XIV Manifa w Warszawie. "Jeszcze Polka nie zginęła"
Jej hasło "O Polkę niepodległą" miało zwracać uwagę na fakt, że państwo marginalizuje kobiety i ich potrzeby.
2013-03-10, 15:15
Posłuchaj
Warszawską Manifę co roku organizuje Porozumienie Kobiet 8 Marca - nieformalna grupa kobiet, zawiązana w lutym 2000 r., by reagować na rażące przypadki dyskryminacji kobiet. Każda Manifa jest poświęcona innemu problemowi społecznemu kobiet. W zeszłym roku odbywała się pod hasłem rozdziału państwa od Kościoła.
Tegoroczna Manifa rozpoczęła się przed Pałacem Kultury i Nauki, a zakończyła przed Sejmem. Na transparentach można było przeczytać hasła: "Podatki na matki", "Równa praca, równa płaca", "Moje ciało, mój wybór", "Budżet ma płeć", "Dość seksizmu dość kapitalizmu", "Faceci do garów", "W domu pracuję, nie siedzę", "Mniej księży, więcej księżniczek".
Z platform puszczano muzykę i przypominano o postulatach Manify, skandowano hasła: "Równość nie jest przywilejem, jest prawem", "Nie odkładajmy równości na potem", "Nie dajmy sobie wmówić, że stereotyp ma coś wspólnego z naturą", "Ciała kobiet są pod okupacją", "Chcemy być wolne, chcemy być niepodległe", "Jeszcze Polka nie zginęła".
Jak powiedziała jedna z organizatorek Elżbieta Korolczuk z Porozumienia Kobiet 8 marca, hasło tegorocznej Manify ma zwracać uwagę na fakt, że choć od ponad 20 lat mamy w Polsce niepodległość, to wiele spraw ważnych dla kobiet pozostało niezałatwionych - brakuje żłobków, bezpiecznej i godnej pracy, prawa od decydowania o własnym ciele. - Apelujemy do polityków: odczepcie się od naszych macic i zajmijcie się swoją robotą, żebyśmy mogły w końcu godnie żyć - mówiła.
Anka Grzywacz z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny przypomniała, że w tym roku minęło 20 lat od wprowadzenia ustawy antyaborcyjnej. Podkreśliła, że nie zmniejszyła ona liczby aborcji, ale sprowadziła ją do podziemia, narażając kobiety na niebezpieczeństwo. Przekonywała, że jedyny skuteczny sposób na ograniczenie aborcji to upowszechnianie antykoncepcji i rzetelna edukacja seksualna. - Nie dajmy sobie wmówić, że prawa reprodukcyjne to wymysł feministek, to są prawa człowieka - zaznaczyła.
Joanna Piotrowska z Fundacji Feminoteka zwróciła uwagę na problem przemocy wobec kobiet, który - jak mówiła - wciąż nie jest poważnie traktowany ani przez rządzących, ani przez służby, które mają mu zapobiegać. Przypomniała, że od ponad 20 lat nie było w Polsce kampanii społecznej dotyczącej gwałtów, a ich ofiary są wciąż skandalicznie traktowane, gdy zdecydują się zgłosić to organom ścigania, nadal nie ma prawa, które chroniłoby ofiary przemocy, a nie sprawców.
REKLAMA
Z kolei wiceprzewodnicząca OPZZ Wiesława Taranowska przypomniała, że wciąż to kobiety w głównej mierze płacą za kryzys: są zwalniane w pierwszej kolejności, mają kłopot ze znalezieniem pracy, bo wciąż postrzegane są jako "pracownicy większego ryzyka" w związku z tym, że rodzą dzieci i korzystają z urlopów macierzyńskich. Wiele z nich pracuje na tzw. umowach śmieciowych, nie gwarantujących stabilności ani bezpieczeństwa zatrudnienia. Podkreśliła, że choć podniesiono wiek emerytalny, nie zrobiono nic, by odciążyć kobiety, które oprócz pracy zawodowej, zajmują się także domem i opiekują bliskimi.
Galeria: dzień na zdjęciach >>>
Na znak sprzeciwu wobec przemocy uczestniczki Manify zatańczyły w ramach akcji "Nazywam się Miliard" ("One Billion Rising").
PAP, tj
REKLAMA
REKLAMA