Wystarczyła jedna noc i kościół znalazł się w innym miejscu
- Jest 1 grudnia, godzina 0.45. W tej chwili, po ponad rocznych przygotowaniach rozpoczęło się przesuwanie kościoła na Lesznie - relacjonował reporter Polskiego Radia.
2013-12-01, 07:00
Posłuchaj
51 lat temu, 1 grudnia 1962 roku tysiące warszawiaków nie zważając na chłody nocy grudniowej przyglądało się tej niecodziennej operacji architektonicznej. - Kościół jest przesuwany za pomocą tzw. wind kozłowych - opisywał ze szczegółami akcję polskich inżynierów Jerzy Maczkowski. - Są to po prostu kołowroty kręcone ręcznie, przy każdym z nich jest czterech robotników. Stanowisko składa się z ośmiu szyn kolejowych, rozłożonych na podkładach, na tym są umieszczone rolki, a na rolkach ruszt stalowy. Na nim z kolei jest potężny ruszt betonowy i dopiero na nim został ustawiony kościół.
Przesunięcie kościoła Narodzenia Najświętszej Maryi Panny zostało przeprowadzone w związku z poszerzeniem ulicy Leszno i budową Trasy W-Z. Projekt opracowano w Biurze Studiów i Projektów Konstrukcji Stalowych Mostostal z udziałem Miejskiego Przedsiębiorstwa Robót Inżynieryjnych. Za wszelka cenę chciano uniknąć rozbiórki świątyni. Jej wartość oszacowano na ok. 14 mln złotych, natomiast operacja kosztowała 6 mln 300 tys zł.
- Przesuwanie kościoła na Lesznie jest trzecim przypadkiem w historii światowej inżynierii budowlanej - relacjonował reporter. - Pierwsza tego typu operacja miała miejsce w roku 1915 w Pittsburgu. Tam przesuwano kościół o 6 metrów, ważył 4 tys. ton. Następny był sobór w Chicago, miał ciężar 9 tys. ton. Inżynierowie odsunęli go na odległość 84 m i obrócili o 90 stopni. Było to w roku 1929.
Kościół w stolicy ważył ponad 6 tys. ton i został przesunięty o 21 metrów. - Halo, halo! Podajemy kolejny komunikat - informował przez megafony kierownik przedsięwzięcia inż. Zygmunt Kotarski. - Akcja przebiega prawidłowo. Kościół został przesunięty o 245 cm, żadnych odchyleń z pionu nie zauważono, osiadanie również minimalne, w granicach błędu odczytu
REKLAMA
Wokół budynku kościoła, za parkanem zgromadziły się tysiące mieszkańców Warszawy, z zapartym tchem obserwowali ten niecodzienny eksperyment. Publiczność po każdym komunikacie nagradzała wyczyn inżynierów gromkimi brawami. - Najciekawszy był początek akcji - mówił jeden z obserwatorów. - Ja przyjechałem tu z daleka, to jest rzecz naprawdę godna podziwu, to coś nadzwyczajnego - stwierdził ktoś inny. - Jak pan widzi, wujek ubrał się w grube futro, czapkę, chcemy tu być do końca - dodał.
Cała operacja trwała 3 godziny i 45 minut. Kościół był przesuwany z prędkością 8 cm/min. Robotnicy, którzy kręcili kołowrotami zmieniali się co 15 minut. Dostarczano im ciepłe posiłki: flaczki i bigos.
- Wszystko odbyło się zgodnie z projektem, nie było żadnych niespodzianek - stwierdził po zakończeniu autor projektu, inż. Władysław Makowiecki.
Niewątpliwie przesunięcie warszawskiego kościoła było przedsięwzięciem na skalę światową – posłuchaj, jak przebiegało.
REKLAMA
bs
REKLAMA