MŚ Moskwa: Włodarczyk, Fajdek i Małachowski nie zawiedli. Niespodzianek trochę brakowało
Trzy medale - złoty Pawła Fajdka w rzucie młotem oraz srebrne Anity Włodarczyk w tej samej konkurencji i Piotra Małachowskiego w dysku - zdobyli Polacy w mistrzostwach świata w Moskwie. Nikt z 55-osobowej reprezentacji nie zdołał sprawić większej niespodzianki.
2013-08-18, 18:14
Posłuchaj
Wszystko o mistrzostwach świata w Moskwie w specjalnym serwisie Polskiego Radia - Mistrzostwa Świata w Moskwie.
>>> MŚ w Moskwie: tak relacjonowaliśmy ostatni dzień mistrzostw
Wyjeżdżając do Moskwy szkoleniowcy PZLA liczyli na trzy medale i tak też się skończyło - wśród faworytów wymieniani byli Piotr Małachowski (WKS Śląsk Wrocław), Anita Włodarczyk (RKS Skra Warszawa) i Tomasz Majewski. Dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą, mimo że stracił wiele treningów z powodu dwóch operacji łokcia, sam zapowiadał walkę o brąz. Większym pesymistą był jego trener Henryk Olszewski, który od razu mówił, że będzie bardzo ciężko.
>>>
I właśnie on miał rację. Majewski (AZS AWF  Warszawa) i tak pchnął najdalej w tym sezonie - 20,98, ale starczyło  jedynie na szóste miejsce.
- Jestem zawiedziony, bo słabo to  wyglądało technicznie. Mogłem powalczyć, ale się nie udało i mogę mieć  pretensje wyłącznie do siebie - powiedział po konkursie.
Niedosyt  czuł także Małachowski, choć drugi, liczył na więcej. - Oczywiście wiem,  że zostanie wicemistrzem świata jest sukcesem, ale moja chora ambicja  nie pozwala mi się do końca cieszyć. Chciałem wygrać i było mnie na to  stać, a to denerwuje mnie najbardziej - skomentował. Drugą lokatę dał  mu rezultat 68,36. Drugi z Polaków Robert Urbanek (MKS Aleksandrów  Łódzki) był szósty - 64,32.
>>>
Szczęśliwi byli za to Paweł Fajdek i Anita Włodarczyk. Rzuty młotem doskonale im wyszły. Fajdek wynikiem 81,97 sięgnął po złoto, a jeden z jego rywali Słoweniec Primoz Kozmus nazwał go kosmitą. O Polaka pytali się wszyscy zagraniczni dziennikarze, również ze względu na jego upodobania - kolczyki, nietypowe rzucanie w okularach, czy młody wiek. Mając 24 lata został najmłodszym w historii mistrzem świata i zdetronizował Szymona Ziółkowskiego, który dwanaście lat temu w Edmonton wygrał mając 25 lat.
>>>
- To nadal do mnie nie  dociera. Nie wiem jak to się stało, bo najdłuższy rzut wcale nie był  najlepszy technicznie. To wszystko na razie mnie przerasta - mówił  Fajdek dobę po rywalizacji. Szymon Ziółkowski tym razem musiał zadowolić  się dziewiątą lokatą - 76,87.
Włodarczyk przegrała z Tatianą  Łysenko (78,80), ale za to poprawiła własny rekord Polski - 78,46.  Konkurs stał na najwyższym poziomie w historii, a Polka odegrała w nim  decydującą rolę. Na półmetku nawet prowadziła.
- Ten medal jest  dla nas bardzo ważny, bo daje nam sygnał, że podążamy w odpowiednim  kierunku, a trening był trafiony. Po dwóch kontuzjach w okresie  przygotowawczym, niemożliwości rzucania i dwóch miesiącach przerwy,  mieliśmy obawy, czy zdążymy z formą - przyznał jej trener Krzysztof  Kaliszewski.
Brawa należą się skoczkiniom wzwyż, a zwłaszcza  Justynie Kasprzyckiej (AZS AWF Wrocław), która poprawiła o dwa  centymetry rekord życiowy i wynikiem 197 cm zajęła szóstą lokatę. Gdyby  udało jej się pokonać w pierwszej próbie to miałaby brąz. Tylko jedno  miejsce niżej była rekordzistka kraju Kamila Stepaniuk (Podlasie  Białystok). Obie ze stadionu w Moskwie schodziły z uśmiechem na ustach.
Mały  niedosyt czuł Marcin Lewandowski (SL WKS Zawisza Bydgoszcz). Po raz  drugi w mistrzostwach świata zajął czwarte miejsce i niewiele zabrakło  do podium. Czas 1.44,08 był jego najlepszym w tym sezonie, więc  pretensji nie mógł do siebie mieć. Adam Kszczot (RKS Łódź) po kontuzji  nie zdołał nadrobić zaległości i nie wszedł do finału.
Całkiem  nieźle spisali się chodziarze na 50 km. Grzegorz Sudoł (AZS AWF Kraków)  dotarł na metę jako szósty, a Łukasz Nowak (AZS OŚ Poznań) - ósmy.  Zwłaszcza drugi z nich bardzo długo później dochodził do siebie i długo  leżał na tartanie.
Niespodziankę sprawiła Dominika Nowakowska  (LKB im. Braci Petk Lębork), która jako pierwsza Polka w historii  awansowała do finału biegu na 5000 m. Ostatecznie zajęła 14. lokatę z  czasem 15.58,26.
- Biegi długie trenuję dopiero 1,5 roku i się ich uczę, dlatego uważam, że to mój życiowy sukces - przyznała.
Niedosyt poczuło kilkoro zawodników
Na  znacznie więcej niż na dziewiąte miejsce liczył Artur Noga (AZS AWF  Kraków). Do wymarzonego finału zabrakło mu jedynie 0,01. Tak jak i  sztafeta 4x400 m mężczyzn, która pobiegła w składzie: Kacper Kozłowski  (AZS UWM Olsztyn), Rafał Omelko (AZS AWF Wrocław), Łukasz Krawczuk i  Marcin Marciniszyn (obaj WKS Śląsk Wrocław), miał siódmy czas, ale do  finału się nie załapał.
Poniżej oczekiwań wystartowała  siedmioboistka Karolina Tymińska. W Moskwie miała walczyć o medal,  skończyła rywalizację jako dziewiąta. Na więcej liczyła również  tyczkarka Anna Rogowska (obie SKLA Sopot). Mistrzyni świata z Berlina  (2009), tak jak jej kolega ze skoczni Robert Sobera (AZS AWF Wrocław)  nie pokonali żadnej eliminacyjnej wysokości.
Słabo wypadli  oszczepnicy Łukasz Grzeszczuk (RKS Skra Warszawa) i Marcin Krukowski  (Warszawianka). Zajęli odpowiednio 28. (74,72) i 25. (76,93) miejsce. Do  finału nie zdołała zakwalifikować się również żadna z czterech polskich  sztafet.
Dwa lata temu Polacy w południowokoreańskim Daegu  wywalczyli tylko jeden medal. Paweł Wojciechowski (SL WKS Zawisza  Bydgoszcz) wygrał konkurs skoku o tyczce. Następne mistrzostwa świata za  dwa lata w Pekinie.
W klasyfikacji medalowej Polska zajęła jedenaste miejsce.
(ah)