Pięć lat od katastrofy CAS-y. Siemoniak: pamiętamy
- O tych, którzy w niej zginęli, i o ich rodzinach - powiedział minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak.
2013-01-23, 11:10
Posłuchaj
Wojskowy samolot transportowy C295 rozbił się wieczorem 23 stycznia 2008 roku podchodząc do lądowania w Mirosławcu. Maszyna miała na trasie Warszawa-Powidz-Poznań-Mirosławiec-Świdwin-Kraków rozwieźć uczestników konferencji bezpieczeństwa lotów Sił Powietrznych. Na pokładzie było czterech członków załogi i 16 wysokiej rangi oficerów Sił Powietrznych. Wszyscy zginęli.
W piątą rocznicę katastrofy szef resortu obrony złożył kwiaty przed pomnikiem poległych lotników na warszawskim Polu Mokotowskim. - Niech ten dzień będzie przypomnieniem jednego z najsmutniejszych dni w historii sił powietrznych - powiedział Tomasz Siemoniak.
Badająca wypadek komisja ustaliła, że wpływ na katastrofę miały zły dobór załogi i błędy popełnione przez pilotów, w tym brak obserwacji przyrządów pokładowych i manewry, wynikające z utraty orientacji przestrzennej. Na lotnisku nie działał też system precyzyjnego naprowadzania ILS. Załoga samolotu i naziemne służby kontroli lotów posługiwały się innymi jednostkami ciśnienia i wysokości.
Po katastrofie ze stanowisk odwołano pięciu wojskowych, dwóm osobom prokuratura postawiła zarzuty. Przed Wojskowym Sądem Garnizonowym w Warszawie trwa jeszcze proces wobec jednej z nich - byłego kontrolera lotów. Z głównej sprawy do odrębnego postępowania wyłączono wątki niedopełnienia obowiązków na lotnisku w Mirosławcu i nieprawidłowości w szkoleniu pilotów i personelu naziemnego.
REKLAMA
IAR, tj
REKLAMA