania wojny w Czeczenii i wycofania stamtąd wojsk rosyjskich – donosił Grzegorz Ślubowski, z którym na bieżąco łączyli się dziennikarze prowadzący 24 października 2002 roku "Sygnały dnia".
REKLAMA
Przed budynkiem zaczęli zbierać się czeczeńscy mieszkańcy Moskwy. Była ich blisko setka, chcieli zaoferować siebie w roli zakładników. Zamknięto wszystkie szkoły, które znajdowały się w sąsiedztwie teatru na Dubrowce. Początkowo zamachowcy unikali kontaktu z mediami i z przedstawicielami sztabu antykryzysowego.
Dziennikarze na widowni
Jedyne informacje pochodziły od pracowników rosyjskich mediów, którzy akurat tego feralnego dnia przyszli na spektakl. Na przedstawienie wybrał się m.in.: dziennikarz telewizji NTV, dziennikarka radia "Echo Moskwy" oraz reporterka rozgłośni "Majak". To oni, za zgodą terrorystów, dzwonili do swych kolegów za pośrednictwem telefonów komórkowych.
Atakiem dowodził Mowsar Barajew. - Jest kuzynem słynnego czeczeńskiego dowódcy, Arbi Barajewa, który w 2001 roku został zabity przez Rosjan - mówił Grzegorz Ślubowski.
- Prawdopodobnie brał udział w I wojnie rosyjsko-czeczeńskiej - donosił dziennikarz Polskiego Radia. - W sierpniu 2002 roku pojawiły się informacje, że zginął. W czasie, gdy władzę w Czeczenii pełnił prezydent Maschadow, on pełnił funkcję Naczelnika Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Razem z nim jest dużo kobiet, stanowią ponoć prawie połowę terrorystów. Zamachowcy podminowali cały budynek, mają na sobie pasy samobójców, czyli przytwierdzone materiały wybuchowe, grożą, że wysadzą cały budynek, jeżeli nie zostaną spełnione ich żądania.
REKLAMA
Posłuchaj
Posłuchaj
Wątpliwości ekspertów
Komentatorzy zastanawiali się, jak to się mogło stać, że tak spora grupa terrorystów, uzbrojonych w materiały wybuchowe przejechała dużymi, terenowymi samochodami przez całe miasto, nikt jej nie zatrzymał, nie skontrolował i dopuścił do tego, że wdarła się do teatru. – Na przeprowadzenie takiej akcji potrzeba było dużo pieniędzy – mówił Krzysztof Strachota z Ośrodka Studiów Wschodnich w programie "Z pierwszej ręki". - Bez wątpienia to, co się stało, świadczy o słabości Rosji. Zaspały służby bezpieczeństwa, milicja i wojsko.
- Trudno powiedzieć, czy taka akcja ma szansę powodzenia, natomiast jasne jest, na co liczą terroryści – analizowała w tej samej audycji Katarzyna Połczyńska-Nałęcz z Instytutu Studiów Wschodnich. - Liczą na to, że opinia międzynarodowa, politycy z różnych krajów zwrócą uwagę na sytuację w Czeczenii, a od dłuższego czasu ta sytuacja pozostaje bez zmian. Republika jest okupowana i kontrolowana przez armię rosyjską i nie widać żadnych symptomów stabilności i normalizacji życia na tym terenie. Ciągle dochodzi do naruszania praw człowieka przez Rosjan.
Posłuchaj
Posłuchaj
REKLAMA
Pierwsze ofiary
Pierwszą ofiarą zamachowców była młoda dziewczyna, która zaraz po ataku chciała zadzwonić do kogoś z bliskich. Została natychmiast zastrzelona. Po kilkunastu godzinach Czeczeńcy wydali zgodę na wyniesienie jej ciała z budynku teatru. Pozwolili też wyjść cudzoziemcom, odseparowali dzieci. Dramat zakładników trwał dwa i pół dnia.
Nieudolna akcja służb
26 października 2002 roku nad ranem rosyjskie służby specjalne rozpoczęły akcję odbicia ludzi uwięzionych w teatrze. Specnaz odtrąbił sukces. Okazało się, że zginęli nie tylko terroryści, ale również około 130 zakładników. Nieoficjalnie mówi się nawet o 300 ofiarach.
- Po pierwszej euforii, kiedy wydawało się, że ta akcja jest wielkim sukcesem rosyjskich służb specjalnych i prezydenta Putina, w tej chwili podnosi się coraz więcej głosów krytycznych – mówił korespondent Polskiego Radia w Moskwie.
REKLAMA
– Działacze organizacji "Memoriał" stwierdzili, że Federalna Służba Bezpieczeństwa zastosowała takie same metody, jak niegdyś NKWD i KGB, że nie liczono się podczas szturmu z ludzkim życiem, nie podjęto negocjacji z terrorystami, chodziło głównie o to, by zniszczyć zamachowców. Siły Specnazu użyły gazu, którego nazwa i skład chemiczny objęte zostały całkowitym milczeniem. Najprawdopodobniej był to gaz bojowy, uśpił w krótkim czasie zakładników i terrorystów – mówili komentatorzy w audycji "Z pierwszej ręki".
Posłuchaj
Posłuchaj
Zamach na moskiewski teatr na Dubrowce był kolejnym z serii aktów terrorystycznych dokonanych przez czeczeńskich terrorystów. W 1995 roku doszło do ataku oddziału Szamila Basajewa na Budionnowsk i opanowania tamtejszego szpitala miejskiego. Głośno było też o akcji oddziału Sałmana Radujewa na miejscowość Kizlar w Dagestanie, rok później. Śmiercią wielu dzieci zakończył się zamach na szkołę w Biesłanie w 2004 roku w Północnej Osetii.
REKLAMA
Dramatyczne wydarzenia w teatrze na Dubrowce w archiwalnych dźwiękach Polskiego Radia - posłuchaj.
bs/im
REKLAMA