Polska dostała co chciała
Polska zadowolona z ustaleń Unii Europejskiej i jej stanowiska na międzynarodową konferencję klimatyczną w Dausze w przyszłym miesiącu.
2012-10-26, 08:41
Posłuchaj
Kraje członkowskie nie przeforsowały ograniczeń w sprzedaży uprawnień do emisji CO2 w kolejnych latach. Ta ważna dla Polski i najbardziej sporna kwestia była dyskutowana podczas spotkania unijnych ministrów środowiska w Luksemburgu. Po niemal 10-godzinnej naradzie ministrowie uzgodnili kompromisowe stanowisko całej Unii na konferencję klimatyczną, ale jest ono bardzo ogólne. Niektórzy dyplomaci nazywają je "niejasnym", bo w zasadzie nie rozstrzyga, co stanie się z nadwyżkami uprawnień do emisji dwutlenku węgla po 2012 roku, których Polska ma bardzo dużo i które chce sprzedawać.
- Najważniejsze, że nie ma ograniczeń - komentuje minister środowiska Marcin Korolec. - Sformułowania z naszego punktu widzenia są dobre, bo wskazują, że mamy perspektywę, iż w przyszłym okresie będziemy mieli uprawnienia - podkreślił minister.
Powstaje jednak pytanie, co z tak niejasnym stanowiskiem Unii zrobią jej negocjatorzy podczas globalnych negocjacji w Dausze. - Negocjatorzy mają świadomość, jakie są warunki, żeby te rozwiązania mogły być ratyfikowane w krajach członkowskich - powiedział minister Marcin Korolec.
Innymi słowy mają związane ręce, bo kraje Europy Środkowo-Wschodniej nie chcą się zgodzić na jakiekolwiek ograniczenia w handlu uprawnieniami do emisji CO2. A na to z kolei naciskają państwa z zachodniej Europy, przede wszystkim Wielka Brytania, Niemcy, Belgia i Dania. Uważają one, że przedłużenie tego systemu na kolejne lata uniemożliwi realizację bardziej ambitnych celów klimatycznych. Polska walczyła o możliwość handlu prawami do emisji, bo chce nadal zarabiać na ich sprzedaży. Część zgromadzonych uprawnień Warszawa już sprzedała, podpisując kilka umów o wartości prawie 700 milionów złotych. Kolejne dwie są obecnie negocjowane.
REKLAMA
REKLAMA